sobota, 7 września 2013

Rozdział czternasty. W zemście i w miłości ko­bieta jest większym bar­barzyńcą niż mężczyzna.

Muzyka w tle: KLIK

Patrycja:
Wracałam do domu przez park, zresztą jak zawsze, bo tędy było najbliżej. Było już dość późno musiałam pomóc Justynie posprzątać kawiarnię dzisiaj byłyśmy tylko we dwie, a ruch był nieziemski. Koleżanka Ania była na L4, a Dawid na wyjeździe służbowym także musiałyśmy dać sobie radę same. Byłam już niedaleko bloku, kiedy poczułam jak ktoś przystawia mi coś do twarzy, próbowałam się bronić, ale na nic się to zdało. Świat zaczął wirować, a ja czułam, że upadam na ziemię.
Ocknęłam się w jakieś opuszczonej fabryce, takie odnosiłam wrażenie, światło okropnie raziło w oczy, gdzieś nade mną świeciła się żarówka, nie było klosza, który by ją osłaniał. Ręce miałam wykręcone do tyłu zakute w kajdanki, które były przełożone przez jakąś rurę. Próbowałam coś z tym zrobić, ale na daremnie. Naprzeciwko mnie na krześle siedziała ona. Zadowolona jak jeszcze nigdy, planowała to od dawna teraz się nadarzyła świetna okazja, bo Andrzej wyjechał na kilka dni. Miała wolną rękę, od zawsze udawała taką dobrą i współczującą, a tutaj proszę, jaka prawdziwa twarz się ujawniła. Cały czas się głupkowato szczerzyła.
- I co teraz powiesz coo? Nie szarp się i tak stąd nie uciekniesz.
-Co chcesz tym wskórać? Myślisz, że go odzyskasz?!
-Zamknij się suko, co Ty w ogóle wiesz?? No właśnie nic, nie wiesz, co było między nami, zburzyłaś to i zapłacisz za tę krzywdę
-Powinnaś się leczyć
-Milcz! A teraz zdychaj tutaj, jednego pajaca będzie mniej — podeszła i uderzyła mnie kilkanaście razy.
- Nigdy nie mogłaś tego znieść, że on woli kogoś innego niż ciebie
-Powiedziałam, żebyś się zamknęła! Właśnie teraz mi się uda spełnić to, co sobie założyłam, a Ty nam nie przeszkodzisz! Także narka — i najzwyczajniej w świecie sobie polazła stąd
-Ratunku!!  
-I tak Cię nikt tutaj nie usłyszy — bezczelnie zaczęła się śmiać i wyszła zamykając drzwi na kłódkę?! No pięknie teraz to już koniec… Miałam wrażenie, że dni mijają i nie ma końca to wszystko, Lau nie pojawiła się od tamtej pory ani razu. Próbowałam się jakoś wyswobodzić, ale nic z tego w dodatku coraz bardziej brakowało mi sił na cokolwiek, chciałam tylko żeby to piekło się już skończyło. Czy to tak wiele?? Jak można być taką bestią i zostawić kogoś na pastwę losu. Tak strasznie chciało mi się pić, bo jedzenie to tam jakoś można było to obejść, ale picie najważniejsze. Jeśli miałam tutaj skonać to chciałam żeby moja męka właśnie dobiegła końca…
Nie wiem ile to trwało, ale udało mi się stamtąd wydostać, nie wiem ile czasu minęło i czy ktoś w ogóle przejął się tym, że mnie nie ma i rozpoczął poszukiwania. Szłam wzdłuż jakiejś drogi, miałam nadzieję, że się nie zgubiłam nie miałam już siły dalej iść. Cały czas powtarzałam sobie, że już niedaleko, że za moment będę na miejscu. Musiała mnie wywieźć poza miasto, bo szłam i szłam i końca nie było widać. Czułam się wybrakowana i taka słaba, że miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Nareszcie udało mi się dojść do parku stąd już jest nie daleko do mojego mieszkania, ale żeby się już nic po drodze nie stało to byłaby bajka.
-Ty suko, nie wierzę po prostu nie wierzę, Ty się zawsze wywiniesz! — usłyszałam za sobą znany głos i odwróciłam się w tym kierunku. Laura szła szybkim krokiem w moją stronę, nie miałam siły żeby biec i ukryć się gdzieś przed nią. Skąd ona się u licha tutaj wzięła?? Nie mogłaby mi dać już spokoju?? Poczułam jak chwyta moje włosy i zaczyna ciągnąć za sobą razem z moim ciałem prawie po chodniku. -Ałaaa to boli przestań! — krzyczałam z bólu, ale jej to sprawiało ogromną radość, że sprawia komuś ból, że sprawia go właśnie mnie. Ona po prostu się śmiała i nie przestawała się nade mną pastwić na ulicy.

Dominik:
Właściwie z domu wyszedłem tylko na chwilę, bo mama zapomniała kupić parę rzeczy na zakupach, więc wysłała mnie bym ja to zrobił. Oczywiście dla mnie nie było żadnego problemu, w końcu jak tutaj przyjeżdżałem, to obiecałem sobie, że będę pomagał rodzicom, w czym tylko będę mógł. Próbowali odciągnąć mnie od tego pomysłu i po prostu robili swoje, ale to zazwyczaj kończyło się na tym, że kłóciłem się z nimi. Jednak to niczego nie zmieniło, więc walczyłem z nimi dalej.
Na szczęście teraz mama sama, a może chcąc się mnie na chwilę pozbyć, poprosiła mnie o załatwienie tych spraw.
-Jak jeździsz baranie! – usłyszałem jakiś wrzask, a potem głośny klakson. Odwróciłem się w stronę, skąd ten dźwięk dochodził, ale to nie to zwróciło całą moją uwagę. Wtedy zauważyłem, że na trawniku ktoś leży, a co najgorsze – była to jakaś młoda kobieta!
Biegiem ruszyłem w tamtą stronę, a gdy już nad nią stanąłem, myślałem, że normalnie zacznę krzyczeć. To była Patrycja!

Andrzej:
Wróciłem z długiej podróży, oczywiście meczowej i pierwsze, co zrobiłem, to pojechałem do Warszawy. Miałem ochotę przytulić się do piersi mojej dziewczyny i najzwyczajniej w świecie, trochę z nią pobyć. Zawód siatkarza był o tyle niewdzięczny, że tego czasu na tego typu pieszczoty było naprawdę nie wiele.
A ja właśnie miałem ochotę zobaczyć się z moją Patrycją. Jakie jednak było moje zdziwienie, gdy nie zastałem jej w domu.
-Jeszcze wczoraj mówiła mi, że nic takiego nie robi, że siedzi w domu – mruknąłem do siebie i wyciągając telefon z kieszeni, wybrałem jej numer. Jednak nikt po drugiej stronie mi nie odpowiedział.

Dominik:
Prosiła mnie, bym nie dzwonił po pogotowie. Wręcz błagała mnie, żebym zabrał ją do domu i dał jej odpocząć. Uległem, oczywiście. Czuwaliśmy przy niej wszyscy. Mama, gdy ją tylko zobaczyła, zaraz zaczęła nad nią płakać. Faktycznie, wyglądała tragicznie. Była bardzo słaba i zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, że nie dzwoniłem po pogotowie. Ale jej stan nie pogarszał się, bo po prostu leżała odwrócona do wszystkich tyłem i miarowo oddychała, więc pewnie spała.
-Co się stało? Co mogło sprawić, że ona aż tak źle wygląda? – zapytała moja mama, kiedy przeszedłem do kuchni, by czegoś się napić.
-Nie wiem mamo – jęknąłem – Ale to na pewno nic dobrego. Ktoś ją skrzywdził i ja się dowiem, kto to był.
-A co jeżeli to był Andrzej?
-Sama w to nie wierzysz. On ją kocha z całego serca. Poza tym… Przecież Delecta grała.
-Ale…
-Mamo, jestem pewien, że to nie był Andrzej. – rzuciłem – Znam go, znam ich oboje. Ta cała ich młodzieńcza miłość nie mogła się ot tak skończyć. To musiał być ktoś inny. Idę przy niej czuwać. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłem, nie wzywając pogotowia.

Andrzej:
Nie wiedziałem, co mam robić. Siedziałem pod tymi cholernymi drzwiami już chyba drugą godzinę, jej sąsiedzi dziwnie się na mnie patrzyli, kiedy tylko robiłem im przejście na schodach. Siedziałem tutaj, a jej wciąż nie było. Przecież już dawno skończyła pracę, wczoraj miała tą samą zmianę. Poszła gdzieś z Justyną? Nawet jeśli, odebrałaby. Wiedziała, że dziś wracam. Wiedziała, że będę się martwic.
Bezradnie jeszcze raz wybrałem jej numer, ale dalej nikt nie odbierał. Wstałem z zimnych betonowych schodów i ruszyłem w stronę wyjścia z klatki. Postanowiłem usiąść wygodnie w samochodzie. Przeparkuję go, by widzieć, kiedy będzie wracała do klatki.

Dominik:
Wróciłem do mojego pokoju, akurat w momencie, kiedy tamta zaczęła wiercić się na łóżku z wielkim bólem wymalowanym na twarzy. Pewnie wszystko ją bolało, w końcu było tragicznie.
-AAAAAAAAA – otworzyła usta i wrzasnęła, rzucając się jak oszalała – Błagam Cię, nie rób tego. Błagam, Laura, proszę. Zrobię wszystko, co zechcesz. Nie rób tego, nie zabijaj go. Zabij mnie. Mnie zabij, to przecież zawsze chodziło o mnie, prawda?
-Patrycja! – rzuciłem się w jej stronę, pochylając się nad nią. – Patrycja, obudź się! To się nie dzieje! Obudź się!
-Andrzej!
-Patrycja! – wrzasnąłem, wręcz rzucając nią po łóżku. Do mojego pokoju, zwabiona moim okrzykiem weszła mama. – Do cholery jasnej, Pati!
-Coś jest nie tak! Wzywam pogotowie! – rzuciła mama i pobiegła do przedpokoju.
-Nienawidzę Cię! Rujnujesz mi wszystko! – wrzasnęła, a potem nagle otworzyła oczy pełne łez i chwila minęła zanim mnie poznała – Dominik…
-To był tylko zły sen, Pat. To tylko zły sen. – zacząłem ją uspokajać, przygarniając do siebie. Objęła mnie i przytuliła się do mnie jak mała małpka do swojej mamy – Już jest dobrze. Wszystko w porządku.
-Dominik czy…
-Nie mamo. Wszystko w porządku. To był tylko zły sen, prawda Pat?
-To był tylko zły sen.

Andrzej:
Nie wiem ile czasu siedziałem w samochodzie, ale ten czas strasznie mi się dłużył. Właściwie już miałem iść pochodzić po okolicy i spróbować później dobić się do Patrycji, kiedy poczułem, jak mój telefon wibruje.
Momentalnie wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem, nawet nie patrząc na wyświetlacz.
-Andrzej, Patrycja jest u mnie – usłyszałem jakiś znajomy głos i kamień spadł mi z serca. Na chwilę odchyliłem telefon od ucha i zerknąłem na napis „Dominik dzwoni” a wtedy to poczułem się tak spokojny, jak jeszcze nigdy dotąd.
-Dzięki, zaraz będę stary. – mruknąłem i rozłączyłem się, równocześnie zapalając silnik. Teraz pytanie: Co ona tam robiła?

Dominik:
-Prosiłam Cię, Domin! – mruknęła ze łzami w oczach
-Musiałem to zrobić!
-Po co, dlaczego? Właśnie nie chciałam, by zobaczył mnie w takim stanie! Nie da mi się spokoju, będzie chciał o wszystkim wiedzieć!
-Nie musi Cię męczyć, sam mu o tym powiem. – spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc – Patrycja, znalazłem Cię w parku, rozumiesz? Potem miałaś jakiś koszmar, błagałaś o coś Laurę! Jak mam mu o tym nie powiedzieć?
-Nie chcę by…
-By co? By cierpiał? On cierpi, jak z Tobą jest coś nie tak! Uwierz mi, gdybym ja miał taką kobietę, wolałbym wiedzieć o niej wszystko. On wcale nie jest inny.
-Skąd wiesz, że mnie ma? – zniecierpliwiona założyła ręce na piersiach.
-Trudno tego nie przewidzieć po tylu latach. Ciągnie Was do siebie i jak razem nie skończycie, to naprawdę będzie tragedia. Czas wyrzucić wszystkie Romea i Julie. Tu, w dzisiejszych czasach, mamy miłość aż po grób.

Andrzej:
Dobrze, że doskonale wiedziałem, gdzie mieszka Dominik. Właściwie, to nie było trudne, przecież się znaliśmy. Oboje kiedyś do niej świrowaliśmy, jednak w porę dostrzegł, że nie ma ze mną szans. Został przyjacielem, w zasadzie nas obojga i dobrze się stało, bo właśnie teraz oboje go potrzebowaliśmy.
Zaparkowałem z piskiem opon i zaraz wyskoczyłem z samochodu, biegiem przemierzając dystans do klatki. Tam zadzwoniłem na domofon i zaraz otworzyła mi jego mama.  Kilka sekund i stałem już pod ich drzwiami i znów niecierpliwie dawałem znak, że stoję tu i czekam, aż ktoś mi otworzy.
-Drugie drzwi od prawej – rzuciła tylko pani Alina, a ja mrucząc szybkie dzień dobry, ruszyłem w tamtą stronę. Drzwi były otwarte, więc bezpardonowo tam wszedłem.
-Pat, kochanie… - wyszeptałem widząc ją jak przytula się do Dominika, jednak na dźwięk mojego głosu, oderwała się od niego i wręcz rzuciła mi się w ramiona. Objąłem ją najmocniej jak tylko potrafiłem, na co ona tylko jęknęła, że nie tak mocno. Pokierowałem ją w stronę Dominowego krzesła i usiadłem z nią, trzymając ją na kolanach. Odwróciłem się w jego stronę, by mógł odczytać z mojego ruchu warg „dzięki stary”. I tak zrobił, kiwając głową, a potem pokazał mi, że zostawia nas samych. Kiedy to zrobił, oderwałem ją od swojego torsu i zapytałem, co się dzieje.
-Proszę Cię, nie pytaj o nic. Po prostu mnie przytul.
Nie odpowiedziała mi, po prostu poprosiła mnie o coś takiego.  Trudno było nie spełnić jej prośby. Po raz kolejny umożliwiłem jej zatonięcie w moim uścisku i całusach we włosy. Nie wytrzymałbym, gdyby coś jej się stało. Była dla mnie ważna, najważniejsza zaraz po mojej rodzinie. I wiedziałem to już teraz – zrobię wszystko, by i ona w przyszłości stała się moją rodziną. Moją żoną, matką mych dzieci. Moją i tylko moją. Patrycją Wrona.  

***
Z małym opóźnieniem, ale już jest J
Mamy nadzieję, że nie macie nam tego za złe, wynikła wyjątkowa sytuacja. Tak znowu się coś dzieje i tak będzie do końca. Możemy zdradzić jedynie to, że będą zawirowania - rozstania i powroty...
Ale więcej już za tydzień!
Pozdrawiamy, hej.

3 komentarze:

  1. Z nimi oszaleć można, bo co się pogodzą i zejdą, to potem znowu jakieś cuda na kiju ;p
    Laura przesadziła. Tak po prostu chciała, żeby Patrycja umarła. Na szczęście Dominik zapobiegł jeszcze większej tragedii.
    Wolę sobie nie wyobrażać reakcji Andrzeja na prawdę o zniknięciu jego ukochanej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. O M G
    !!!
    jaka akcja ajksjklajdkas
    wow, wow, woooooooow. dobra dramaturgia! porwanie, uwielbiam jak są takie sceny, kocham Was! :D
    myślałam,że Endrju ją ocali, ale dała sobie radę sama. Laura to jakiś potwór! bynajmniej nie ciasteczkowy. ;-;
    normalnie jakbym ją złapała za to sianko na glowie, to bym jej nóżki powykręcała z tyłka tak, że wylądowałaby od razu na oiomie. coś jak skutek 'odbicia' zagrywki Grozera.
    biedna Pat.. pewnie teraz będzie miewała takie koszmary częściej.. hahah, już widzę, co powie Andrzej, o kurde, ale będzie akcja! wyczuwam bitwę, haha. te wszystkie przejście tylko umocnią ich uczucie i niedługo będzie weselicho Państwa Wrona, Wron [kra, kra, a nie to kruk,lol] czy jak to tam odmienić. xD
    mam nadzieje, że będzie jeszcze ciekawiej [o ile sie da! :D] i wgl hihi, mam pewne wyobrażenia, moze jakieś torturki na Laurce czy coś? okej, nie, to niehumanitarne. ale laska karę musi ponieść. oby nie cackali się z nią jak z pewną panią Wu., ekhm. XDD dzisiaj krótko, bo się spieszę :C pozdrawiam, pa! x

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybaczam to opóźnienie. :P Rozdział przeczytałam jeszcze w sobotę, ale dopiero teraz mam możliwość komentowania. :( No nic. Mam nadzieje że te rozstania to Wronki z Lurą! Bo to wredna ... wiadomo kto, jest. Ona chciała zabić Patrycje! Czy ta kobieta jest normalna !! Wątpię. Tylko do czubków z nią, bo szkodliwa dla otoczenia jest ! Dominik znalazł się w dobrym miejscu i o dobrej porze, nie wiem co by się stało z Patrycją. Ale widać tu jak zależy Andrzejowi na niej. Siedział i wiernie czekał :) Ahh ta miłość. Ciekawi mnie jego reakcja jak sie dowie że to Laura..
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń