piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział dwunasty. Gdzie jest pożądanie, będzie i płomień. Gdzie jest płomień, ktoś się oparzy, ale tylko dlatego, że parzy, nie znaczy to, że umrzesz.

Muzyka w tle: KLIK

Patrycja:
Zastukałam w mimo wszystko dobrze znane mi drzwi. Westchnęłam, rozglądając się dookoła. Sama nie wiedziałam, co tutaj robiłam i nawet zbytnio nie pamiętałam, jak się tutaj dostałam. Jedyne, co wiedziałam, to, że musiałam tu przyjechać. Otworzył mi Uros i przeraził się na mój widok, aż tak źle wyglądałam??
- Wejdź — wpuścił mnie do środka i zaprowadził do salonu, w którym siedział Nikola, bo Jasmine poszła położyć dziewczynki spać. – Nikola coś Ty znowu narobił, że Pati płacze, co?? — naskoczył na brata młodszy z Kovacewiciów.
- Nic, o co ci znowu biega chłopie? Siadaj Pat zaparzę ci herbatę. — usiadłam na sofie tak jak polecił mi to Niki. Wpatrywałam się cały czas w swoje dłonie, Nikola postawił przede mną kubek melisy i usiadł naprzeciwko. - Opowiadaj, co się stało — polecił Nikola.
- To jego sprawka tak? Wiedziałem, jak go spotkam to..
- Uros już raz narobiłeś sobie nieprzyjemności, może wystarczy — strofował go brat.
- Chyba jestem w ciąży… — w jednym momencie oboje spojrzeli na mnie na kosmitkę.
- I co zostawił Cię? Bo się dowiedział taakkk? — Uros najwyraźniej był wściekły? Za co za to, że układam sobie życie z kimś innym nie z nim?
- On nie wie, zresztą nie jestem pewna…
- Trzeba to sprawdzić
- Boję się — po policzkach zaczęły spływać coraz szybciej łzy.
- Ja się wami zaopiekuję — zaoferował Uros i przytulił mnie.
- Patrycja chodź ze mną — w pokoju pojawiła się Jasmine i wzięła mnie za rękę i poprowadziła do góry. Siedziałyśmy w łazience oczekując na wynik testu.
- Nie jestem na to gotowa, jaka ja jestem głupia!
- Hej nie mów tak. Nikola dużo opowiadał o Andrzeju i wypowiadał się o nim z serdecznością. Jeśli okaże się prawdą, że będziecie rodzicami na pewno się ucieszy.
- On tak, ale Jass ja nie mam stałej pracy, rodzice mi nie pomogą, z ledwością moja pensja starcza mi na życie, a nie chcę Andrzeja uwiązywać na smyczy.
 - Kto nauczył Cię tak siebie poniżać? Uwierz w siebie i w szczęście. Gotowa na prawdę?
- Chyba nie mam wyjścia. — wynik okazał się negatywny, jeśli powiedziałabym, że mi nie ulżyło to skłamałabym. Jeszcze nie teraz, kiedyś na pewno…
- I coo? — zapytali równocześnie, kiedy pojawiłyśmy się na dole.
- Fałszywy alarm — powiedziała Jasmine, a na ich twarzach malowała się wyraźna ulga.
- Ale ja i tak się Tobą zaopiekuję — powiedział Uros i po raz kolejny przytulił mnie do siebie. Nikola otworzył wino tak jakbyśmy coś świętowali, no poniekąd tak było. Wznieśliśmy toast i wypiliśmy po kieliszku.
- Będę się zbierać — zakomunikowałam zebranym.
- Tak po nocy? Nie ma mowy.
- Niki za niedługo mam pociąg i wracam, nie ważne czy wyrażacie na to zgodę czy nie.
- To chociaż Cię odwiozę na stację.
- Przejdę się nie mam daleko — pożegnałam się z wszystkimi i udałam się na dworzec.

Andrzej:
Westchnąłem, kiedy mieszałem w garnkach, przygotowując nam jakiś w miarę ciepły i zjadliwy posiłek. Ona siedziała przy stole i malowała paznokcie, co chwilę również piłując je ściernym pilnikiem. Fakt, trochę mi to przeszkadzało i wyraźnie jej o tym powiedziałem, ale ona stwierdziła, że gdy skończę gotować i będziemy mieli jeść, ona się stąd wyniesie razem ze swoją kosmetyczką, która leżała rozwalona na całym stole.
Zawarczałem wściekle, kiedy spróbowałem zupy pomidorowej i równocześnie usłyszałem pisk pilnika.
-Laura…
-Tak ptaszku? O co chodzi?
-Czy mogłabyś…
-Już kończę, już sekundkę. A co? Zupka już dobra?
-Tak mi się wydaje – mruknąłem.
Tak w zasadzie to byłem na nią wściekły. Nie dosyć, że harowałem jak wół na treningach to jeszcze miałem przyjeżdżać i robić jej obiadki? To ona powinna ugościć mnie czymś ciepłym, Patrycja na pewno by tak zrobiła…
-Kończ już – syknąłem – Głodny jestem.
-Już, już. To ja tylko to zaniosę. Nalej mi do tej kolorowej miseczki, dobrze misiaczku? Wiesz, że nie mogę dużo jeść. Trzeba dbać o linię.
Wyszła z kuchni, a ja wręcz schowałem twarz w dłoniach. Na co ja się pisałem? Cholera jasna, trzeba to zmienić. Trzeba coś z tym zrobić. Przecież nie mogę tak dalej żyć. No, bo przecież nie chodzi tylko o seks, zresztą tak nie było jak Patrycja była w Ameryce. Teraz się taka stała.
-Zaraz spróbujemy Twoje pyszności… - uśmiechnęła się, zasiadając przy stole i łapiąc za łyżkę, którą zaraz przeniosła do ust. Patrzyłem na jej reakcję, a ona nagle zrobiła się czerwona i zaczęła kaszleć. – O boże!
-Co?
-Za ostra! Czegoś tam dosypał? – nie rozumiejąc, spróbowałem po raz milion pierwszy, ale nie wiedziałem, o co jej chodzi.
-Dobra przecież…
-Mi nie smakuje! Nie będę jej jadła! Obrzydliwa! – ostentacyjnie odsunęła talerz wstała i ani nie dziękując poszła do pokoju.
Właściwie nie pozostało mi nic innego jak tylko wlać resztki do garnka, żeby była na później czy nawet na jutro. A jak nie będzie chciała, to niech wyrzuci. Mało mnie to obchodziło zresztą. Już kończyłem swój obiad, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi.
-Możesz otworzyć? – zawołałem.
Słyszałem jej niezadowolony głos, który mruczał coś sobie pod nosem. Ale zrobiła to, o co ją zapytałem. Uchyliła niepewnie drzwi, a ja usłyszałem drżący głos z całkowicie obcym akcentem.  Wychyliłem się z kuchni i o mało się nie udławiłem moją pomidorówką. W moich drzwiach stał Uros Kovacevic i wyraźnie był zauroczony Laurą! Nie przestawał się do niej uśmiechać.
Wstałem gwałtownie od stołu i zaraz pojawiłem się w przedpokoju. Ale oni dalej tam stali i wpatrywali się wprost w swoje sylwetki.
-Co Ty tutaj robisz? – mruknąłem, przerywając te dziwne napięcie między nimi. – Przyszedłeś podrywać mi moją dziewczynę? Kolejną zresztą?
-Przyszedłem z Tobą porozmawiać, czy mogę…
-Nie, nie zaproszę Cię. Daj mi chwilę, zaraz do Ciebie wyjdę – mruknąłem, będąc wściekły na jego bezpośredniość. Facet po prostu chciał wwalić mi się do mojego mieszkania! – odsunąłem Laurę i zamknąłem drzwi, przekręcając zamek.
-Dlaczego…? – usłyszałem słaby głos Laury
-Bo nie jest tutaj mile widziany. Nie otwieraj mu – mruknąłem, gdy zobaczyłem, co zamierza zrobić – Ja zaraz do niego wyjdę i pójdę zapytać, czego chce. A Ty masz tutaj zostać, zrozumiałaś?
-Ale…
-Laura.
-Zachowujesz się, jakbym była Twoja! Tylko Twoja!
-A nie jesteś? To wynocha – warknąłem wściekły, zarzucając na siebie jakąś bluzę, ubierając buty i wylatując na klatkę schodową, gdzie czekał na mnie młodszy z braci – Uros.

Uros:
Poszedłem tam, bo wiedziałem, że muszę to zrobić. Patrycja przez niego cierpiała, płakała, a ja po prostu musiałem mu o tym wszystkim opowiedzieć. Ona na pewno nie zamierzała tego zrobić, znałem ją przecież, to też czułem się za to wszystko w jakiś sposób odpowiedzialny.
Nie przywitał mnie za miło, za to jego dziewczyna, była przyjaciółka Patrycji była… Piękna. Fakt, widziałem ją kiedyś, ale teraz, wyglądała bajecznie. A to, co zrobił wtedy Andrzej? On traktował kobiety jak lalki, jak kogoś, kto ma być podporządkowany tylko jemu. Współczułem Patrycji. Bardzo.
-Czego chcesz? – warknął na mnie, kiedy wyleciał z mieszkania.
-Pogadać o Patrycji.
-Co znowu jej zrobiłeś? – westchnął, zakładając ręce na biodra – No słucham!
-Raczej, co wyście zrobili.
-O czym Ty mówisz?
-Ona myślała, że jest z Tobą w ciąży, idioto! Nie wiesz jak się zabezpieczać? Musisz narażać ją na coś takiego? Na bycie matką w takim wieku?
-Ale…
-Nie, nie wpadliście. Masz szczęście, bo chyba bym Cię kurwa rozszarpał, człowieku! Na przyszłość sobie uważaj, okej? Pamiętaj, że we mnie zawsze będzie miała kogoś bliskiego, czy to Ci się podoba czy nie!
-Skąd wiesz, że?
-Przyjechała do Nikoli zaryczana jak nie wiem, kto! I nie było to szczęście!
-Mówisz prawdę?
-Teraz sam się domyśl, czy mówię prawdę. I co? Zgadniesz? – warknąłem wściekły i ruszyłem schodami w dół.
I zostawiłem go tam, przeklinającego głośno w swoim ojczystym języku. A potem, gdy nagle byłem przy drzwiach wejściowych z klatki usłyszałem jak wrzeszczy, coś na wzór „idjota”. Nie wiem, co to znaczyło w ich języku, ale… Chyba nie bardzo się cieszył.

Andrzej:
Nie wiedziałem, co z sobą zrobić. Patrycja w ciąży? Ze mną? Po tej jednej chwili zapomnienia? Nie tak miało być. Nie miałem jej zapładniać! Nie miałem zostać ojcem, a ona matką i… To nie tak miało być.
Wbiegłem do mieszkania, ale kompletnie nie zwróciłem uwagi na Laurę, która pałętała mi się pod nogami. Wiedziałem, że ona o wszystkim wie, nie wierzę, że nie podsłuchiwała. Ale miałem to teraz w nosie, jak najszybciej musiałem znaleźć się w domu Patrycji. Musiałem dowiedzieć się prawdy, bo sam nie wiedziałem, jak jest naprawdę?
Będziemy rodzicami? Nie będziemy? Swoją drogą jak to strasznie brzmiało… Być rodzicem. Boże, nie teraz!
Chwyciłem kluczyki z samochodu wraz z dokumentami i kompletnie nic nie mówiąc Laurze, ruszyłem do drzwi.
-Jedziesz do niej, prawda? – zignorowałem to – Ona zawsze będzie ważniejsza.
-Tak plącze życie – mruknąłem i postawiłem nogę za progiem, zaraz zamykając za sobą drzwi.

Patrycja:
Podróż minęła mi szybciutko, postanowiłam wstąpić do babci i zobaczyć, co porabia. Kiedy weszłam do mieszkania zamarłam, babcia stała na taborecie i wieszała firanki.
-Babciu, co Ty robisz? — zapytałam zostawiając rzeczy w przedpokoju, wchodząc do salonu.
-A wieszam sobie firanki, bo wiesz Patrysiu tamte już dość długo wisiały i wyblakły już
-Mogłaś zadzwonić do mnie przyjechałbym i je zmieniła.
-Już nie rób ze mnie zgrzybiałej babci jeszcze potrafię sama coś zrobić.
-Nie mów tak, daj ja je powieszę — weszłam na stołek i zaczęłam zapinać nowiusieńkie firanki.
-Patusiu uważaj na siebie — usłyszałam słowa babci i chwilę później prawie wypadłam z okna. To były sekundy, stałam na palcach i zapinałam żabki na zakładkach firanki, kiedy się zachwiałam i w ostatniej chwili złapałam się framugi okna. Bo inaczej leżałabym już na chodniku i nie byłoby, co zbierać. Na dole zobaczyłam postać, było ciemno i nie widziałam z bardzo twarzy, ale kiedy latarnia się zapaliła ujrzałam przerażenie w oczach Andrzeja. Tak teraz pewnie sobie myślał, że chcę skoczyć z 4 piętra bloku, bo mi życie nie miłe. No już lecę, jeszcze mi nie spieszno na tamten świat.
-Już skończyłam, następnym razem babciu poproś o pomoc kogoś.
-Dobrze już dobrze, chodź na herbatkę i serniczek. — babcia zawsze wiedziała jak udobruchać moje serce.

Andrzej:
Czułem, że będzie u babci. Właściwie to najpierw ja miałem do niej zajść, zapytać czy nie wie może gdzie jest Patrycja, ale nie musiałem tego robić. Wystarczyło, że spojrzałem w okna i już wiedziałem, że ona tam jest. Stała, myślę, że na stołku i zawieszała babci firanki. Śmiała się, a potem nagle chwyciła okna. Zrobiło jej się słabo? Czyli to prawda. Mogła być w ciąży. A może… Może, chciała wyskoczyć? Miała tego dosyć? Babcia była w innym pomieszczeniu i…?
A potem zauważyłem, że spojrzała wprost na mnie, pokręciła głową i stamtąd zeszła. A ja? A ja wycofałem się, to znaczy ruszyłem w kierunku jej mieszkania. Wiedziałem, że prędzej czy później tam właśnie się pojawi. Gdyby nie… Wiedziałem, gdzie wrócić.

Wróciła, gdy było już późno. Było bardzo późno. Ja zdążyłem już wypić kilka, a może i kilkadziesiąt piw? Sam nie wiem, ale długo na nią czekałem. Po co piłem? Miałem taką jakąś wewnętrzną potrzebę, taka myśl kołowała mi się w głowie, że jeżeli tego nie zrobię to… Nie pogadam z nią. Nie dam rady. Nie zrobię tego. Ale przecież ja nie byłem tchórzem, nie byłem taki.
Ruszyłem w stronę klatki, kiedy ona podeszła pod dom i właściwie, zaraz znalazłem się obok niej. Czułem to, że wystraszyła się, kiedy chwyciłem ją za dłoń. Tą z moim pierścionkiem.
-Co Ty tutaj robisz? – syknęła, kiedy ja zacząłem coś tam tłumaczyć – Jezu, Andrzej, jesteś pijany!
-Pijany? Nie! Ja tylko opijałem radosną nowinę, że będę tatusiem. – jęknąłem, patrząc na nią – Nie cieszysz się?
-Jeżeli wpadliście z Laurą, no to gratuluję tatuśku – mruknęła, ale widziałem, że w jej oczach pojawiły się łzy – Okej, pochwaliłeś się, a teraz zostaw mnie. Puść.
-Pati, przecież nie wpadłbym z Laurą. Mowa tu o nas… O naszym dzieciaczku.
-Jesteś pijany.
-Ale kontaktuje. No, to powiedz mi. Będę miał synka czy córeczkę? – drążyłem dalej.
-Co…
-Uros u mnie był. Nie wiem, czy mówił prawdę. Wpadliśmy? Nosisz moje dziecko? Powiedz mi Patrycja, bo oszaleję.
-Nie ma żadnego dziecka.
-Na pewno? Nie ukrywasz tego przede mną? Nie ograniczysz mi opieki? Dasz mi szansę…
-Andrzej, nie ma żadnego dziecka.
-A może już usunęłaś? Poroniłaś? Dlatego chciałaś skakać z okna u babci? Pati, kochanie, wiesz, że…
-Andrzej do jasnej cholery z Tobą! Nie ma żadnego dziecka! Nie jestem z Tobą w ciąży i nigdy nie będę, zrozumiałeś to czy kurwa mam Ci narysować, zaśpiewać czy co?!
Spojrzałem na nią urażony. Traktowała mnie jak dzieciaka, ale skąd ja miałem wiedzieć, jak jest naprawdę?
-Ufam Ci, ufam Ci, że tak jest, bo jak będzie inaczej, to jak Boga kocham…
-Boga do tego nie mieszaj.
-Fakt, jesteśmy tylko my. Prawda? Tylko my… Zawsze tylko my we dwoje.

Nawet nie wiem, co działo się potem. Przebudziłem się w środku nocy i rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w sypialni Patrycji. A ona spokojnie leżała obok mnie. Nie wiele myśląc, przyciągnąłem ją do siebie. Ocknęła się na chwilę, ale z uśmiechem błąkającym się na ustach, wtuliła się w mój nagi tors. Ucałowałem ją we włosy, a ona jeszcze zdążyła zapleść nasze dłonie razem i ponownie miarowo oddychała.

***
Pięć stron. Na koniec tak słodko, bo… tak musiało być. Kończą się wakacje i znów wrzesień. O nie… Oby to wszystko szybko zleciało, a najlepiej niech czas stanie w miejscu.
Pozdrawiamy, hej!

2 komentarze:

  1. I kocham piątki ! Właśnie dlatego że są rozdziały !!!
    Więc tak już myślałam ze Patrycja i Wronka zostaną rodzicami a tu psikus:P Ale Uros jaki troskliwy szok normalnie. Myslałam że on ma nie po kolei a ty taki miły, że sie zaopiekuje i w ogóle... No No. I jemu się spodobała Lura??? I wzajemnie?? Szooook jeszcze większy. Ale pasują do siebie. Swoją drogą to ta Lura mnie wkurza. Najpierw piłuje paznokcie potem wybrzydza co do zupy... No co to ma być? A rozmowa Urosa z Wronka była bardzo ciekawa. A Andrzej oczywiście do końca nie ogarnie wszystkiego, poźniej sie napije i wychodzą takie komiczne sytuacje. Bo musze przyznać że mnie rozbawił tymi swoimi słowami po pijaku. :P No i troche upierdliwy był.. Ale skończyło się pięknie romantycznie i słodkoo:) Aż się uśmiechnęłam na końcu.
    Poprawiłyście mi mój podły humor tym rozdziałem. Dziękuje za to że piszecie takie cudo !
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę mam problem, żeby zaskoczyć zawsze, jak czytam początek rozdziału, w jakim momencie co się dzieje.
    Hmm chyba oboje są mocno niezdecydowani, raz sie kochają, raz mają dość, zachowują jak dzieci i w ogóle.
    Nie wiem na przykład, po co Andrzej jest z Laurą i czemu był niby zazdrosny o Urosa w drzwiach.
    Niepotrzebnie się też spijał przed tą wizytą, ale no niech będzie. Poratowała go schronieniem
    Strasznie chaotyczne te ich relacje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń