W tle: KLIK
Andrzej:
Ta cała ostatnia akcja nie dawała mi spokoju. Żyłem myślą, że nie potrafiłem jej tak od razu rozpoznać, że nie skojarzyłem swojego prezentu… Jednym słowem: Że spierdoliłem to na całej linii. Musiałem ją odnaleźć, nie mogłem pozwolić na to, żeby mi gdzieś umknęła.
Zahamowałem gwałtownie, gdy skończyłem parkować na parkingu w pobliżu parku. Skoro gdzieś tutaj pracowała, to może będzie się tu gdzieś kręcić… A tym razem, na pewno mi się tak łatwo nie wywinie!
Wsunąłem kluczyki do przedniej kieszeni, chowając również ręce. Rozejrzałem się dookoła. Właściwie to nie wiedziałem, gdzie by mogła pracować. Lodziarnia? Kawiarnia? Spożywczy? Westchnąłem. To wcale nie wydawało się takie łatwe, jak myślałem. Bo co? Będę chodzić i sprawdzać, gdzie by mogła obsługiwać klientów?
Ja to nie raz mam idiotyczne pomysły.
Zrezygnowany usiadłem na ławce. Do 14 brakowało kilkunastu minut. Być może skończy pierwszą zmianę, albo dopiero przyjdzie na drugą. Muszę zaczekać, by się o tym dowiedzieć.
-No, no. Kogo my tutaj mamy. – usłyszałem głos za sobą, więc się odwróciłem. Przede mną stał ten sam facet, który zaatakował wtedy Patrycję.
Momentalnie ruszyłem do niego, a tamten spojrzał na mnie z rozbawieniem, zupełnie jakby nic sobie z tego nie robił. Zerknął na mężczyznę za sobą. Łypnąłem szybko – skądś gościa kojarzyłem, ale za nic nie potrafiłem przypomnieć sobie skąd.
-Czego chcesz?
-Chciałem Cię tylko ostrzec. Bo wiesz… Nie zbliżaj się do mojej dziewczyny, chłoptasiu.
-To już nie jest Twoja dziewczyna.
-A kto Ci tak powiedział? – wybuchnął mi śmiechem w twarz, a ja napiąłem się cały – Ona zawsze będzie moja.
-Akurat wróciła tutaj, więc już nie jest Twoja.
-Ah, więc myślisz, że wróciła tutaj dla Ciebie? Poczekaj, poczekaj. Ty zapewne jesteś Andrzej Wrona, niespełniona miłość naszej Patrysi. Och i akurat uratowałeś swoją ukochaną z moich rąk! Jakie to bohaterskie!
-Uros…
-Nikola, nie wtrącaj się. Dobrze wiesz, że muszę to sobie z nim załatwić.
Nikola… Mój Boże, to był sam Nikola Kovacević! Oczywiście, miałem do czynienia również jego młodszym bratem – Urosem.
-Jesteś Uros? – zapytałem roześmiany – I Patrycja Cię chciała? Młodszego? Serio?
-Ja przynajmniej dałem jej to, czego Ty nigdy jej nie dałeś. Bo z niej zrezygnowałeś.
-Nigdy z niej nie zrezygnowałem! – huknąłem rozjuszony – To, że Ty byłeś, kiedy mnie nie było, nie znaczy, że jesteś lepszy! Bo teraz to Ciebie Patrycja nie chce!
-A co? Może teraz nagle Ciebie chce, co? Ona jest zagubiona, zwariowała, nie wie, co ma z sobą zrobić. Ale ja jestem tutaj po to, by jej to pokazać.
-Nie powinieneś trenować do nowego sezonu?
-Tylko zwykłe szaraczki trenują. Niektórzy dalej mają wakacje, są w kraju swojej ukochanej i tylko czekają, aż zamoczą – usłyszałem i już nie wytrzymałem, ruszyłem w jego stronę.
Strzeliłem go w pysk, zatoczył się niemal tak samo jak wtedy, wieczorem, i znów upadł. A kiedy wstał na nogi, zaraz dobiegł do mnie. Patrząc na jego posturę, czułem, że to wcale nie będzie takie miłe spotkanie. – Boli Cię to, prawda? Że to nie Ty ją rozdziewiczyłeś, że to nie o Tobie będzie myśleć, gdy będzie wspominać pierwszy raz?
-Zamknij się!
-Czyli jednak Cię to ruszyło…
-Kurwa mac, nie udzielaj się, jeżeli nie wiesz o wszystkim! – syknąłem i po prostu popchnąłem go na ziemię. Uderzył głową o kostkę brukową, ale znów się podniósł. Był twardy i silny, jasna cholera. – Jesteś pierdolonym Serbem, który huja wie o Polakach!
Naparł na mnie i tym razem to ja leżałem na ziemi. Niby mówi się, że leżącego się nie kopie, ale w tym momencie, a zwłaszcza w kulturze innych krajów jak Serbia, to nie obowiązywało. Stał nade mną i kopał mnie w krocze, a potem w brzuch. Robiło mi się coraz gorzej. A kiedy zbliżał się już do twarzy, usłyszałem krzyk Nikoli, który prosił go, by tego nie robił. Tamten jedynie prychnął, pochylił się nad moją twarzą i sprzedał mi taką pięść, że myślałem, że wypadną mi zęby.
Ale nie. W ustach czułem tylko posmak krwi, bez żadnych ułamków zębów. Zrobiło mi się słabo, kiedy spostrzegłem, że znów podnosi na mnie nogę. Ale nic nie zrobił, bo zmienił zdanie. Po prostu splunął na mnie.
-Nigdy nie mów, że jestem pierdolonym Serbem, który nic nie wie o Polakach, bo chyba jestem jedyną osobą, która tak dobrze zna Patrycję. I ostrzegam Cię, żebyś się nie wtrącał, bo to była tylko lekka nauczka, nie każ mi, żebym pokazał Ci coś więcej.
I po prostu odszedł. A ja leżałem jak długi, próbując wrócić do rzeczywistości. Nie czułem żadnej kości, żadnego mięśnia. Było mi słabo jak cholera. Już zamykałem oczy, by dosłownie na chwilę odpocząć, gdy ktoś zaczął mnie szarpać. Przez mgłę zobaczyłem Laurę.
-Co Ty tutaj robisz?
Uros:
Nie miał prawa mnie osądzać. Nie wiedział, kim tak naprawdę byłem, co przeżyłem. Byłem siatkarzem i znałem Patrycję. Super, świetnie. Ale to nie upoważniało go do tego, by mnie obrażać. Nie znał mnie, jako człowieka, a nawet i jako gracza. Nie wiedział o niczym.
Ze złości kopnąłem najbliżej leżący kamyczek, a tamten poleciał pod nogi jakiejś młodej dziewczyny, która spojrzała na mnie z wściekłością, biegnąc dalej i krzycząc coś, zbliżając się do faceta, którego dopiero co skopałem. Pochyliła się nad nim, szarpiąc niemiłosiernie.
-Czyżby miał dwie? – prychnąłem, a Nikola pokręcił głową z dezaprobatą– O co Ci chodzi?
-Za ostro go potraktowałeś bracie.
-Za ostro? Za ostro? Czy Ty słyszałeś, co on do mnie mówił?
-To nie ważne…
-Nikola, po czyjej Ty jesteś stronie?
-Po żadnej. Dla mnie to jest chore. Wróciła tutaj, a Ty ją prześladujesz. Daj jej żyć.
-Nie dam jej żyć przy nim!
-Skąd wiesz, że przy nim?
-Bo pamiętam, co mi kiedyś mówiła – mruknąłem poirytowany – Doskonale pamiętam jej słowa!
To była rozmowa zaraz po tym, jak powiedziałem, że bardzo ją lubię i chciałbym, żebyśmy spróbowali życia ze sobą. Pamiętam, jak tamte słowa cholernie mnie zabolały. W sumie może nie tyle, co zabolały, ale pozazdrościłem temu, o którym mówiła. Opowiadała mi, że rodzice wymusili na niej wyjazd z kraju, z Polski do USA. Że to był dla niej koniec świata, mimo, że udawała przed przyjaciółmi, że przecież nic się nie dzieje. I w końcu, że zostawiła tam naprawdę ważną dla niej osobę. To był chłopak, ale nie jej. Raczej tylko świetny przyjaciel, z którym razem do siebie świrowali. Opowiadała, że czuła, że gdyby nie wyjechała, niedługo później staliby się parą. To miało zdarzyć się na jego studniówce, Miała być z facetem, który był od niej trzy lata starszy. I który był siatkarzem. Pamiętam, że wtedy mówiła mi jak się nazywa i pytała, czy może kiedyś przeciw niemu grałem, ale teraz nie wiem, nie pamiętam czy faktycznie tak było.
-Tak? To, co Ci wtedy powiedziała?
Przepraszam Uros, ale to jest bez sensu. Ja nie długo wracam do Polski. A gdy już tam się znajdę, będę walczyła z całych sił, by go odzyskać. By choć na chwilę znaleźć się w jego pobliżu, by… Zamienił ze mną chociaż kilka słów. Będę o to walczyła i proszę, nie sprawiaj, by mi się to nie udało. To jego kochałam i to o nim myślałam przez kilka lat. A teraz wcale nie będzie inaczej.
-Że jeżeli kiedykolwiek wróci do Polski… Będzie walczyła o to, by znów znaleźć się w jego pobliżu.
-Wiesz, że w takim razie nie masz szans?
-Wiem, ale nie dam jej tak łatwo odejść. Za bardzo ją…
-Kochasz? Nie Uros, Ty ja tylko pożądasz. To było widać. Nie zniesiesz myśli, wiedząc, że on ją ma. - Spojrzałem na niego i momentalnie rzuciłem się w jego stronę. Przewaliłem go na kamienną ścieżkę. Jęknął z bólu, a ja strzeliłem mu jeszcze w twarz. – Dokładnie o to mi chodzi. Dobrze wiesz, że mam rację!
-Gówno wiesz, Nikola! – wrzasnąłem i nie zwracając uwagi na leżącego brata, ruszyłem przed siebie.
Andrzej:
Ocknąłem się na parkowej ławce. Laura siedziała obok mnie i wpatrywała się we mnie ze strachem. Chwyciłem się za tył głowy, a kiedy spostrzegłem, że krwawię jak zarzynana świnia, zacząłem głęboko oddychać. Chwyciła mnie za rękę.
-Błagam, nie odpływaj. Andrzej, słyszysz?
Pokiwałem głową, a ona przytknęła do moich ust zimną wodę mineralną. Łapczywie ją łykałem, ale to nie pomagało. Okropnie się czułem. Nie mogłem oddychać. Nie mogłem nic powiedzieć. Mogłem tylko oprzeć się o ramię Laury i ponownie zamknąć oczy.
-Co Oni Ci zrobili… – usłyszałem jak przez mgłę.
Uchyliłem zmęczone powieki i rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w doskonale znanym mi pokoju, bo w czterech ścianach Laury. Próbowałem się podnieść, ale ostrzegła mnie, by tego nie robić. Więc tylko tak leżałem i wręcz byłem przez nią obsługiwany. Nadskakiwała mi jak nigdy.
I właściwie było tak przez następne kilkadziesiąt godzin.
W końcu mogłem wybrać się na spacer. Sam, bez żadnej nadskakującej mi Laury. Wiem, nie powinienem narzekać, w końcu to było bardzo miłe z jej strony, ale później już zaczęło mnie to denerwować. Zachowywała się, jakbym nagle miał umrzeć. Pytała mnie, co chwilę, czy mi czegoś nie trzeba i czy dobrze się czuje. Na początku, faktycznie, mówiłem jej prawdę. Ale potem nawet jak czułem się gorzej, nie dawałem tego po sobie poznać. Chciałem, żeby w końcu dała mi spokój, bo tylko tam mogłem się lepiej poczuć. Zresztą dziwiło mnie to strasznie. Nigdy taka nie była, o co jej nagle mogło chodzić, do cholery?
Spokojnie usiadłem sobie na ławce, tej co ostatnio i wpatrywałem się w okolicę. Teraz już musiałem ją zobaczyć. Przecież niemożliwe, żebym miał takiego pecha, by jej tu nie zastać. A wiedziałem, że gdzieś tutaj pracuje!
Siedziałem tak jeszcze chwilę, gdy nagle postanowiłem wybrać się na kawę do pobliskiej kawiarenki. Laura nie pozwalała mi jej pic, mówiąc, że… Właściwie, cholera wie, co ona wtedy mówiła. Przestawałem jej kompletnie słuchać.
Wstałem z ławki i powolnym krokiem dotarłem do działających jeszcze ogródków. Kilkorgu ludzi siedziało i zajadało się lodami, popijając mrożoną kawę. Dokładnie taką, o jakiej marzyłem przez te kilkadziesiąt godzin.
Otworzyłem drzwi prowadzące do drewnianego pomieszczenia, a dzwoneczek nade mną oznajmił, że w środku znalazł się nowy klient. Rozejrzałem się. Było tutaj niezwykle klimatycznie. Jakaś kelnerka obsługująca stolik obok poprosiła mnie, bym usiadł i po zebraniu zamówienia, zapowiedziała, że ktoś zaraz do mnie przyjdzie. Zgodziłem się i odsunąłem krzesło, rozglądając się dookoła, a głównie to wpatrując się za okno.
Szczerze mówiąc, kawiarenka znajdowała się wręcz w idealnym punkcie Warszawy. Zastanawiałem się, dlaczego nigdy mnie tutaj nie zawiało. Ale w sumie za chwilę sam odpowiedziałem sobie na to pytanie: Była siatkówka i Laura. A w momencie, gdy wyjechała Patrycja, nienawidziłem Warszawy. Właśnie dlatego wtedy wybrałem Częstochowę i tamtejszy AZS.
Czy żałowałem?
Nie wiem, czy gdyby nie to, dostałbym się do takiego klubu jak Bydgoszcz. A było mi tam naprawdę dobrze – zarząd, klub, koledzy, miasto… Wszystko było takie super!
-Proszę, pańska kawa. – usłyszałem znajomy mi głos, więc przerwałem swoje rozmyślania i szybko odwróciłem głowę w stronę, gdzie stała kobieta. A gdy ją zobaczyłem… Bardzo miło się zaskoczyłem. Bo właśnie oto przede mną stała moja odnaleziona Patrycja.
Patrycja:
Po wczorajszej awanturze i pojawieniu się znikąd Andrzeja miałam już wszystkiego serdecznie dość. Myślałam, że chociaż sen przyniesie ukojenie, ale oczywiście wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Jego oczy były przepełnione jednocześnie: bólem, smutkiem, radością i jednocześnie wściekłością. A ja stamtąd uciekłam jak zwykły tchórz. Moje serce po raz kolejny zostało rozdarte. Wspomnienia wróciły jak bumerang, zaczęłam cholernie żałować tego, że wtedy się nie odzywałam. To był mój największy życiowy błąd. Szkoda, że zrozumiałam dopiero teraz… jak to mówią lepiej późno niż wcale. Jaka ja byłam wtedy głupia, strasznie tęskniłam za naszymi wygłupami, rozmowami. Kilka razy nawet chciałam wrócić do Polski, ale rodzice mi tego surowo zakazali. Jestem cholernie zła na siebie i na nich, ale teraz to wszystko i tak na nic…
-Pat zaniesiesz zamówienie do stolika nr 3? — moje rozmyślania przerwał głos Justyny.
-Jasne. — uśmiechnęłam się do niej i zabrałam mrożoną latte i tiramisu i skierowałam swoje kroki do stolika.
-Proszę pańska kawa. — odezwałam się do mężczyzny siedzącego przy stoliku. Na dźwięk mojego głosu odwrócił swą twarz w moim kierunku. Zamarłam. Moim oczom ukazała się twarz Andrzeja, ale nie ta, co zwykle, tym razem była ona nieźle poobijana…
-Andrzej... Matko kochana, co się stało? - mruknęłam, drżącymi dłońmi stawiając tacę i bezwładnie opadając na krzesło naprzeciwko siatkarza.
-Nie udawaj, że Cię to interesuje - warknął, przy okazji sycząc z bólu i trzymając się za rozciętą wargę.
Zrobiło mi się go żal, tak cholernie żal. Czułam, że to było powiązane z moim wcześniejszym spotkaniem Urosa w parku. Zacisnęłam zęby, próbując powstrzymać napływające łzy do kącików moich oczu. Nie mogłam się rozpłakać, bo cała bym się rozmazała, a przecież byłam w pracy i jakoś musiałam obsługiwać swoich klientów.
-Trzymaj tą kawę, przyłóż do warg - pouczyłam go, pociągając nosem dyskretnie, a tamten wręcz wyszarpał napój z mojej dłoni i mrużąc oczy, przystawił sobie szklankę do ust.
-No to co? Powiesz mi, co się stało? - mimo, że Justyna obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, gdy była zmuszona przejąć moje kolejne zamówienie, postanowiłam, że wyciągnę to od niego.
-Przestań... Idź do klientów.
-Nie przestań, tylko mów! Kto Cię tak urządził?
-Naprawdę chcesz wiedzieć? - pokiwałam głową - Naprawdę?! Twój ukochany, z braciszkiem jak mniemam! - warknął znowu.
-Uros z Nikolą? Niemożliwe, na pewno nie.
-Nie? To trzeba było być tam, to byś się przekonała, że to jednak byli Oni!
-Andrzej, posłuchaj... Znam ich i...
-Nie, teraz to Ty mnie posłuchaj! - ścisnął moją dłoń tak mocno, że aż syknęłam z bólu, na co goście przy stoliku obok aż dziwnie się na nas spojrzeli. – Obroniłem Cię w parku tylko i wyłącznie przez przypadek. Fakt, kiedyś byłaś mi naprawdę bliska. Ale to było kiedyś! Zanim wyjechałaś, zanim mnie zostawiłaś, gdy ja Cię tak mocno kochałem! – spojrzałam na niego zaskoczona – Nigdy Ci tego nie powiedziałem, prawda? Nie miałem kiedy. Chciałem to zrobić odpowiednio chociażby na zabawie studniówkowej. Ale kazałaś mi iść na nią z Laurą, tak po prostu z tego zrezygnowałaś. Nigdy też nie przyjechałaś. Więc teraz nie udawaj, że chcesz mnie wysłuchać, albo że jesteśmy przyjaciółmi, bo nimi nie jesteśmy. Zniszczyłaś to te kilka lat temu. Teraz jesteśmy dla siebie zupełnie obcy. A wiesz, że wtedy mogłaś mieć wszystko?
-Ale…
-Zajmij się swoim ukochanym i wracaj tam skąd przyjechałaś.- syknął - Zostaw mnie w spokoju. Daj mi normalnie żyć dziewczyno!
Zabolało. Miałam tego wszystkiego świadomość, ale chyba jeszcze miałam odrobinę nadziei, że może kiedyś będzie tak jak było. A po tych słowach… Właściwie to nie wiedziałam, co chce mi przekazać, ale nie zdążyłam się o to zapytać, bo on po prostu bez słowa wstał i kuśtykając do drzwi, wyszedł. Na krótką chwilę jeszcze odwrócił się w moją stronę z takim dziwnym spojrzeniem, ale to było za krótko, bym mogła go dogonić mimo jego nie dyspozycyjności.
Andrzej:
Wyszedłem z kawiarenki i jeszcze na krótką chwilę odwróciłem się w jej stronę. Ale ona nadal tam stała i wpatrywała się w moją sylwetkę przez szybę.
Właściwie, to myślałem, że za mną wyjdzie. Wydawało mi się, że jeszcze chce coś mi powiedzieć, że… Może mnie zatrzyma? Jednak nic takiego się nie stało. Nie miałem, na co czekać. Miała pracę. A ona wcale nie była ważniejsza ode mnie. Od tego, który uratował ją w parku i sam przez to cierpiał. Od tego, który mimo jej nie obecności, kochał ją jak wariat. Który… Nadal ją kochał.
Darowałem to sobie wszystko i po prostu w miarę żwawym krokiem odszedłem stamtąd.
Gdyby tylko chciała… Mogła mnie zatrzymać.
Patrycja:
-Juśka muszę na chwilę wyjść, proszę Cię zastąp mnie.
-Pati! Zaczekaj nie można tak! — wybiegłam z kawiarni, wiem, że źle robię, ale muszę to załatwić jak najszybciej. Spraw niecierpiąca zwłoki…
Ta cała ostatnia akcja nie dawała mi spokoju. Żyłem myślą, że nie potrafiłem jej tak od razu rozpoznać, że nie skojarzyłem swojego prezentu… Jednym słowem: Że spierdoliłem to na całej linii. Musiałem ją odnaleźć, nie mogłem pozwolić na to, żeby mi gdzieś umknęła.
Zahamowałem gwałtownie, gdy skończyłem parkować na parkingu w pobliżu parku. Skoro gdzieś tutaj pracowała, to może będzie się tu gdzieś kręcić… A tym razem, na pewno mi się tak łatwo nie wywinie!
Wsunąłem kluczyki do przedniej kieszeni, chowając również ręce. Rozejrzałem się dookoła. Właściwie to nie wiedziałem, gdzie by mogła pracować. Lodziarnia? Kawiarnia? Spożywczy? Westchnąłem. To wcale nie wydawało się takie łatwe, jak myślałem. Bo co? Będę chodzić i sprawdzać, gdzie by mogła obsługiwać klientów?
Ja to nie raz mam idiotyczne pomysły.
Zrezygnowany usiadłem na ławce. Do 14 brakowało kilkunastu minut. Być może skończy pierwszą zmianę, albo dopiero przyjdzie na drugą. Muszę zaczekać, by się o tym dowiedzieć.
-No, no. Kogo my tutaj mamy. – usłyszałem głos za sobą, więc się odwróciłem. Przede mną stał ten sam facet, który zaatakował wtedy Patrycję.
Momentalnie ruszyłem do niego, a tamten spojrzał na mnie z rozbawieniem, zupełnie jakby nic sobie z tego nie robił. Zerknął na mężczyznę za sobą. Łypnąłem szybko – skądś gościa kojarzyłem, ale za nic nie potrafiłem przypomnieć sobie skąd.
-Czego chcesz?
-Chciałem Cię tylko ostrzec. Bo wiesz… Nie zbliżaj się do mojej dziewczyny, chłoptasiu.
-To już nie jest Twoja dziewczyna.
-A kto Ci tak powiedział? – wybuchnął mi śmiechem w twarz, a ja napiąłem się cały – Ona zawsze będzie moja.
-Akurat wróciła tutaj, więc już nie jest Twoja.
-Ah, więc myślisz, że wróciła tutaj dla Ciebie? Poczekaj, poczekaj. Ty zapewne jesteś Andrzej Wrona, niespełniona miłość naszej Patrysi. Och i akurat uratowałeś swoją ukochaną z moich rąk! Jakie to bohaterskie!
-Uros…
-Nikola, nie wtrącaj się. Dobrze wiesz, że muszę to sobie z nim załatwić.
Nikola… Mój Boże, to był sam Nikola Kovacević! Oczywiście, miałem do czynienia również jego młodszym bratem – Urosem.
-Jesteś Uros? – zapytałem roześmiany – I Patrycja Cię chciała? Młodszego? Serio?
-Ja przynajmniej dałem jej to, czego Ty nigdy jej nie dałeś. Bo z niej zrezygnowałeś.
-Nigdy z niej nie zrezygnowałem! – huknąłem rozjuszony – To, że Ty byłeś, kiedy mnie nie było, nie znaczy, że jesteś lepszy! Bo teraz to Ciebie Patrycja nie chce!
-A co? Może teraz nagle Ciebie chce, co? Ona jest zagubiona, zwariowała, nie wie, co ma z sobą zrobić. Ale ja jestem tutaj po to, by jej to pokazać.
-Nie powinieneś trenować do nowego sezonu?
-Tylko zwykłe szaraczki trenują. Niektórzy dalej mają wakacje, są w kraju swojej ukochanej i tylko czekają, aż zamoczą – usłyszałem i już nie wytrzymałem, ruszyłem w jego stronę.
Strzeliłem go w pysk, zatoczył się niemal tak samo jak wtedy, wieczorem, i znów upadł. A kiedy wstał na nogi, zaraz dobiegł do mnie. Patrząc na jego posturę, czułem, że to wcale nie będzie takie miłe spotkanie. – Boli Cię to, prawda? Że to nie Ty ją rozdziewiczyłeś, że to nie o Tobie będzie myśleć, gdy będzie wspominać pierwszy raz?
-Zamknij się!
-Czyli jednak Cię to ruszyło…
-Kurwa mac, nie udzielaj się, jeżeli nie wiesz o wszystkim! – syknąłem i po prostu popchnąłem go na ziemię. Uderzył głową o kostkę brukową, ale znów się podniósł. Był twardy i silny, jasna cholera. – Jesteś pierdolonym Serbem, który huja wie o Polakach!
Naparł na mnie i tym razem to ja leżałem na ziemi. Niby mówi się, że leżącego się nie kopie, ale w tym momencie, a zwłaszcza w kulturze innych krajów jak Serbia, to nie obowiązywało. Stał nade mną i kopał mnie w krocze, a potem w brzuch. Robiło mi się coraz gorzej. A kiedy zbliżał się już do twarzy, usłyszałem krzyk Nikoli, który prosił go, by tego nie robił. Tamten jedynie prychnął, pochylił się nad moją twarzą i sprzedał mi taką pięść, że myślałem, że wypadną mi zęby.
Ale nie. W ustach czułem tylko posmak krwi, bez żadnych ułamków zębów. Zrobiło mi się słabo, kiedy spostrzegłem, że znów podnosi na mnie nogę. Ale nic nie zrobił, bo zmienił zdanie. Po prostu splunął na mnie.
-Nigdy nie mów, że jestem pierdolonym Serbem, który nic nie wie o Polakach, bo chyba jestem jedyną osobą, która tak dobrze zna Patrycję. I ostrzegam Cię, żebyś się nie wtrącał, bo to była tylko lekka nauczka, nie każ mi, żebym pokazał Ci coś więcej.
I po prostu odszedł. A ja leżałem jak długi, próbując wrócić do rzeczywistości. Nie czułem żadnej kości, żadnego mięśnia. Było mi słabo jak cholera. Już zamykałem oczy, by dosłownie na chwilę odpocząć, gdy ktoś zaczął mnie szarpać. Przez mgłę zobaczyłem Laurę.
-Co Ty tutaj robisz?
Uros:
Nie miał prawa mnie osądzać. Nie wiedział, kim tak naprawdę byłem, co przeżyłem. Byłem siatkarzem i znałem Patrycję. Super, świetnie. Ale to nie upoważniało go do tego, by mnie obrażać. Nie znał mnie, jako człowieka, a nawet i jako gracza. Nie wiedział o niczym.
Ze złości kopnąłem najbliżej leżący kamyczek, a tamten poleciał pod nogi jakiejś młodej dziewczyny, która spojrzała na mnie z wściekłością, biegnąc dalej i krzycząc coś, zbliżając się do faceta, którego dopiero co skopałem. Pochyliła się nad nim, szarpiąc niemiłosiernie.
-Czyżby miał dwie? – prychnąłem, a Nikola pokręcił głową z dezaprobatą– O co Ci chodzi?
-Za ostro go potraktowałeś bracie.
-Za ostro? Za ostro? Czy Ty słyszałeś, co on do mnie mówił?
-To nie ważne…
-Nikola, po czyjej Ty jesteś stronie?
-Po żadnej. Dla mnie to jest chore. Wróciła tutaj, a Ty ją prześladujesz. Daj jej żyć.
-Nie dam jej żyć przy nim!
-Skąd wiesz, że przy nim?
-Bo pamiętam, co mi kiedyś mówiła – mruknąłem poirytowany – Doskonale pamiętam jej słowa!
To była rozmowa zaraz po tym, jak powiedziałem, że bardzo ją lubię i chciałbym, żebyśmy spróbowali życia ze sobą. Pamiętam, jak tamte słowa cholernie mnie zabolały. W sumie może nie tyle, co zabolały, ale pozazdrościłem temu, o którym mówiła. Opowiadała mi, że rodzice wymusili na niej wyjazd z kraju, z Polski do USA. Że to był dla niej koniec świata, mimo, że udawała przed przyjaciółmi, że przecież nic się nie dzieje. I w końcu, że zostawiła tam naprawdę ważną dla niej osobę. To był chłopak, ale nie jej. Raczej tylko świetny przyjaciel, z którym razem do siebie świrowali. Opowiadała, że czuła, że gdyby nie wyjechała, niedługo później staliby się parą. To miało zdarzyć się na jego studniówce, Miała być z facetem, który był od niej trzy lata starszy. I który był siatkarzem. Pamiętam, że wtedy mówiła mi jak się nazywa i pytała, czy może kiedyś przeciw niemu grałem, ale teraz nie wiem, nie pamiętam czy faktycznie tak było.
-Tak? To, co Ci wtedy powiedziała?
Przepraszam Uros, ale to jest bez sensu. Ja nie długo wracam do Polski. A gdy już tam się znajdę, będę walczyła z całych sił, by go odzyskać. By choć na chwilę znaleźć się w jego pobliżu, by… Zamienił ze mną chociaż kilka słów. Będę o to walczyła i proszę, nie sprawiaj, by mi się to nie udało. To jego kochałam i to o nim myślałam przez kilka lat. A teraz wcale nie będzie inaczej.
-Że jeżeli kiedykolwiek wróci do Polski… Będzie walczyła o to, by znów znaleźć się w jego pobliżu.
-Wiesz, że w takim razie nie masz szans?
-Wiem, ale nie dam jej tak łatwo odejść. Za bardzo ją…
-Kochasz? Nie Uros, Ty ja tylko pożądasz. To było widać. Nie zniesiesz myśli, wiedząc, że on ją ma. - Spojrzałem na niego i momentalnie rzuciłem się w jego stronę. Przewaliłem go na kamienną ścieżkę. Jęknął z bólu, a ja strzeliłem mu jeszcze w twarz. – Dokładnie o to mi chodzi. Dobrze wiesz, że mam rację!
-Gówno wiesz, Nikola! – wrzasnąłem i nie zwracając uwagi na leżącego brata, ruszyłem przed siebie.
Andrzej:
Ocknąłem się na parkowej ławce. Laura siedziała obok mnie i wpatrywała się we mnie ze strachem. Chwyciłem się za tył głowy, a kiedy spostrzegłem, że krwawię jak zarzynana świnia, zacząłem głęboko oddychać. Chwyciła mnie za rękę.
-Błagam, nie odpływaj. Andrzej, słyszysz?
Pokiwałem głową, a ona przytknęła do moich ust zimną wodę mineralną. Łapczywie ją łykałem, ale to nie pomagało. Okropnie się czułem. Nie mogłem oddychać. Nie mogłem nic powiedzieć. Mogłem tylko oprzeć się o ramię Laury i ponownie zamknąć oczy.
-Co Oni Ci zrobili… – usłyszałem jak przez mgłę.
Uchyliłem zmęczone powieki i rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się w doskonale znanym mi pokoju, bo w czterech ścianach Laury. Próbowałem się podnieść, ale ostrzegła mnie, by tego nie robić. Więc tylko tak leżałem i wręcz byłem przez nią obsługiwany. Nadskakiwała mi jak nigdy.
I właściwie było tak przez następne kilkadziesiąt godzin.
W końcu mogłem wybrać się na spacer. Sam, bez żadnej nadskakującej mi Laury. Wiem, nie powinienem narzekać, w końcu to było bardzo miłe z jej strony, ale później już zaczęło mnie to denerwować. Zachowywała się, jakbym nagle miał umrzeć. Pytała mnie, co chwilę, czy mi czegoś nie trzeba i czy dobrze się czuje. Na początku, faktycznie, mówiłem jej prawdę. Ale potem nawet jak czułem się gorzej, nie dawałem tego po sobie poznać. Chciałem, żeby w końcu dała mi spokój, bo tylko tam mogłem się lepiej poczuć. Zresztą dziwiło mnie to strasznie. Nigdy taka nie była, o co jej nagle mogło chodzić, do cholery?
Spokojnie usiadłem sobie na ławce, tej co ostatnio i wpatrywałem się w okolicę. Teraz już musiałem ją zobaczyć. Przecież niemożliwe, żebym miał takiego pecha, by jej tu nie zastać. A wiedziałem, że gdzieś tutaj pracuje!
Siedziałem tak jeszcze chwilę, gdy nagle postanowiłem wybrać się na kawę do pobliskiej kawiarenki. Laura nie pozwalała mi jej pic, mówiąc, że… Właściwie, cholera wie, co ona wtedy mówiła. Przestawałem jej kompletnie słuchać.
Wstałem z ławki i powolnym krokiem dotarłem do działających jeszcze ogródków. Kilkorgu ludzi siedziało i zajadało się lodami, popijając mrożoną kawę. Dokładnie taką, o jakiej marzyłem przez te kilkadziesiąt godzin.
Otworzyłem drzwi prowadzące do drewnianego pomieszczenia, a dzwoneczek nade mną oznajmił, że w środku znalazł się nowy klient. Rozejrzałem się. Było tutaj niezwykle klimatycznie. Jakaś kelnerka obsługująca stolik obok poprosiła mnie, bym usiadł i po zebraniu zamówienia, zapowiedziała, że ktoś zaraz do mnie przyjdzie. Zgodziłem się i odsunąłem krzesło, rozglądając się dookoła, a głównie to wpatrując się za okno.
Szczerze mówiąc, kawiarenka znajdowała się wręcz w idealnym punkcie Warszawy. Zastanawiałem się, dlaczego nigdy mnie tutaj nie zawiało. Ale w sumie za chwilę sam odpowiedziałem sobie na to pytanie: Była siatkówka i Laura. A w momencie, gdy wyjechała Patrycja, nienawidziłem Warszawy. Właśnie dlatego wtedy wybrałem Częstochowę i tamtejszy AZS.
Czy żałowałem?
Nie wiem, czy gdyby nie to, dostałbym się do takiego klubu jak Bydgoszcz. A było mi tam naprawdę dobrze – zarząd, klub, koledzy, miasto… Wszystko było takie super!
-Proszę, pańska kawa. – usłyszałem znajomy mi głos, więc przerwałem swoje rozmyślania i szybko odwróciłem głowę w stronę, gdzie stała kobieta. A gdy ją zobaczyłem… Bardzo miło się zaskoczyłem. Bo właśnie oto przede mną stała moja odnaleziona Patrycja.
Patrycja:
Po wczorajszej awanturze i pojawieniu się znikąd Andrzeja miałam już wszystkiego serdecznie dość. Myślałam, że chociaż sen przyniesie ukojenie, ale oczywiście wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie. Jego oczy były przepełnione jednocześnie: bólem, smutkiem, radością i jednocześnie wściekłością. A ja stamtąd uciekłam jak zwykły tchórz. Moje serce po raz kolejny zostało rozdarte. Wspomnienia wróciły jak bumerang, zaczęłam cholernie żałować tego, że wtedy się nie odzywałam. To był mój największy życiowy błąd. Szkoda, że zrozumiałam dopiero teraz… jak to mówią lepiej późno niż wcale. Jaka ja byłam wtedy głupia, strasznie tęskniłam za naszymi wygłupami, rozmowami. Kilka razy nawet chciałam wrócić do Polski, ale rodzice mi tego surowo zakazali. Jestem cholernie zła na siebie i na nich, ale teraz to wszystko i tak na nic…
-Pat zaniesiesz zamówienie do stolika nr 3? — moje rozmyślania przerwał głos Justyny.
-Jasne. — uśmiechnęłam się do niej i zabrałam mrożoną latte i tiramisu i skierowałam swoje kroki do stolika.
-Proszę pańska kawa. — odezwałam się do mężczyzny siedzącego przy stoliku. Na dźwięk mojego głosu odwrócił swą twarz w moim kierunku. Zamarłam. Moim oczom ukazała się twarz Andrzeja, ale nie ta, co zwykle, tym razem była ona nieźle poobijana…
-Andrzej... Matko kochana, co się stało? - mruknęłam, drżącymi dłońmi stawiając tacę i bezwładnie opadając na krzesło naprzeciwko siatkarza.
-Nie udawaj, że Cię to interesuje - warknął, przy okazji sycząc z bólu i trzymając się za rozciętą wargę.
Zrobiło mi się go żal, tak cholernie żal. Czułam, że to było powiązane z moim wcześniejszym spotkaniem Urosa w parku. Zacisnęłam zęby, próbując powstrzymać napływające łzy do kącików moich oczu. Nie mogłam się rozpłakać, bo cała bym się rozmazała, a przecież byłam w pracy i jakoś musiałam obsługiwać swoich klientów.
-Trzymaj tą kawę, przyłóż do warg - pouczyłam go, pociągając nosem dyskretnie, a tamten wręcz wyszarpał napój z mojej dłoni i mrużąc oczy, przystawił sobie szklankę do ust.
-No to co? Powiesz mi, co się stało? - mimo, że Justyna obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem, gdy była zmuszona przejąć moje kolejne zamówienie, postanowiłam, że wyciągnę to od niego.
-Przestań... Idź do klientów.
-Nie przestań, tylko mów! Kto Cię tak urządził?
-Naprawdę chcesz wiedzieć? - pokiwałam głową - Naprawdę?! Twój ukochany, z braciszkiem jak mniemam! - warknął znowu.
-Uros z Nikolą? Niemożliwe, na pewno nie.
-Nie? To trzeba było być tam, to byś się przekonała, że to jednak byli Oni!
-Andrzej, posłuchaj... Znam ich i...
-Nie, teraz to Ty mnie posłuchaj! - ścisnął moją dłoń tak mocno, że aż syknęłam z bólu, na co goście przy stoliku obok aż dziwnie się na nas spojrzeli. – Obroniłem Cię w parku tylko i wyłącznie przez przypadek. Fakt, kiedyś byłaś mi naprawdę bliska. Ale to było kiedyś! Zanim wyjechałaś, zanim mnie zostawiłaś, gdy ja Cię tak mocno kochałem! – spojrzałam na niego zaskoczona – Nigdy Ci tego nie powiedziałem, prawda? Nie miałem kiedy. Chciałem to zrobić odpowiednio chociażby na zabawie studniówkowej. Ale kazałaś mi iść na nią z Laurą, tak po prostu z tego zrezygnowałaś. Nigdy też nie przyjechałaś. Więc teraz nie udawaj, że chcesz mnie wysłuchać, albo że jesteśmy przyjaciółmi, bo nimi nie jesteśmy. Zniszczyłaś to te kilka lat temu. Teraz jesteśmy dla siebie zupełnie obcy. A wiesz, że wtedy mogłaś mieć wszystko?
-Ale…
-Zajmij się swoim ukochanym i wracaj tam skąd przyjechałaś.- syknął - Zostaw mnie w spokoju. Daj mi normalnie żyć dziewczyno!
Zabolało. Miałam tego wszystkiego świadomość, ale chyba jeszcze miałam odrobinę nadziei, że może kiedyś będzie tak jak było. A po tych słowach… Właściwie to nie wiedziałam, co chce mi przekazać, ale nie zdążyłam się o to zapytać, bo on po prostu bez słowa wstał i kuśtykając do drzwi, wyszedł. Na krótką chwilę jeszcze odwrócił się w moją stronę z takim dziwnym spojrzeniem, ale to było za krótko, bym mogła go dogonić mimo jego nie dyspozycyjności.
Andrzej:
Wyszedłem z kawiarenki i jeszcze na krótką chwilę odwróciłem się w jej stronę. Ale ona nadal tam stała i wpatrywała się w moją sylwetkę przez szybę.
Właściwie, to myślałem, że za mną wyjdzie. Wydawało mi się, że jeszcze chce coś mi powiedzieć, że… Może mnie zatrzyma? Jednak nic takiego się nie stało. Nie miałem, na co czekać. Miała pracę. A ona wcale nie była ważniejsza ode mnie. Od tego, który uratował ją w parku i sam przez to cierpiał. Od tego, który mimo jej nie obecności, kochał ją jak wariat. Który… Nadal ją kochał.
Darowałem to sobie wszystko i po prostu w miarę żwawym krokiem odszedłem stamtąd.
Gdyby tylko chciała… Mogła mnie zatrzymać.
Patrycja:
-Juśka muszę na chwilę wyjść, proszę Cię zastąp mnie.
-Pati! Zaczekaj nie można tak! — wybiegłam z kawiarni, wiem, że źle robię, ale muszę to załatwić jak najszybciej. Spraw niecierpiąca zwłoki…
Chyba będę musiała poważnie porozmawiać sobie z
Nikolą. Co prawda nikt mnie do tego nie zmusza, tym bardziej Andrzej, ale
jestem w końcu mu coś winna…
Odbierz ten cholerny telefon! — przeklinałam w duchu, wykręcając już któryś raz z kolei numer Nikoli. Tak, dalej dzwoń idiotko i tak nie odbierze. — krzyczała moja podświadomość. W końcu poddałam się zrezygnowana. Poruszyłam swoje „kontakty”, aby dowiedzieć się gdzie mogę go znaleźć, ale daleko nie musiałam szukać… Znalazłam go w parku przy moim miejscu pracy.
-Seniorita?! — wykrzyknął wyraźnie zaskoczony tym, że go znalazłam – Dzwoniłaś? – po tych słowach zrobił wielkiego balona z jakiejś miętowej gumy. Prychnęłam. On nigdy się nie zmieni. Wiecznie uśmiechnięty, zabójcze okulary… Bajerujące teksty. Taki właśnie był Nikola.
-Cześć, też się cieszę, że Cię widzę. – powiedziałam z sarkazmem, zasiadając obok niego.
-Cóż to sprowadza Cię do mnie moja droga?
-Dobrze wiesz, o co chodzi, nie udawaj…
-Czyżbyś mówiła o tym kolesiu, co ostatnio załatwił mojego brata?
-Po Urosie bym się tego spodziewała, ale po Tobie? Nie wstyd ci? Dwóch na jednego? — wyrzucałam z siebie pretensje niczym pociski z karabinu.
-Oj tam, przecież ja nic nie robiłem, zresztą, co Ci tak na nim zależy? Troszeczkę mu Uros oddał i tyle, zresztą to i tak nie był szczyt jego możliwości. A potem biegła w jego stronę jakaś brunetka, zaczęła nim szarpać… — moje serce w tym momencie rozpadło się na milion kawałków. Li… Dlaczego ona zawsze musi pojawiać się zawsze tam gdzie Andrzej
-Laura…
-No chyba tak, nie wiem. Poszliśmy sobie, bo… A zresztą nie ważne. Pat?
-Tak?
-Zależy Ci na nim?
-Na kim?
-Niby jesteś z moim bratem, no, ale chyba nie na nim. – mruknął ze złością – Mówię o tamtym kolesiu…
-Nie interesuje mnie On.
-Bujać to my, ale nie nas. Właśnie widzę, jak Cię mało interesuje. Znam się na tym. Jakby tak było to nie odstawiałabyś takich szopek z Urosem.
-Nikola… To wszystko nie jest takie proste.
-Zrozum, chłopak się zakochał. A Ty nagle odstawiasz takie coś? Gdybym Cię nie lubił, to chyba bym Tobą potrząsnął. Ale lubię i serio, życzę Ci szczęścia. Z moim bratem? Świetnie. Z tym lalusiem? – prychnął – Trudno.
-Nie wierzę, że mi to mówisz.
-Ja wcale nie jestem taki zły – roześmiał się, poprawiając okulary, ponownie puszczając balona. – Jesteś naprawdę świetną dziewczyną. I wiesz… Lepsza niż ta… Laura? – pokiwałam głową – To ostra konkurencja, ale co to dla Ciebie. Zresztą jest szansa. Laluś mógł nie kojarzyć, kto to jest, gdy się pojawiła. A ona tylko nad nim wrzeszczała – znów się roześmiał, a ja aż się uśmiechnęłam.
-Naprawdę?
-Mówię Ci. Walcz dziewczyno.
-Dzięki wielkie.
-Nie ma sprawy. Na mnie możesz polegać, pamiętaj o tym. I nie, nie ważne, że nie udało się wam z Urosem. Chłopak jest młody, jeszcze kogoś sobie znajdzie. Nie musisz się nim przejmować. - oniemiałam po raz kolejny w czasie naszej rozmowy. Jego brat mówi mi, żebym się nim nie przejmowała? Nie spodziewałam się tego, kompletnie. – I Pat. Pamiętaj, że mieszkam teraz w Rzeszowie. To wcale nie jest tak daleko. Wpadaj, kiedy chcesz. – kiedy to mówił, powoli wstawał z ławki i podniósł mnie z niej, przytulając na pożegnanie.
Czułam, że jeszcze kiedyś skorzystam z jego zaproszenia. Cieszę się, że mimo wszystkiego, zyskałam takiego dobrego kumpla. Uśmiechnęłam się, machając mu jeszcze na pożegnanie, kiedy odszedł kilka metrów dalej wciąż się odwracając.
Szatynka nie była świadoma, że jest obserwowana od dłuższego czasu przez brunetkę schowaną za jednym z drzew i że ten dzień tak naprawdę dopiero się rozpocznie. Było mi okropnie przykro i głupio po tamtym incydencie, obiecałam, że już nic takiego nie będzie miało miejsca.
Pracowałam, jak co dzień, było spokojnie i miło dopóki pewna brunetka nie wpadła do kawiarni kipiąc ze złości.
-Musimy pogadać.
- Czy to nie może poczekać?
-Nie!
-Jestem w pracy.
-Nie interesuje mnie to!- krzyknęła, wszystkie głowy zostały zwrócone w naszą stronę.
-Uspokój się, nie jesteś tutaj sama.
-Nie będziesz mówiła mi, co mam robić!
Wyszłyśmy za zewnątrz, nie potrzebowałam kolejnej kompromitacji.
-Masz pięć minut, mów, o co ci chodzi.
-To Ty nasłałaś ich na Andrzeja??
-Chyba się stuknęłaś czymś ciężkim w głowę.
-Słuchaj! Nie pogrywaj ze mną!
-Weź się uspokój, swoją drogą zastanawiające jest to, że pojawiasz się wszędzie tam gdzie Andrzej.
-Co Cię to w ogóle obchodzi? Było dobrze jak ciebie tutaj nie było!
-Czyżby? Bo co, nie miałaś konkurencji tak? Mogłaś robić, co chcesz? — zamachnęła się chcąc mnie uderzyć, ale zatrzymałam jej cios.
-Jesteś zwykłą zdzirą z tamtym Ci nie wyszło, więc postanowiłaś wrócić do Andrzeja tak? Ale on Cię nie chce wiesz?
-O tym, z kim będzie chciał być pozwól, że zadecyduje sam!
-No patrzcie ją, przyjechała i będzie się rządzić!
- Zapamiętaj raz na zawsze: Andrzej nie jest Twoją własnością! A po drugie nie przyjechałam tu dla niego tylko dla ciebie!
-Pff… czekaj, bo ci uwierzę, specjalnie tutaj przyjechałaś!
-Szkoda, że dopiero teraz dowiedziałam się, jaka z ciebie przyjaciółka od siedmiu boleści. Tobie zależało tylko na Andrzeju, a nie na nas, jako przyjaciółkach. Robisz wszystko, aby to osiągnąć.
- Zawsze to Ty byłaś najważniejsza, a ja to, co od macochy?!
-Powinnaś oddać się na leczenie, masz jakieś zaburzenia.
-To ja byłam z nim, kiedy Ty wyjechałaś!
-Wykorzystałaś to! Weź się ogarnij kobieto, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, nie przychodź tutaj więcej.
-Jeszcze mnie popamiętasz!
-Zejdź mi z oczu fałszywa kobieto!
Weszłam do środka i znów oczy skierowane zostały na moją osobę. Poszłam na zaplecze.
-Wszystko w porządku? — drzwi się uchyliły i do środka weszła Justyna.
-Tak dziękuję, przepraszam tak wiem obiecywałam…
-Nic się nie dzieje, kto to był, jeśli mogę spytać?
-„Była” przyjaciółka — z naciskiem wypowiedziałam słowo była.
-Rozumiem.
-Zaraz do was wrócę — uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
-Kochana, co się dzieje?
-Przepraszam za wszystko ostatnio wszystko mi się wali. Mogłam w ogóle tutaj nie wracać… — po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Pat, czy to ma związek z tą kobietą i chłopakiem, który tu ostatnio był? — pokiwałam twierdząco głową. — biedactwo chodź tutaj — przytuliła mnie, a ja zaczęłam jej płakać w ramię.
-Dlaczego to mnie spotyka?
-Wszystko się ułoży zobaczysz. — pocieszała mnie blondynka.
To żmija jedna z tej Laury, jak można być tak podłym i bezwzględnym? W głowie miałam tysiące pytań bez odpowiedzi. Ogarnęłam się i wróciłam do swoich obowiązków.
***
Dziś krótko i tylko od jednej z nas. Zaczyna nam się sesja. Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z tego cało - trzymajcie kciuki!
A rozdział w ogóle się podobał? Bo pisany w wielkim bólu, Nisiek koniecznie potrzebuje doktora...
Pozdrawiamy, hej! I do spisania za tydzień.
Odbierz ten cholerny telefon! — przeklinałam w duchu, wykręcając już któryś raz z kolei numer Nikoli. Tak, dalej dzwoń idiotko i tak nie odbierze. — krzyczała moja podświadomość. W końcu poddałam się zrezygnowana. Poruszyłam swoje „kontakty”, aby dowiedzieć się gdzie mogę go znaleźć, ale daleko nie musiałam szukać… Znalazłam go w parku przy moim miejscu pracy.
-Seniorita?! — wykrzyknął wyraźnie zaskoczony tym, że go znalazłam – Dzwoniłaś? – po tych słowach zrobił wielkiego balona z jakiejś miętowej gumy. Prychnęłam. On nigdy się nie zmieni. Wiecznie uśmiechnięty, zabójcze okulary… Bajerujące teksty. Taki właśnie był Nikola.
-Cześć, też się cieszę, że Cię widzę. – powiedziałam z sarkazmem, zasiadając obok niego.
-Cóż to sprowadza Cię do mnie moja droga?
-Dobrze wiesz, o co chodzi, nie udawaj…
-Czyżbyś mówiła o tym kolesiu, co ostatnio załatwił mojego brata?
-Po Urosie bym się tego spodziewała, ale po Tobie? Nie wstyd ci? Dwóch na jednego? — wyrzucałam z siebie pretensje niczym pociski z karabinu.
-Oj tam, przecież ja nic nie robiłem, zresztą, co Ci tak na nim zależy? Troszeczkę mu Uros oddał i tyle, zresztą to i tak nie był szczyt jego możliwości. A potem biegła w jego stronę jakaś brunetka, zaczęła nim szarpać… — moje serce w tym momencie rozpadło się na milion kawałków. Li… Dlaczego ona zawsze musi pojawiać się zawsze tam gdzie Andrzej
-Laura…
-No chyba tak, nie wiem. Poszliśmy sobie, bo… A zresztą nie ważne. Pat?
-Tak?
-Zależy Ci na nim?
-Na kim?
-Niby jesteś z moim bratem, no, ale chyba nie na nim. – mruknął ze złością – Mówię o tamtym kolesiu…
-Nie interesuje mnie On.
-Bujać to my, ale nie nas. Właśnie widzę, jak Cię mało interesuje. Znam się na tym. Jakby tak było to nie odstawiałabyś takich szopek z Urosem.
-Nikola… To wszystko nie jest takie proste.
-Zrozum, chłopak się zakochał. A Ty nagle odstawiasz takie coś? Gdybym Cię nie lubił, to chyba bym Tobą potrząsnął. Ale lubię i serio, życzę Ci szczęścia. Z moim bratem? Świetnie. Z tym lalusiem? – prychnął – Trudno.
-Nie wierzę, że mi to mówisz.
-Ja wcale nie jestem taki zły – roześmiał się, poprawiając okulary, ponownie puszczając balona. – Jesteś naprawdę świetną dziewczyną. I wiesz… Lepsza niż ta… Laura? – pokiwałam głową – To ostra konkurencja, ale co to dla Ciebie. Zresztą jest szansa. Laluś mógł nie kojarzyć, kto to jest, gdy się pojawiła. A ona tylko nad nim wrzeszczała – znów się roześmiał, a ja aż się uśmiechnęłam.
-Naprawdę?
-Mówię Ci. Walcz dziewczyno.
-Dzięki wielkie.
-Nie ma sprawy. Na mnie możesz polegać, pamiętaj o tym. I nie, nie ważne, że nie udało się wam z Urosem. Chłopak jest młody, jeszcze kogoś sobie znajdzie. Nie musisz się nim przejmować. - oniemiałam po raz kolejny w czasie naszej rozmowy. Jego brat mówi mi, żebym się nim nie przejmowała? Nie spodziewałam się tego, kompletnie. – I Pat. Pamiętaj, że mieszkam teraz w Rzeszowie. To wcale nie jest tak daleko. Wpadaj, kiedy chcesz. – kiedy to mówił, powoli wstawał z ławki i podniósł mnie z niej, przytulając na pożegnanie.
Czułam, że jeszcze kiedyś skorzystam z jego zaproszenia. Cieszę się, że mimo wszystkiego, zyskałam takiego dobrego kumpla. Uśmiechnęłam się, machając mu jeszcze na pożegnanie, kiedy odszedł kilka metrów dalej wciąż się odwracając.
Szatynka nie była świadoma, że jest obserwowana od dłuższego czasu przez brunetkę schowaną za jednym z drzew i że ten dzień tak naprawdę dopiero się rozpocznie. Było mi okropnie przykro i głupio po tamtym incydencie, obiecałam, że już nic takiego nie będzie miało miejsca.
Pracowałam, jak co dzień, było spokojnie i miło dopóki pewna brunetka nie wpadła do kawiarni kipiąc ze złości.
-Musimy pogadać.
- Czy to nie może poczekać?
-Nie!
-Jestem w pracy.
-Nie interesuje mnie to!- krzyknęła, wszystkie głowy zostały zwrócone w naszą stronę.
-Uspokój się, nie jesteś tutaj sama.
-Nie będziesz mówiła mi, co mam robić!
Wyszłyśmy za zewnątrz, nie potrzebowałam kolejnej kompromitacji.
-Masz pięć minut, mów, o co ci chodzi.
-To Ty nasłałaś ich na Andrzeja??
-Chyba się stuknęłaś czymś ciężkim w głowę.
-Słuchaj! Nie pogrywaj ze mną!
-Weź się uspokój, swoją drogą zastanawiające jest to, że pojawiasz się wszędzie tam gdzie Andrzej.
-Co Cię to w ogóle obchodzi? Było dobrze jak ciebie tutaj nie było!
-Czyżby? Bo co, nie miałaś konkurencji tak? Mogłaś robić, co chcesz? — zamachnęła się chcąc mnie uderzyć, ale zatrzymałam jej cios.
-Jesteś zwykłą zdzirą z tamtym Ci nie wyszło, więc postanowiłaś wrócić do Andrzeja tak? Ale on Cię nie chce wiesz?
-O tym, z kim będzie chciał być pozwól, że zadecyduje sam!
-No patrzcie ją, przyjechała i będzie się rządzić!
- Zapamiętaj raz na zawsze: Andrzej nie jest Twoją własnością! A po drugie nie przyjechałam tu dla niego tylko dla ciebie!
-Pff… czekaj, bo ci uwierzę, specjalnie tutaj przyjechałaś!
-Szkoda, że dopiero teraz dowiedziałam się, jaka z ciebie przyjaciółka od siedmiu boleści. Tobie zależało tylko na Andrzeju, a nie na nas, jako przyjaciółkach. Robisz wszystko, aby to osiągnąć.
- Zawsze to Ty byłaś najważniejsza, a ja to, co od macochy?!
-Powinnaś oddać się na leczenie, masz jakieś zaburzenia.
-To ja byłam z nim, kiedy Ty wyjechałaś!
-Wykorzystałaś to! Weź się ogarnij kobieto, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać, nie przychodź tutaj więcej.
-Jeszcze mnie popamiętasz!
-Zejdź mi z oczu fałszywa kobieto!
Weszłam do środka i znów oczy skierowane zostały na moją osobę. Poszłam na zaplecze.
-Wszystko w porządku? — drzwi się uchyliły i do środka weszła Justyna.
-Tak dziękuję, przepraszam tak wiem obiecywałam…
-Nic się nie dzieje, kto to był, jeśli mogę spytać?
-„Była” przyjaciółka — z naciskiem wypowiedziałam słowo była.
-Rozumiem.
-Zaraz do was wrócę — uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
-Kochana, co się dzieje?
-Przepraszam za wszystko ostatnio wszystko mi się wali. Mogłam w ogóle tutaj nie wracać… — po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Pat, czy to ma związek z tą kobietą i chłopakiem, który tu ostatnio był? — pokiwałam twierdząco głową. — biedactwo chodź tutaj — przytuliła mnie, a ja zaczęłam jej płakać w ramię.
-Dlaczego to mnie spotyka?
-Wszystko się ułoży zobaczysz. — pocieszała mnie blondynka.
To żmija jedna z tej Laury, jak można być tak podłym i bezwzględnym? W głowie miałam tysiące pytań bez odpowiedzi. Ogarnęłam się i wróciłam do swoich obowiązków.
***
Dziś krótko i tylko od jednej z nas. Zaczyna nam się sesja. Miejmy nadzieję, że wyjdziemy z tego cało - trzymajcie kciuki!
A rozdział w ogóle się podobał? Bo pisany w wielkim bólu, Nisiek koniecznie potrzebuje doktora...
Pozdrawiamy, hej! I do spisania za tydzień.
Nie no, ja się czuję usatysfakcjonowana długością, chociaż jak chcecie to proszę was bardzo, poczytam z chęcią dłuższe ^^
OdpowiedzUsuńWszystko poszło nie tak. Wiedziałam, że ani Andrzej ani Patrycja nie pozbyli się uczucia do siebie, ale jeszcze daleka droga do tego, aż się przyznają głośno przez sobą.
Miało być ich spotkanie, było, jednak nie takie jak powinno.
Dla niej pokiereszował zdrowie. Nikola mógł powstrzymać brata, przecież można iść do więzienia za takie coś. Uros przejawia charakter psychopaty, Zdecydowanie Pati niech do niego nie wraca.
Laura. Jeżeli ostatnio miałam nadzieję, że się opamięta i ma w sobie trochę dobra, to teraz już tak nie myślę. Przyjaciółka jej nie obchodzi. Wszystko kręci się wokół Andrzeja.
Pozdrawiam
no heej, heej. będe odrabiać straty , bo chyba nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. nie? Boże, jestem sklerotyczką. no, ale przeczytałam, więc noł stres. :D
OdpowiedzUsuńpo pierwsze; muzyka świetna! akurat trafiłyście w mój gust, a to niełatwe, brawo ;) przypomniałam sb, jak kocham te piosenkę, ale chyba bardziej oryginał.
po drugie: Endrju się rzeczywiście nie popisał. no przepraszam bardzo, ale nie rozpoznać TEJ dziewczyny, TEGO pierścionka?! brawo dla tego pana, ma umiejętności. ten pomysł z przeszukiwaniem sklepow niezły, ahaahha, niechby udał się do medium czy coś. ale ja i tak wiedziałam, że oną Pati jakoś znajdzie. no i znalazł. :D
po trzecie: NIKOLA NIKOLA NIKOLA *___________* ( tak, to cały 3 pkt. YOLO!)
po czwarte: dlaczego mam w glowie obraz Urosa, któremu chodzi tylko o przespanie się z dziewczyną? on chce ją zaliczać, a nie kurde kochać. UROS JEST COŚ TAKIEGO JAK UDUCHOWIONA MIŁOŚĆ, SKARBIE.+ szkoda Andrzeja, nieźle oberwał.. ja bym poszła z tym do szpitala, obdukcja itp. no, ale to ja. mściwa jestem. #sorrynotsorry
po czwarte: w tym punkcie zdaję sobie sprawę, że numerowanie to nie był najlepszy pomysł, jednak wolę pisac chaotycznie, bez ładu i składu, no, ale chyba dobrnę do końca. xD
po piąte: Laura? no jaaaaa, to miała być Pati no UGH! XD to by było takie, jak to miałam w zwyczaju mówić, romantiko, jakby go znalazła no i wgl, wiecie. no, ale to miłe, że tak nad nim nadskakiwała. przynajmniej jakoś z tego wyszedł.
po szóste: JEDNAK, PATI CHCE WROCIĆ DO WRONKI ! HELL YEAH! i nawet to powiedziała Urosowi, wiec ludzie kochani, co on chce osiągnąć? ludu, ten człowiek mnie dobija, ahahh.
po siódme: spotkanie w kawiarni. eh, no Patrycja się o niego martwi, widać to. w końcu nadal coś do niego czuje, ale on? spierdolił to AGAIN. przesadził. oni są jak małe dzieci! nie widział, że ją to zabolało? i co? i jeszcze oczekiwał, że za nim pójdzie? LITOŚCI. ŻADNA KOBIETA NIE BD LIZAC STÓP KOMUŚ, KTO TAK JĄ TRAKTUJE, AMEN. wyobrażał sb, że wyleci za nim jak statek kosmiczny z Bieberem w kosmos i powie 'oh, przepraszam, że tak wyszlo, kocham Cię , BŁAGAM O DRUGĄ SZANSE!' itp itd? no way, mamy swoją godnośc, cnie? :D i jeszcze chloptaś uwaza, że praca jest ważniejsza od niego, Jeeezu, on nic nie rozumie! wexcie nim wstrząśnijcie, niech ogarnie, bo ja nie wyrobię z nim tu zaraz!
po ósme: znowu Nikola, więc ja fangirluję ahahah j9ejoshgth8gyhr8etyhgr8eyh8 *-*
po dziewiąte: kłótnia Laury i Pati.. eeh, obydwie poniosło, ale naprawdę sytuacja robi się coraz bardziej niezręczna.i trudna. sama się w tym gubię, a co dopiero bohaterowie mają powiedzieć?
po dziesiąte: to tyle ode mnie, do spisania tu za tydzień i powodzenia w tych sesjach! #StayStrong. ♥ // Agata.
Czy się podobał? Pytanie! Oczywiście, że tak! Ten Uros to jakiś niewyżyty i nadrabia na, Bogu winnym, Andrzeju. A Patrycja ma problem z natrętnym byłym. Wkurza mnie tylko nieporadność Nikolu, bo przecież mógł ich rozdzielić.
OdpowiedzUsuńhttp://mio-enigma.blogspot.com/