piątek, 24 maja 2013

Rozdział trzeci. Wszystko sprowadza się o Ciebie i do mnie...

Muzyka w tle: KLIK

Patrycja:
Tak jak sobie postanowiłam tak też uczyniłam ubrałam się, dopiłam herbatę i wyszłam z domu. Na zewnątrz panowała wietrzna pogoda, ale świeciło słoneczko i to ono wszystko rekompensowało. Przypomniałam sobie, że wczoraj, kiedy byłam w kawiarni zauważyłam ogłoszenie na drzwiach, że poszukują kelnerki. Złożę tam swoje CV i jeszcze w kilku miejscach, nie ważne, jaka praca byle była i płacili godziwie. Teraz pozostaje czekać na odpowiedź, może ktoś się odezwie. Została jeszcze sprawa ze studiami. Muszę zadzwonić do dziekanatu mojej starej uczelni, aby wysłali mi papiery, bo nie wszystkie mam przy sobie. Byłam na uniwerku wstępnie zorientować się czy mam jakiekolwiek szanse na przyjęcie. Pani w dziekanacie wszystko mi wyjaśniła, muszę tylko złożyć wszystkie potrzebne dokumenty i mogę zacząć studiować. Poczułam ogromną ulgę, może nareszcie ułożę sobie życie tak jak należy. Wracając do domu odebrałam telefon z pozytywną odpowiedzią w sprawie pracy. Jutro miałam stawić się na rozmowie kwalifikacyjnej. Czyli jeszcze jakieś resztki szczęścia są zarezerwowane dla mnie. Zaparzyłam sobie ulubioną herbatkę, zjadłam obiad i zadzwoniłam do serbskiego dziekanatu. Po krótkiej rozmowie dowiedziałam się, że w ciągu kilku dni powinnam otrzymać papiery, oraz że to nie jest dla nich żadne problem i życzą mi powodzenia. Szczerze? Ulżyło mi i to bardzo, przynajmniej nie muszę wracać do Serbii i osobiście tego załatwiać. No właśnie Serbia i Uros… i jak na zawołanie rozdzwonił się telefon, spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniało imię Uros. Nie miałam ochoty rozmawiać z nim w tej chwili. Coraz bardziej wydawało mi się, że to tylko taka wakacyjna miłość, a moje serce należy do innej osoby. Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło.
-Nad czym tak rozmyślasz Patusiu? — moje rozważania przerywa głos cioci.
-A tak o wszystkim, co do tej pory się wydarzyło — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-O Andrzejku, prawda? Taka ładna byłaby z was para. — czułam, że rumienię się jak małe dziecko, które okłamało rodziców z jakiegoś ważnego dla siebie powodu.
- Wątpię, zresztą Andrzej pewnie znalazł już sobie dziewczynę, tak już czasu już minęło…
- Chyba nie mówisz o Laurze? — o mało, co, a oczy by mi wyszły na wierzch, a to mała żmija wykorzystała to, że wyjechałam, aby zbliżyć się do niego. To by wyjaśniało fakt, dlaczego mu pomaga i ukrywa to przede mną.
- Ja tam ciociu nie wiem czy oni są razem czy nie. Zresztą mnie to już nie dotyczy.
-Co Ty opowiadasz dziecinko, widziałam w jego oku ten błysk, kiedy usłyszał, że wróciłaś. Mówię Ci to jest szansa, którą dał wam los i wykorzystajcie ją dobrze. — moje serce znów fiknęło koziołka, to jest już nie do zniesienia. Co ten człowiek wyrabia z moimi uczuciami??
I na tym zakończyła się rozmowa o Andrzeju. Nie chciałam dalej drążyć tego tematu. Położyłam się wcześniej z racji tego, z jutro czekał mnie pierwszy dzień w pracy. Chciałam dobrze wypaść przed przyszłym pracodawcą, w końcu muszę z czegoś żyć, nie będę przecież ciągle żyć na utrzymaniu cioci nie wypada. Rodziców tez nie będę poprosiła o pomoc.
Strasznie stresowałam się przed tą rozmową mimo tego, że nie była ona pierwsza w moim życiu. Być może za bardzo chciałam dostać tę pracę?
-Pani Patrycja Ignatowicz? Zapraszam.
Oto moja chwila prawdy. Wyszłam stamtąd przeszczęśliwa, tak, dostałam tę pracę. Szef był zadowolony z moich referencji, od tego weekendu mogę zaczynać. Zostałam tez oczywiście zapoznana z personelem, który przyjął mnie życzliwie oraz poinstruowana, co i jak trzeba robić. No nie może być, w końcu szczęście zaczyna mi sprzyjać? Po drodze wstąpiłam do piekarni po coś „słodkiego” do zjedzenia.
-Dzień dobry pani Asiu
-Dzień dobry Patusiu, tyle lat się nie widziałyśmy
-Zgadza się
-Ale na stałe już wróciłaś do Polski?
-Raczej tak
-To dobrze, to co zawsze?
-Tak poproszę — uśmiechnęłam się do ekspedientki, zdziwiłam się, że jeszcze pamięta, co razem z Andrzejem tutaj kupowaliśmy. Dlaczego znów ten człowiek, wszystko wokół kojarzy się z nim, a tak chciałam zapomnieć, tak bardzo go zraniłam…
-Andrzej na pewno się ucieszy, że wróciłaś — uśmiechnęłam się tylko, no bo co miałam powiedzieć? Zapewne tak? O nieee…
Zapłaciłam za produkty i już miałam wychodzić z piekarni, kiedy to moim oczom ukazała się rodzicielka kogo? Andrzeja.
-Patusiu wróciłaś, nawet nie wiesz jak się cieszę!
-Dzień dobry pani Agnieszko. — porwała mnie w swoje ramiona i przytuliła.
-Andrzej się ucieszy na pewno z Twojego przyjazdu. — co oni wszyscy mają z tą radością Andrzeja?? Ja mam wrażenie wprost przeciwne, że jak się w końcu spotkamy to będą wyrzuty…
-Opowiadaj, co tam u ciebie, tak dawno Cię nie widziałam, wyładniałaś.
-Dziękuję, wszystko dobrze, rozpoczynam studia magisterskie.
- Rodzice są na pewno z ciebie dumni, może wpadniesz w weekend na obiad?
-Bardzo dziękuję za zaproszenie, ale cały tydzień pracuję.
-Jaka szkoda, ale wpadnij do nas kiedyś.
-Dziękuję za zaproszenie, skorzystam w wolnej chwili.
Pożegnałyśmy się i nareszcie wróciłam do domu, ale tutaj nawet spokoju nie można zaznać. Już któryś raz z kolei dzwoni Uros, czy on naprawdę nie rozumie, że nie chcę z nim rozmawiać?!

Uros:
Nie wiem, który to już raz wybrałem numer swojej wakacyjnej miłości. Wciąż mnie ignorowała, ale ja nie odpuszczałem. W końcu przecież musiała ode mnie odebrać!
-Halo? – słyszałem jej zniecierpliwiony głos, a ja odetchnąłem głośno.
-No nareszcie raczyłaś odebrać! Co Ty wyrabiasz? Co ty wszystko ma znaczyć? Zachowujesz się jak rozkapryszona nastolatka, nie możesz ze mną normalnie porozmawiać? – zasypałem ją pytaniami, na co westchnęła. Doskonale było to słychać.
-Znów zrzucasz wszystko na mnie! A Ty jak się zachowujesz?
-Nie chcę się kłócić.
-Ale i tak to skończy się awanturą, Uros! – usłyszałem jej zmieniony już głos, co znaczyło tylko, że zrobiło jej się przykro – Zawsze tak będzie!
-Nie będzie.
-Posłuchaj! Twoje obietnice nic nie zmienią. Jesteśmy całkowicie inni, doskonale o tym wiesz. Przepraszam, ale pomyliłam się, myśląc, że może to się uda. Proszę nie dzwoń do mnie więcej, zapomnij o nas.
-Słucham? Po tych kilku miesiącach dowiaduję się, ze byłem tylko dodatkiem w Twoim życiu? – prychnąłem wściekły. Naprawdę bardzo ją lubiłem, ale teraz zaczynała mnie denerwować!
-Przestań, proszę… Nie komplikuj tego.
-O nie Pat. Nie zostawię tak tego. Znajdę Cię i wtedy inaczej sobie porozmawiamy! – krzyknąłem, a ona chyba ze strachu się rozłączyła. Cholera, nie chciałem jej wystraszyć. Po prostu… Zaskoczyło mnie to, co powiedziała o naszym rozstaniu. I to przez telefon! Naprawdę jak jakaś niedojrzała małolata! A to przecież ja byłem od niej młodszy.

Andrzej:
Wyłączyłem silnik i oparłem głowę o kierownicę. Westchnąłem ciężko. Nie, nie dlatego, ze byłem zmęczony po podróży. Po prostu zawsze w takim momencie dzwoniłem do Laury. Że jestem już na miejscu, że podróż w miarę spokojna, że nie było niebieskich, ani że nikt nie zajechał mi drogi. Ale w tej chwili sam nie wiedziałem, czy mam to zrobić czy nie. Mimo tego, darowałem sobie. Wyszedłem z samochodu, zamknąłem go i zabierając swoje rzeczy udałem się do swojego mieszkania. W zasadzie to do naszego mieszkania, które dzieliłem z Marcinem Walińskim.
Zapukałem do naszych drzwi, bo zobaczyłem jego samochód na parkingu przed blokiem. Usłyszałem jakieś szybkie kroki i zaraz zobaczyłem swojego kolegę.
-Siema Wrona! Wchodź. Dawaj te torby, pomogę Ci – rzucił mi się z pomocą, na co tylko mu podziękowałem. Dobrze mi się z nim mieszkało. Razem dawaliśmy radę. Czasami z pomocą wpadała jego dziewczyna, ale przecież nie mieliśmy serca zaganiać jej do roboty.
Otworzył mi drzwi do swojego pokoju, który opuściłem kilka miesięcy temu. Postawił torby przy łóżku i obejmując mnie ramieniem, zaprowadził do kuchni. Zaraz naładował mi szybkiego spaghetti i kazał siadać. I zaczęło się opowiadanie jak tam minęły nam wakacje.
-Poczekaj, poczekaj. – rzuciłem, kiedy opowiadał kolejną akcję ze swoją dziewczyną, a ja poczułem w kieszeni wibrację swojego telefonu – Muszę odebrać, sorry na chwilę.
Wstałem od stołu i udałem się do swojego pokoju. Tam zacząłem rozmawiać z mamą, która właśnie do mnie dzwoniła.
-I jak tam? Dojechałeś? Wszystko w porządku? – od samego początku zasypała mnie pytaniami, ale grzecznie odpowiadałem, że wszystko dobrze. – To się cieszę.
-Mamo, ale Ty chyba nie po to dzwonisz? – od razu wyczułem, że to nie o to chodzi. – Mów, co się stało.
-Bo wiesz… Spotkałam Patrycję w Warszawie – usłyszałem jej imię i aż poczułem dreszcze przechodzące przez cały kręgosłup. – I wydaje mi się, że zostaje na stałe. Mówiła, że w tygodniu pracuje, a w weekendy studiuje. I…
-Po co mi to mówisz? – warknąłem – Po co?
-Andrzej… Zaprosiłam ją na obiad.
-Zwariowałaś!
-Przecież kiedyś się przyjaźniliście!
-Kiedyś mamo, kiedyś. Kiedyś to znaczy bardzo dawno temu. Teraz właściwie w ogóle jej nie znam… Nie chcę, by jakaś obca osoba pałętała mi się po domu.
-Synku, ja i tak wiem, że ona nigdy nie przestała być dla Ciebie obca. – nie wytrzymałem. Rozłączyłem się. Miałem dosyć informacji o tym, że Patrycja wróciła. Co mnie to właściwie obchodziło? Wyjechała kilka lat temu, kompletnie się do mnie nie odzywając. A przecież ja pisałem, dzwoniłem… Gdzieś miałem to, że siedziała w USA i że za połączenie zapłacę majątek. Ona nigdy jednak nie odebrała, nie odpisała. Nagle zapomniała o mnie? O tym, z którym spędziła prawie wszystkie lata w Polsce? To nie było możliwe.
Zresztą, co było to było. Teraz kompletnie się dla mnie nie liczyła. Była kimś obcym… Teraz to Lau była moją najlepszą przyjaciółką. To Lau pomagała zapomnieć mi o Narcyzie. Lau i siatkówka. To one były najważniejsze. Nikt inny. Żadna tam Patrycja, którą tak kiedyś uwielbiałem…
-Wroniacz, chodź bo Ci wystygnie! – usłyszałem głos Marcina, więc wstałem ze swojego łóżka i opanowując swój głos, oddychając głęboko, z powrotem przeszedłem do kuchni – Co jest?
-Nic takiego – machnąłem ręką, ale w środku aż się we mnie gotowało. Lau, Pat, Lau, Pat… - Kurwa mac!
-Co?
-Zimne jak skurwysyn – mruknąłem, od razu wrzucając posiłek do mikrofalówki.
-To chyba nie chodzi o spaghetti.
-A przestań…
-Andrzej…
-Kurwa, daj mi spokój! – wrzasnąłem, kierując się do przedpokoju, ubierając buty i wypadając z mieszkania jak oparzony. Chyba potrzebowałem świeżego powietrza. Dużo powietrza. Bardzo dużo.

***


Sunny: Nareszcie doczekaliśmy się okresu reprezentacyjnego :) Dziś mecz Polska-Serbia, którego nie można przegapić ;P Pozdrawiam wszystkie czytelniczki, miłego czytania i oglądania :)
Nisiek: To i ja dołączam się do „życzeń”! Mam nadzieję, że dacie znak, że w ogóle tu jesteście… :) Pozdrawiamy, hej!

3 komentarze:

  1. pani Kasia :)24 maja 2013 18:13

    Jestem ciekawa jak dalej to się rozkręci... Zastanawia mnie tylko czy Patrycja 'zapomniała' o nim celowo, czy miała jakiś inny powód

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Patrycja chyba słusznie się obawiała. Ja bym to ujęła tak, że on ją kocha, ale ma trochę żalu. Jednak oboje słyszą o sobie nawzajem i myślę, że niebawem się spotkają. Chociaż Laura może do tego nie dopuścić jakiś czas, przynajmniej taki ma pewnie zamiar.
    W końcu muszą na siebie trafić.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaak wracam do świata blogowego !!:) Przeczytałam wszystko i jestem pod wrażeniem. Świetne opowiadanie, po za tym jest Wronka :D:D:D Ciekawe jak to będzie wyglądało... Taki się trójkąt zrobił... Piszcie już kolejny :)
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń