niedziela, 13 października 2013

Rozdział dziewiętnasty. Spadam. Nie czuję ciała i tylko błagam o łaskę trwania jeszcze. Spadam, zostaniesz sama.

Muzyka w tle: KLIK

Patrycja:
Co się wtedy stało? Dlaczego nic nie potrafię sobie przypomnieć? — te myśli przez cały czas pojawiały się w mojej głowie. Z Andrzejem nie było ani źle ani rewelacyjnie. Niby wszystko było w normie, ale tak jakby gdzieś wędrował. Obecny ciałem, ale nie duszą. Siedziałam przy jego łóżku, prawie w ogóle stąd nie wychodząc chyba, że tylko do toalety. Co ja narobiłam? Po co w ogóle tutaj wracałam i zburzyłam wszystko to, co było już poukładane?
-Pani Patrycjo proszę wrócić do domu i odpocząć
-Wolę zostać tutaj…
-Proszę iść odpocząć, nic mu się tutaj nie stanie jest pod dobrą opieką. Proszę się nie martwić — w efekcie końcowym pielęgniarka przekonała mnie do powrotu do domu. Teraz nic nie było ważniejsze od zdrowia Andrzeja. Ucałowałam go w czoło i opuściłam salę. Tak naprawdę nie wiedziałam czy chciałam wrócić do tego mieszkania, bo to ono o wszystkim mi przypominało. Miałam dosłownie 50 metrów do klatki schodowej, kiedy poczułam okropnie silny ból w klatce piersiowej, zdążyłam usiąść na ławeczce, chciałam wziąć głębszy oddech, ale nie mogłam. Wtedy też zaczęły wracać wspomnienia: skok, krzyki, wyciągnięcie z wody, kłótnia, ktoś wpada do wody, zapłakany Nikola, nigdzie wokół nie ma Urosa ani Andrzeja, szpital. Od kilku dobrych minut obok mnie stały pani Asia i babcia.
-Patusiu dziecko, co się dzieje? — babcia była bardzo zdenerwowana, a pani Asia zmartwiona.
-Wszystko dobrze, troszeczkę słabo mi się zrobiło — nadal trzymałam rękę na klatce piersiowej, nie widziałam twarzy, wszystko było białe, dlatego postanowiłam, z musze to z Nikoli wyciągnąć nawet siłą. Musiał mi powiedzieć, co się tam stało i dlaczego Andrzej znalazł się w szpitalu.
-Dziecko czy Ty, aby nie jesteś w ciąży? — babcia i jej zabójcze pytania.
-Nie, ciekawe, z kim… -No jak to, z kim z Andrzejkiem chyba
-Nie — miałam powiedzieć, że to raczej Laura nie ja, ale się ugryzłam w język.
-Chodźmy w takim razie na górę i zrobimy sobie herbatki — i poszłyśmy, pani Asia wzięła ode mnie torebkę i weszłyśmy do klatki. Traktowana byłam, co najmniej jak laleczka z porcelany.
-Nie jestem obłożnie chora, babciu!
-Nie wyglądasz najlepiej może wybrałabyś się do lekarza, hmm?
-Nic mi nie jest, muszę wykonać jeden telefon i wracam.
-Apropo telefonów, twoja mama do mnie dzwoniła, bo nie mogła się do ciebie dodzwonić — nie no ktoś chyba sobie płata figle.
-To chyba jakiś żart, przecież…
-Ktoś im ukradł dokumenty, byli wtedy na lotnisku, ale nie wsiedli do tego samolotu — z wrażenia aż usiadłam na kanapie, pani Asia przytuliła mnie do siebie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy same z siebie właśnie uświadomiłam sobie, że naraziłam życie Andrzeja z własnej głupoty.
-Przepraszam musze wykonać jeden telefon. — poszłam do sypialni zamykając za sobą drzwi i wybrałam numer Nikoli odebrał po 4 sygnałach.
-Hej Nikola
-Cześć Pati
-Możesz mi powiedzieć, co się z Wami dzieje?
-Z nami? Co masz na myśli?
-Z Tobą i Urosem, nie odzywacie się od tamtej pory. Nikola muszę wiedzieć, co tam się wydarzyło, proszę powiedz mi!
-No wiesz, treningi, mecze... Uros wyjechał do Włoch, też pewnie jest zajęty - usłyszałam jego niepewny głos i już wiedziałam, że coś jest nie tak.
-Nikola, o co chodzi?
-Patrycja, przecież Ci mówię, że nie mamy czasu. Nic innego...
-Kłamiesz, co się takiego stało, że to ukrywasz?
-Skąd wiesz, że coś ukrywam?
-Nikola za długo Cię znam, żeby nie wiedzieć, kiedy kłamiesz, zresztą takie rzeczy się czuje
-Nienawidzę kobiet - usłyszałam - Posłuchaj, teraz to jest naprawdę nieodpowiedni moment.
-A kiedy taki nastąpi? Za 100 lat czy może wcale?
-Dlaczego Ci tak na tym zależy? Nie wiesz, że gdy mniej wiesz, tym lepiej śpisz?!
-Jest to dla mnie ważne, nie potrafisz tego zrozumieć?! Nie, to jest sprawa wysokiej rangi inaczej bym Cię o to nie prosiła!
-Nie musisz się denerwować! - mruknął - Poczekasz aż w przyszłym tygodniu będę w Warszawie, czy...?
-Czy co? Wiesz, co ci powiem? Że wcale nie chcesz się ze mną spotkać i mnie zwodzisz, nie to nie i tak się dowiem prawdy cześć! — rozłączyłam się byłam taka wściekła na Nikolę myślałam, że można na niego liczyć, jako na przyjaciela, ale nie w tym wypadku. Kogoś chronił i coś ukrywał, ale obiecałam sobie, że się dowiem, co się tam rozegrało. Czułam się wściekła i bezradna, nikt mi nie chciał pomóc… Ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę
-Mogę na chwilkę? — w drzwiach pojawiła się pani Asia.
-Oczywiście, proszę bardzo
-Patrycja słoneczko może Ty mi powiesz, co z Andrzejem, nie mogę się z nim skontaktować, a czuję, że stało się coś złego… — no i co ja miałam powiedzieć, mamie Andrzeja?
-To znaczy, bo ja... - zaczęłam się plątać, bezradnie siadając na łóżku.
-Coś wiesz prawda? Powiedz mi, proszę. — obie siedziałyśmy na łóżku, zastanawiałam się jak mam to powiedzieć
-Poniekąd to przeze mnie…
-Co się stało Patrycja?
-Bo, bo… — z moich oczu zaczęły płynąć potoki łez. -Matko Patusiu, co się stało? -To wszystko moja wina…
-Co jest Twoją winą?
-Gdybym wtedy nie pojawiła się na tym moście…
-Matko kochana, na jakim moście, co się tam wydarzyło?
-Właśnie w tym jest problem, że nie wiem, pamiętam tylko tyle, że skoczyłam i ktoś mnie wyciągnął z wody…
-I co było dalej
-Słyszałam kłótnię, potem się ocknęłam i nie widziałam Andrzeja, nie wiedziałam, co się z nim stało, dopiero w szpitalu…
-Coś nie tak prawda?
-On leży podpięty pod jakąś aparaturą i nie jest jakby sobą, ciałem jest obecny, ale duszą gdzieś indziej, nie wiem, co się stało, to wszystko moja wina, gdybym wtedy tam się nie pojawiła nie naraziłabym jego życia…
-Patusiu dziecko to nie Twoja wina — próbowała mnie przytulić, ale się wyrwałam, nie byłam przecież tego godna nie po tym, co zrobiłam Andrzejowi
-Moja i tylko moja… — wstałam z łóżka i znów poczułam ten okropny ból w klatce piersiowej
-Patrycja, oddychaj spokojnie — słyszałam jak pani Asia do mnie mówi, uklęknęła obok mnie i trzymała za ramiona, znów te wspomnienia, ale teraz jakby troszeczkę rozjaśnione nadal to samo, ale pojawiło się coś nowego, a mianowicie pojawiła się wizja kłótni Urosa i Andrzeja, szarpali się, stali nie daleko rzeki. Powoli zaczynałam rozumieć, dlaczego Nikola nie chciał o tym rozmawiać, on doskonale wiedział, co się stało i krył Urosa. -Patrycja
-Już wszystko dobrze
-Na pewno?
-Tak…
-Zaprowadzisz mnie do Andrzeja?
-Tak
Ubrałam się i poszłyśmy do szpitala, w którym do niedawna leżałam jeszcze ja, a teraz był tam Andrzej. Postanowiłam, że poczekam na korytarzu, niech pobędą sami.
-I co powiedział lekarz? — zapytałam po jej wizycie u doktora, ale widziałam po twarzy pani Asi, że nie jest najlepiej, czyli coś poważnego.
-Patusiu, kochana... - przygarnęła mnie do siebie, przytulając do siebie mocno.
-Coś poważnego, prawda?
-Nie wiem jak Ci to mam powiedzieć, po prostu.
-Najlepiej jak najprościej, prosto z mostu
-Bo widzisz... On miał przeszczep.
-Ale jak to, dlaczego? - moje oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki, co ja narobiłam...
-Lekarz powiedział mi, że gdy go dostali do szpitala, to on już umierał. To była szybka decyzja. Jego telefon nie działał, był cały zalany. Dlatego nikogo nie powiadomili.
-To on wtedy wskoczył do wody i mnie wyciągnął... nie to nie tak miało być, dlaczego mi to robisz, Boże nie pozwól mu odejść - usiadłam na krzesełku chowając twarz w dłoniach.
-Patusiu, lekarz powiedział mi, że wszystko w porządku, musi tylko do siebie dojść. Po prostu będzie potrzebował odrobiny więcej wypoczynku.
-To w ogóle nie powinno się zdarzyć, odkąd się pojawiłam, pojawiły się same problemy. Przepraszam.... - spojrzałam na mamę Andrzeja, a on lekko się uśmiechnęła i przytuliła do siebie.
-On Cię kocha, od zawsze. Jak mogłabym być przeciwko jego szczęściu?
-Może moi rodzice mieli rację, nie jestem odpowiednią kobietą dla niego... Zresztą nie powinnam teraz stawać na drodze jego i Laury.
-Zwariowałaś chyba. On teraz najbardziej Cię potrzebuje. Widzisz gdzieś tutaj Laurę? - pokręciłam przecząco głową - No właśnie. Zresztą nie wydaje mi się, żeby to była prawda. Przecież on jest mądrym chłopakiem, zawsze się zabezpiecza, prawda? - zwariowałam, jego matka pytała mnie czy jej syn jest odpowiedzialny w łóżku?
-Tak, Laura lubi być „bajkopisarzem” to fakt, wyglądał na przejętego jak o tym mi mówił. Ona go przekonała, ale jak. Też nie uwierzyłam początkowo, ale jak powiedział, że jeden jedyny raz miał nas obie, to poczułam się wykorzystana, może gdybym inaczej wtedy postąpiła nie doszło by do tego i normalnie mógłby grać, a tak to…
-To nie Twoja wina, naprawdę. Poradzi sobie z tym. Ty jesteś dla niego ważniejsza niż siatkówka.
-Ale ja nie chcę być ważniejsza, niż ona - siatkówka, ile poświęcił czasu na to żeby osiągnąć to, co ma teraz i nagle koniec?!
-To nie będzie koniec. Wszyscy pomożemy mu w tym, żeby znowu wrócił do gry. A wiesz, dlaczego poświęcał na nią tak dużo czasu? Bo nie było Ciebie.
-I to mu wyszło na dobre, przepraszam, ale pójdę już muszę coś jeszcze załatwić. — wybiegłam stamtąd, musiałam jak najszybciej znaleźć Nikolę i poważnie z nim porozmawiać.

Andrzej:
Właściwie wszystko mnie bolało. Niby słuchałem lekarzy, którzy coś do mnie mówili, ale nie miałem siły by cokolwiek im odpowiedzieć. Czułem się naprawdę dziwnie. Niby byłem tutaj, wszystko słyszałem, widziałem i czułem, jednak… To w dalszym ciągu nie byłem ja. Co chwilę miałem jakieś wizje, czy coś w tym stylu. Trudno mi określić właściwie, co to było. Niby byłem tutaj, a nagle widziałem jakąś kobietę, dziecko w różnych sytuacjach. Czułem coś na wzór tęsknoty. A potem nagle obraz zmieniał się i widziałem jakąś pracę przy samochodach. I to, czego jeszcze nigdy nie zobaczyłem – kogoś, kto odbijał się w samochodowym lusterku. Ten ktoś mrugnął, a potem nagle wyciągnął język. I nagle obraz mi się zmienił, znów byłem w szpitalu, ale właśnie gryzłem się w wyciągnięty język.
-Andrzejku, kochanie! – usłyszałem głos jakiejś kobiety i dopiero teraz zauważyłem swoją matkę. Wyjęczałem coś, a ona usiadła obok i przytuliła mnie do swojej matczynej piersi. Cholera jasna, chciałem jej coś powiedzieć, powiedzieć, co widziałem, zapytać czy wie, co się dzieje, usłyszeć gdzie jest Patrycja, a tym czasem nie mogłem nic.
Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, o co w tym wszystkim chodzi. Czy ja umieram?

Patrycja:
Miałam wrażenie, że to wszystko nie dzieje się naprawdę, że to tylko sen i zaraz się z niego ocknę. Kupiłam bilet i wsiadłam do pociągu musiałam to zrobić, miałam tylko nadzieję, że go znajdę. Po sześciu godzinach byłam na miejscu i pierwsze miejsce, do którego poszłam była hala. I dobrze trafiłam właśnie żegnał się z kolegami i wsiadał do samochodu.
-Cześć Nikola
-Pati... Ty tutaj? - zdziwił się na mój widok tak jak jeszcze nigdy.
-Nie, wiesz rozmawiasz z moim sobowtórem. Nie chciałeś ze mną rozmawiać przez telefon, to przynajmniej teraz mnie nie zbędziesz półsłówkami.
-Nie poddasz się, prawda?
-Brawo za spostrzegawczość, nie dopóki się nie dowiem, który z Was za tym stoi. Uros czy Ty?
-To był wypadek
-Tak to się teraz nazywa?
-Posłuchaj... Byliśmy wściekli, rozumiesz? Gdyby nie to wszystko, gdyby on przy Tobie był...
-Nikogo o nic nie prosiłam?! Najlepiej by było gdybyście mnie tam zostawili, przynajmniej nie było by problemu! Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że brałeś w tym udział...
-To właśnie ja Cię nie zostawiłem i to dzięki mnie żyjesz! On nie wiedział, co ma robić, stał i nad Tobą płakał! I Uros...
-Chyba byłoby lepiej dla ans wszystkich jakbyście mnie tam zostawili. Co, Uros zwiał tak po prostu, bo co, bo wystraszył się, że go zamkną tak? Że zgłosi ktoś na policję fakt, iż próbował kogoś utopić i prawie mu się to udało?? — Andrzej płakał? To do niego nie podobne, w końcu czas zmienia ludzi widocznie w niego przypadku tak się stało.
-Patrycja... Nie mogłem nic na to poradzić, okej? Chciałem Ciebie żywą, a Andrzej... Co mogłem zrobić?
-Mogłeś temu zapobiec, zawiodłam się na Tobie…
-Patrycja, proszę...
-Pozdrów Jasmine i dziewczynki, i podziękuj Urosowi za przysługę, cześć — moje przypuszczenia okazały się trafne, Uros próbował zabić Andrzeja. Pięknie wprost przecudownie i kto okazał się temu wszystkiemu winny? Oczywiście ja…
-Patrycja, przepraszam!

Nikola:
Zawaliłem, naprawdę to zawaliłem. Nie chciałem by to tak wyszło, ale co mogłem na to wszystko poradzić, no, co? Co chwilę kląłem w myślach, bo przecież chodziło o Patrycję, o tą dziewczynę, która zawróciła w głowie mojemu bratu, która na początku była taka zagubiona… O dziewczynę, którą od początku polubiłem, nawet niektórzy mnie ostrzegali, żebym uważał i żebym się nie zapędził, czyli po prostu: bym nie wskoczył jej do łóżka. Ale przecież była Jasmine i były dziewczynki – one były najważniejsze.
Westchnąłem i nie wiele myśląc wybrałem numer swojego brata, ale gdy usłyszałem informację, że telefon znajduje się poza zasięgiem, przypomniałem sobie, że sam wrzuciłem jego telefon do wody. W tym momencie zorientowałem się, że kompletnie nie mam kontaktu ze swoim bratem. I wszystko przez tą jedną głupią akcję.
Faktycznie, co ja narobiłem?

Patrycja:
Wsiadłam w pociąg powrotny do Warszawy i przez całą drogę myślałam o tym wszystkim, co dzisiaj usłyszałam. Zabolało to, że Nikola najlepszy przyjaciel, był tchórzem i nie potrafił albo nie chciał się przyznać do błędu. Z dworca pośpieszyłam do szpitala, nie chciałam żeby pani Asia siedziała tam jeszcze do rana. Potrzebowała odpoczynku, po takim ciężkim dniu. Właśnie wychodziła z sali Andrzeja, kiedy się spotkałyśmy.
-Proszę iść do domu, ja posiedzę tutaj jeszcze
-Patusiu, powinnaś odpocząć
-Nie, wszystko jest dobrze, pani powinna wrócić do domu i się położyć, miała pani ciężki dzień
-Nie mów do mnie pani, Patusiu
-Na Ty nie wypada
-Po prostu mamo
-Nie, nie potrafię zresztą ja i Andrzej…
-Nie ważne dla mnie i tak będziesz córką — przytuliła mnie po raz kolejny tego dnia ucałowała w policzek i wyszła z budynku. Chwilę tak stałam i uśmiechałam się sama do siebie, a później weszłam na salę i usiadłam przy łóżku Andrzeja.


Laura:
Oczywiście jak to bywa, stare baby wiedzą wszystko o wszystkich nawet w takim wielkim mieście, jakim jest Warszawa. Wiedziały, że coś stało się Andrzejowi Wronie, który ratował swoją młodzieńczą miłość Patrycję Ignatowicz, zostawiając przy tym matkę swojego dziecka – Laurę Krasuską na moście, nad który również nadbiegło rodzeństwo siatkarzy – Kovaceviczowie.  Oczywiście, nie mogły zapomnieć o tym, że jeden z nich, ten młodszy – Uros, był w przeszłości chłopakiem Ignatowicz. No cholera, skąd one dostały te informacje? No, bo wiedziały wszystko, nawet to, w którym szpitalu leżał Andrzej. Oczywiście, na tym tylko skorzystałam. Jechałam go zobaczyć. Nie bałam się o niego, wiedziałam, że jest dobrze. Kochana Patrycja na pewno przy nim jest i wpatruje się w niego zakochana.
Tak myślałam podczas podróży, ale gdy weszłam tam i dowiedziałam się, gdzie znajduje się Andrzej, a potem zobaczyłam go na Sali, to… Nie byłam już taka pewna, że wszystko gra. Wpatrywał się przed siebie tępo, owszem ściskał dłoń Patrycji, ale zachowywał się tak, jakby go tutaj nie było. Przez szklane okno widziałam jej skulone ramiona – było jej źle, nie czuła się zbyt dobrze. Wiedziałam o tym doskonale, przecież znałam tą postawę, tyle lat się przyjaźniłyśmy.
Tak naprawdę to był rozrywający widok i nawet mnie – taką zimną sukę – on poruszył. Westchnęłam i odwróciłam się na pięcie. Było źle, może nawet i tragicznie w tym momencie i nie chciałam tego wszystkiego pogarszać. Nie dzisiaj. Jeszcze przyjdzie na to wszystko czas.
Kiedy popychałam drzwi, by wyjść ze szpitala, postanowiłam sobie, że i ja wymuszę troskę Andrzeja o swoją osobę. Podobno nie byłam mu obojętna. Chciałam zobaczyć czy to prawda. Czy mam jeszcze jakąś szansę, by zaingerować w ich związek, czy od tego momentu Patrycja zawsze będzie na pierwszym miejscu i nie muszę się już trudzić, bo i tak nic z tego nie wyjdzie?
Ale to wszystko okaże się w swoim czasie. Na razie niech powróci do formy – przecież jest mi potrzebny.

***
Niestety nowa część nie ukazała się w piątek, przez różne zawirowania. W końcu studia rozpoczęły się już na dobre. Może w następny piątek będzie już lepiej. A póki co to pozdrawiamy, hej!