piątek, 5 lipca 2013

Rozdział dziewiąty. Czuję się jakbym nie mógł bez Ciebie żyć. To pochłania mnie kompletnie. Chcę, żebyś została.

W tle: KLIK
Andrzej:
Oboje leżeliśmy na moim łóżku i wpatrywaliśmy się w siebie. Nie przytulaliśmy się, bo leżeliśmy od siebie w odległości całego ramienia. Nic też nie mówiliśmy, ale mimo tego żadne z nas nie czuło się skrępowane obecnością tego drugiego.
Może z perspektywy osoby trzeciej dziwnie to wyglądało. Kobieta z mężczyzną leżą na łóżku i po prostu się w siebie wgapiają. Ale to dobrze nam robiło. Oboje poznawaliśmy się nawzajem. Na przykład kilka lat wcześniej, nie zauważyłbym, że na policzku ma trzy drobne pieprzyki układające się w trójkąt. Teraz widziałem to dokładnie.
Przejechałem po nich kciukiem, a potem szybkim ruchem odgarnąłem jej kosmyk włosów opadających na lewy policzek. I już miałem poprawić swoją opadającą grzywkę, kiedy ona po prostu złapała mnie za dłoń i splotła nasze palce.
Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy podniosła na mnie swoje czekoladowe oczy. Zawsze wtedy się rozpływałem, zresztą teraz nie było inaczej. Nie wiele myśląc, przyciągnąłem ją do siebie. I wcale się nie opierała! Jakby z ulgą przytuliła się do mojego torsu, opierając głowę o moją lewą pierś.
Ucałowałem ją we włosy, a ona ścisnęła moją dłoń jeszcze mocniej. A potem nagle zrobiła coś nieoczekiwanego, coś, czego nigdy bym się nie spodziewał.
Znów odchyliła głowę, by na mnie spojrzeć. Nie puszczając mojej dłoni, poprawiła się na łóżku, więc teraz leżała już na wprost mojej twarzy. I nagle przytknęła swoje usta do moich warg. Kompletnie się tego nie spodziewałem, więc gdy mnie cmoknęła, ja zagryzłem wargę. Ona z przerażeniem spojrzała na mnie, potem rozluźniła uścisk i już zamierzała wstać, ale ja jej na to nie pozwoliłem. Chwyciłem mocno i sprawiłem, że na powrót leżała naprzeciw mnie.
Zacisnęła powieki, jakby miała sprawić, że to wszystko zniknie. A przy tym zrobiła się czerwona jak burak.
-Patrycja. Otwórz oczy. – pokręciła głową – Otwórz. Przecież nagle nie zniknę. Otwórz je.
Wciąż kręciła głową, więc nie wiele myśląc, objąłem jej twarz w swoje dłonie i sam przyssałem się do jej ust. Delikatnie uchyliła wargi, tak, że mogłem wniknąć tam moim językiem. I wtedy zaczęła się nasza zabawa z przepychaniem ich dwóch.
W końcu się od niej oderwałem i oparłem czoło o jej głowę. Tamta wtuliła się we mnie tak jak wcześniej.
-Widzisz? Ja też oddałem pocałunek. Długo na to czekałem, Patrycja, dlatego Cię nie odepchnąłem. A teraz już możesz otworzyć oczy i normalnie na mnie spojrzeć.
Spojrzała spod pół przymkniętych powiek.
-Nie wiem czy powinnam to robić, Andrzej, ale… - usłyszałem jej cichy głos.
-Dobrze, że to zrobiłaś. – przerwałem jej i już nabierałem powietrza w płuca, by zacząć swój monolog o tym, jakie to było właściwe i dlaczego. Kiedy nagle drzwi się otworzyły.
A ja zobaczyłem w nich stojącego Marcina, który uśmiechnął się delikatnie, jakby speszony, widząc nas oboje leżących na łóżku.
-Co jest?
-Trening… Trzeba się zbierać, Andrzej.
-Ja dziś nie idę – odparłem krótko, wzruszając ramionami – Powiedz Makowskiemu, że gorzej się czuję, że coś wczoraj zjadłem nie tak i…
-Nie opuszczaj treningu przeze mnie.
-Ma rację, Wrona.
Oboje spojrzeliśmy na nią, a ona właśnie wyswabadzała się z mojego uścisku i siadała na brzegu łóżka, jakby z dala ode mnie.
-Ale…
-Powiedziałam, nie.
-Dlaczego? – zapytałem żałośnie.
-Nie masz przeznaczać na mnie swojego treningowego czasu. Nie rób tego dla mnie. Nie warto.
-Patrycja…
-Nie warto. Proszę Cię idź na ten trening. Jeśli chcesz, to ja tu zaczekam. Będę jak wrócisz, tylko idź.
-Na pewno tu zostaniesz? – chciałem chwycić ją za dłoń, ale tamta jeszcze bardziej się odsunęła. Oboje westchnęliśmy, słyszałem to dokładnie.
-Na pewno. Idź, proszę.
-Lepiej, żeby tak było Mała. Bo się wścieknie i to nieziemsko. A wiesz… Wolałbym tutaj dziś spać. – Waliński zabrał głos, spojrzała na niego i ze zrozumieniem pokiwała głową.
-Jak powiedziałam, tak będzie.
Nie pozostało mi nic innego, jak iść na trening.

Patrycja:
Po długich namowach Marcina, no i moich w końcu spiął się i poszli na trening. Ja zostałam w mieszkaniu i tak jak obiecałam, miałam tutaj na nich zaczekać. Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit rozmyślając o tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, ale i nie tylko. Cały czas bolała zadra w serduchu, ona przypominała o wyjeździe do USA i porzuceniu swoich najbliższych. To wszystko rzutowało na teraźniejszość. Gdyby można było cofnąć czas… ale niestety nie można - wszystko wyglądało by zupełnie inaczej. Wstałam z łóżka, w końcu ileż można się w nim wylegiwać?? W dodatku, jeśli się nie jest u siebie? Zaścieliłam łóżko, nie może przecież być takie rozkopane. Mój wzrok padł na szafkę, która znajdowała się obok, stała na niej ramka ze zdjęciem. Wzięłam ją do ręki by bliżej przyjrzeć się fotografii, która przedstawiała Laurę i Andrzeja - byli szczęśliwi i beztroscy. Odstawiłam ramkę na swoje miejsce, opuściłam pomieszczenie i udałam się do kuchni. Po dłuższych poszukiwaniach zaparzyłam sobie herbatę i usiadłam na parapecie okna. W głowie cały czas miałam słowa Li - chyba miała rację nie potrzebnie mieszałam w życiu Andrzeja, nie potrzebnie wróciłam… Coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że muszę zniknąć z ich życia, wycofać się w cień i że to będzie ostatnie nasze spotkanie. Z bólem serca, ale muszę to zrobić. Nawet nie wiem ile tak siedziałam i obserwowałam ludzi za oknem. Umyłam kubek i schowałam z powrotem do szafki. Znalazłam klucze od mieszkania i wyszłam na zewnątrz. Spacerkiem doszłam do hali, w którym odbywał się trening delekciaków. Weszłam na halę trochę wahając się czy zostanę wpuszczona, ale nie było żadnych problemów. Pan na portierni nawet się serdecznie do mnie uśmiechnął, czym mnie zaskoczył. Odwzajemniłam gest i skierowałam swojej kroki na salę treningową, z której dobiegały odgłosy uderzanych piłek. Dzisiejszy wspólnie spędzony dzień miał być naszym ostatnim. Potem miałam zamiar usunąć się w cień.

Andrzej:
Podczas treningu nagle usłyszeliśmy jak drzwi prowadzące na nasze boisko się otwierają. Wszyscy jednak to olali, bo wcześniej wychodził nasz trener, który teraz na pewno do nas powracał.
Jednak chwilę później usłyszałem śmiech Walińskiego, który zaczął coś do mnie mówić. Zerknąłem w stronę, gdzie coś mi pokazywał i zauważyłem, że na trybunach nie pewnie zasiada Patrycja.
Momentalnie odrzuciłem piłkę i podbiegłem do dziewczyny, opierając się o barierki.
-Co Ty tutaj robisz? Coś się stało? Miałaś zaczekać w domu…
-Wiem, ale pomyślałam, że może uda mi się dostać na wasz trening i… - zaczęła się motać, a ja po prostu się do niej uśmiechnąłem. Wychylając się przez nią bardziej, ucałowałem ją przelotnie w policzek.
-Dobrze, dobrze. Tylko czy mieszkanie zamknęłaś? – pokiwała głową, a ja tylko odetchnąłem z ulgą. I jeszcze coś miałem jej powiedzieć, kiedy usłyszałem, że wraca nasz trener. Rzuciłem się z powrotem na parkiet, jednak on zauważył Patrycję.
-Wrona, romanse to po treningu! A panią proszę, żeby mi zawodnika nie rozpraszała. Bo potem niech pani sobie robi z nim, co chce.
Oboje zerknęliśmy na siebie, ale tylko ja przyjąłem to z uśmiechem. Ona odwróciła głowę, a potem wpatrzyła się w swoje paznokcie. Nie odpowiedziała na to żadnym uśmiechem.
I chyba to mnie trochę zabolało. 

Po treningu wracaliśmy razem do mieszkania, ale tylko w dwójkę. Marcin wybrał się swoim samochodem, a my urządziliśmy sobie spacerek. Ale nie, nie szliśmy za rękę czy coś w tym stylu. Było zupełnie inaczej, niż jeszcze kilka godzin temu. Znów zrobiła się taka obca. Próbowałem rozkręcić ją rozmową, ale ona tylko zbywała mnie półsłówkami. Nic nie potrafiłem od niej wyciągnąć. Już właściwie darowałem sobie rozmowę, kiedy to ona odezwała się nagle. Ni z gruchy ni z Pietruchy.
-Powiedz mi…
Zerknąłem na nią szybko, ale ona nie patrzyła na mnie, a raczej cały czas przed siebie, chociaż teraz właściwie to szła z pochyloną głową.
Co miałem jej powiedzieć? Coś wyjaśnić? Przypomnieć? Miałem się z czegoś zwierzyć?
-Tak? - zapytałem jakoś dziwnie niespokojnie.
-Bo… Jaki klub w Bydgoszczy jest najlepszy?
Z wrażenia aż przystanąłem. Pytała mnie o jakąś głupotę! Kompletną głupotę…
Westchnąłem i podałem jej nazwę. Pokiwała głową, powtarzając ją kilka razy aż zapamiętała.
A potem znów zapadła cisza.
-Dlaczego o to pytasz?
-Bo mam ochotę się zabawić – odpowiedziała, jakbym zapytał o coś oczywistego, jak na przykład skąd się znamy.
Zacisnąłem wargi, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego bym później żałował. W swoim życiu nie chciałem żałować już niczego. Dlatego też nie powiedziałem już nic. Do końca naszej wędrówki. A potem tak po prostu, bez jakiegokolwiek słowa pożegnania, ruszyła do Warszawy.
A ja dalej, kompletnie nie wiedziałem, co stało się w przeciągu tych kilku godzin, kiedy opuściłem ją, idąc na trening.


***

Sunny: Trzymamy kciuki za naszych chłopaków. Spodek dzisiaj odleci, będzie moc. Do zobaczenia wkrótce!
Nisiek: Dziś już w terminie. Mamy nadzieję, że się podoba, bo przez cały ten tydzień nie potrafiłyśmy z siebie nic wykrzesać. Wtorek zabił nas, kompletnie. Oni są jak narkotyki... Chcesz coraz więcej!
No i poza tym to... Miłego meczu. Na żywo czy w Polsacie Sport - trzymajcie mocno kciuki.
Panie Winiarski, Spodek odleci i Ty dobrze o tym wiesz! :D
Do napisania za tydzień. Pozdrawiamy, hej!