piątek, 4 października 2013

Rozdział osiemnasty. Mam tylko Ciebie. Powiedz, że słyszysz, że to nie koniec. Już Ciebie nie ma...

Muzyka w tle: KLIK
Patrycja:
 Niedawno wróciłam do domu po ciężkim przedpołudniu na uczelni. Zaparzyłam sobie herbatę, obiad zjadłam na mieście w drodze powrotnej do domu. Usiadłam na sofie z kubkiem truskawkowo-malinowo-jeżynowej herbaty i włączyłam telewizor, akurat pokazywali wiadomości ze świata, na pierwszym planie znalazła się katastrofa lotnicza. Samolot lecący z Nowego Jorku do Warszawy rozbił się w okolicach Alp. Nikt nie przeżył, a na pokładzie było 250 osób. W tym samym momencie rozdzwonił się mój telefon.
-Halo?
-Czy mam przyjemność z panią Patrycją Ignatowicz?
-Tak.
-Czy pani rodzice to Ewelina i Adrian Ignatowicz?
-Zgadza się, czy coś się stało?
-Niestety nie mam dla pani dobrych wiadomości, pani rodzice zginęli w dzisiejszej katastrofie samolotu.
-To jakaś pomyłka, moi rodzice nie planowali żadnego lotu.
-Przykro mi bardzo, ale byli na pokładzie tego samolotu. Proszę przyjąć najszczersze wyrazy współczucia.
Czułam jak cały świat zaczyna się zawalać, wszystko się sprzysięgło się przeciwko. Nie, to nie może być prawda, przecież powiedzieliby, że przylatują. Dlaczego?? Życie musi być takie okrutne? Tyle życia jeszcze mieli przed sobą…
Siedziałam na ziemi z twarzą w dłoniach, obok gdzieś na dywanie leżał telefon, a w telewizji nadal mówili o tej katastrofie. Nagle poczułam nieodpartą chęć porozmawiania z kimś i padło na Nikolę. Wybrałam dobrze znany mi numer i czekałam aż odbierze. Odezwał się po drugim sygnale.
-Ciao Bella
-Cześć…
-Płakałaś, co się stało? Znów ten lowelas ci coś zrobił?
-Niee
-Mów, co się dzieje
-Rodzice…
-Co z nimi?
-Zginęli w katastrofie samolotu
-Co Ty mówisz?
-Też w to nie wierzyłam, ale to prawda…  
-Gdyby nie wyjeżdżała to nie musieli by wsiadać to tego samolotu — w tle usłyszałam głos Urosa. -Zamknąłbyś się wcale nie pomagasz! — wydarł się Nikola.
-To ja wam nie będę przeszkadzać, cześć..
-Pati zaczekaj, nie rozłączaj się — było już za późno usłyszał tylko bip, bip..

Nikola:
-Widzisz coś narobił ciołku! Przez ciebie się rozłączyła.
-No co, prawda w oczy kole!
-Ty już lepiej nic nie mów! — kilkakrotnie próbowałem dodzwonić się do Pati, ale nie odbierała. Na szczęście byliśmy nie daleko wiec postanowiłem do niej wstąpić. Potrzebowała teraz wsparcia.

Patrycja: Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam, rozumiem, że Uros był na mnie wściekły, ale dlaczego opowiadał takie bzdury?! Ja nikomu nie kazałam przylatywać tutaj tym bardziej rodzicom… miałam tylko babcię, wszyscy inni odwrócili się ode mnie. Wszystko przez ten przeklęty wyjazd do USA. Po co my tam jechaliśmy?! No, po co!!
Siedziałam cały czas na podłodze, po policzkach płynęły strumienie łez, serce rozpadło się na miliony kawałków, których nie da się pozbierać. Wszystkim tylko przeszkadzałam, byłam ciężarem, czas to wreszcie skończyć. Zabrałam bluzę z fotela i wybiegłam z mieszkania. Biegłam przed siebie nie zwracając na nic uwagi, w pewnym momencie usłyszałam jak ktoś mnie woła:
-Pati zaczekaj! Patrycja!
Nie odwróciłam się, tylko biegłam dalej, przed siebie, prosto, jak najdalej stąd… nogi zaniosły mnie na most, nad rzekę…. Chwilę stałam tam i patrzyłam w płynącą pode mną wodę, chwila zawahania. Nie mam nic do stracenia, pomyślałam przeszłam przez barierkę chwilkę później skoczyłam…
-Patrycja!!!! Nie!!! — gdzieś w oddali słyszałam jego głos…. Co mu tak zależy przecież ma Laurę, myślał, że nie widziałam?! Widziałam ich doskonale idących ramię w ramię i trzymających się za ręce. Roześmiani i beztroscy, ona miała wszystko, ja nic, a ja nadal głupia go kocham…

Andrzej:
Od tamtego zdarzenia minęło trochę czasu. Patrycja dalej nie odbierała moich telefonów, nie chciała mnie też widzieć. Udawała, że ciągle nie ma jej w mieszkaniu, chociaż wiedziałem, że tam jest. W końcu znałem jej rozpiskę zajęć na uczelni, a także grafik z pracy. Dlatego połowę czasu spędzałem w swojej „pracy”, rozdzielając to na daremne jak zwykle stanie pod blokiem Pat, a także opiekę nad Laurą. Częściej niż zwykle wychodziliśmy – a to wspólnie do sklepu na zakupy, a to na spacer czy do kina.
Teraz również zmierzaliśmy w stronę… Właściwie, nie wiem dokąd. Poprosiła mnie, żebyśmy poszli przed siebie. I faktycznie tak było. Nie trzymaliśmy się za ręce, przynajmniej początkowo, ale ciągle muskała moją dłoń. A potem w trakcie spaceru ot tak chwyciła mnie za nią, twierdząc, że czuje się jakoś słabiej. Uwierzyłem. Wydawała się być całkowicie inna niż jeszcze miesiąc temu. W zasadzie byłam zdziwiony, że aż tak się zmieniła, ale być może tak właśnie działa ta informacja na kobiety. Ale żeby złagodnieć AŻ TAK?
-A czy… - usłyszałem jej głos, więc zwróciłem głowę w jej stronę, gdy nagle ktoś mnie potrącił. Przystanąłem na moment i odwróciłem się w tamtą stronę. Wydawało mi się, że to ktoś znajomy. Zresztą czułem to jak jeszcze nigdy w życiu. A kiedy ten ktoś się nie odwrócił, domyśliłem się, kto to był. To była Patrycja. – Patrycja! – usłyszałem swój głos, kiedy ją wołałem. A nasz uścisk dłoni, nagle został przerwany. Ona wyrwała swoją dłoń i pobiegła przed siebie. Tak samo jak wcześniej Patrycja.
Którąś musiałem wybrać. Tylko którą?

Nikola:
Razem z Urosem zauważyliśmy jak wybiega z mieszkania, ot tak po prostu. Nie zatrzymywaliśmy się pod blokiem, a jedynie ruszyliśmy za nią. To musiał być naprawdę dziwny widok – biegnąca kobieta a za nią dwóch dwumetrowych dryblasów.
-Pati zaczekaj! – wrzasnąłem, chwytając Urosa za kaptur ciemnej bluzy i ciągnąc go za sobą. Przyśpieszyliśmy, bo ta cholera biegła w stronę… mostu nad rzeką! Już bolały nas kolana, w końcu my nie możemy biegać na dłuższą metę, ale przecież nie mogłem pozwolić, by sobie coś zrobiła. A tak właśnie wyglądało, jakby miała na to ochotę.
-Patrycja! Nie! – ktoś również za nią krzyczał, gdy biegł za nią, tak jak i my. Dopiero za chwilę poznałem Andrzeja Wronę, tego, który przecież miał przy niej być już na zawsze, w końcu Patrycja tak go kochała, bardziej niż – rzekomo - mojego brata. A tymczasem uciekała i przed nim. Coś musiało się stać. Coś musiał jej zrobić. Coś… Co za skurwysyn!
Właściwie to mógłbym stanąć i wyrzucić mu wszystko, prosto w twarz, to, co o nim myślę. Mógłbym, ale trzeba zając się Patrycją, która…
Właśnie skoczyła w dół!
-Kurwa! – mruknął Uros, a potem, wręcz równocześnie w trójkę, skoczyliśmy za nią.
-Ratujcie ją! – wrzasnąłem próbując dopłynąć do niej pierwszy. Może nie tyle, co do niej, a do miejsca, w którym po prostu zniknęła pod wodą, ale to Wrona nas wyprzedził i znalazł się w tamtym miejscu. Rozejrzał się dookoła i zanurkował pod wodę, a my odpłynęliśmy od tego miejsca, żeby mieć większe pole widzenia w razie gdyby się wynurzyła.

Andrzej:
Zobaczyłem jak rzuca się z mostu. Chciałem krzyczeć, ale tak jakby straciłem głos. Nie potrafiłem z siebie wydusić ani słowa. Różne myśli toczyły się po mojej głowie, a ja stałem wbity w ziemię i wpatrywałem się w rozpryskującą się wodę.
Wtem usłyszałem jak Kovaceviczowie coś krzyczą i nie wiele myśląc skoczyłem za nią. Przeżyłem szok termiczny – lodowata woda dostała się wszędzie. Nie ważne było to, że w kieszeniach spodni miałem pieniądze, telefon no i klucze. To były rzeczy materialne, a ja skoczyłem tam po to, by walczyć o coś zdecydowanie ważniejszego. Bo o moją, dalej mimo wszystko, Patrycję. O jej życie. O coś najważniejszego w moim życiu. W dupie miałem ten telefon, pieniądze i klucze. Tam była Patrycja!
A właściwie była, bo teraz jakby zniknęła mi pod wodą. Poczułem jak serducho bije mi jak oszalałe. Bałem się. Najzwyczajniej, kurwa, w świecie się bałem. Nie wiedziałem, co mam robić, rozejrzałem się dookoła bezradnie. A potem zadecydowałem – zanurzam się. Zanurzam się i szukam jej do cholery, bo funkcje życiowe mijają po 4,5 minutach. Miałem tylko chwilę.
Nabrałem haust powietrza na tyle ile mogłem szczękając zębami i rzuciłem się pod wodę. Na początku niczego nie widziałem, oczy zaszły mi jakąś dziwną mgłą. Ale gdy chwilę odczekałem, a raczej, gdy spróbowałem przyśpieszyć ten proces widzenia pod wodą, szamocząc się jak durny – udało mi się. I wtedy od razu ją zauważyłem. Właśnie przestała się szamotać, tak jakby ustała w niej chęć uratowania się. Nie mogła mi tego zrobić! Błyskawicznie do niej podpłynąłem, bo grawitacja wypychała ją plecami do góry. Porwałem ją w swoje ramiona i razem wynurzyliśmy się z wody, ja przy tym dusząc się jak dureń. Nie ruszyłem się w wodzie ani kawałek dalej, bo zaraz przy mnie pojawił się Uros. Zmierzyłem go dziwnym wzrokiem, ale przecież wiedziałem, że mogę mu ufać, przynajmniej w sprawie Patrycji. Przekierowałem ją w jego dłonie, a sam wyplułem resztkę wody parę centymetrów dalej. Zobaczyłem przy tym uśmiech ulgi starszego z braci, ale to było na tyle. Zaraz oboje zajęli się dziewczyną, a ja odrobinę wyczerpany powoli ruszyłem w stronę brzegu, gdzie oni już zajmowali się Patrycją.

Nikola:
Razem z Urosem jakoś odholowaliśmy ją do brzegu, położyliśmy i zaczęliśmy reanimować, to znaczy sprawiać, by odzyskała przytomność. Bo jak na razie to leżała bezwładnie wśród piasku i odrobiny trawy.
-Patrycja! – zawył mokry Wrona, kiedy znalazł się tuż obok nas, a Uros wstał i po prostu trzepnął go w łeb. – Czego?
-Przestań jęczeć, po prostu pomóż. Twoje proszenie nic nie pomoże – odwarknął mu mój młodszy brat, z którego byłem niezmiernie dumny.  Chyba czytał mi w myślach, bo przecież ja miałam ochotę to zrobić. – Zadzwoń na pogotowie, bo ona do cholery jest nieprzytomna!
Widziałem jak chłopakowi zaczyna trząść się ręka, gdy sięgał po swój telefon. Na chwilę jakby zapomniał, że się z nim wykąpał. Wyciągnąłem swoją wodoodporną komórkę w jego stronę. Wtedy ten kompletnie zgłupiał, nie wiedział, co ma zrobić. Wpatrywał się w niego z jakimś takim zaskoczeniem.
-Dzwoń.
-Ale…
-999. Pośpiesz się!
A my dalej ją reanimowaliśmy, jednak to było na nic. Dalej nie oddychała, po prostu leżała sobie taka piękna, z rozsypanymi mokrymi włosami na ziemi. Gdyby to były normalne okoliczności, pewnie z Urosem zrobilibyśmy jej zdjęcie, bo teraz wyglądała po prostu wyjątkowo uroczo. Ale w pewnym sensie mieliśmy do czynienia z trupem. Ona powoli umierała…
-Błagam Cię, Pat… - usłyszałem jęczącego znowu Wronę.
-Kurwa mac! Czy Ty wiesz idioto, że gdyby nie Ty to ona nie musiałaby tego robić?! – Uros już nie wytrzymał, przekazał mi Patrycję, a sam zaczął się z nim kłócić. Widziałem to po jego minie, gdy wstawał. – Wiesz, że gdybyś przy niej był, gdybyś wiedział o tym, co się stało, nie doszło by do tego? Miałaby tego kogoś przy sobie. Mogłaby się wypłakać. Ale nie, bo Ty to wszystko spotęgowałeś! Co jej zrobiłeś, co? Powiedz! Czy z tym jest związana ta cizia, która z Tobą szła? - Na chwilę odwróciłem się w jego stronę. Spojrzałem na reakcję Andrzeja. Wyglądał po prostu koszmarnie, jakby chciało mu się płakać. – Odpowiedz!
-Ale… - usłyszałem jego zajęknięcie i szczerze mówiąc, zrobiło mi się go żal.
-Ty skurwysynie! Wiedziałem, żeby nie odpuszczać. Wiedziałem, by z niej rezygnować, ale nie – ona się uparła, że kocha Ciebie, że ze mną to jest bez sensu! A teraz ma swojego księcia na białym rumaku sprzed kilku lat. Jesteś skurwysynem, Wrona! Ja nigdy nic takiego bym jej nie zrobił, wiesz? Takiej kobiety się nie rani! Nie, jeżeli wraca do Ciebie wciąż i wciąż. Jeżeli akceptuje Cię jako sportowca, wiesz, że takich jest mało! Ta Twoja druga nie wygląda na taką, szczerze mówiąc. Ale nie… Jak mogłeś, jak mogłeś!
-Nic nie wiesz o naszej sytuacji!
-Gówno prawda. Wiem wszystko. Zraniłeś ją! Zraniłeś ją wcześniej przed tym wypadkiem jej rodziców! Gdyby tak nie było, teraz właśnie płakała by Ci w ramionach. Tak jak i w moich wiele, naprawdę wiele razy! Jesteś naprawdę skurwysynem i to Ty powinieneś leżeć tam zamiast niej, wiesz o tym doskonale!
Przysłuchiwałem się tej rozmowie i właściwie chciałem zareagować, ale nie mogłem zostawić Pati. Czułem jednak, że ta rozmowa nie znajduje się na właściwym dla siebie torze.
-Uros…
-Nie próbuj mnie uspokajać Nikola! Doskonale wiem, że się ze mną zgadasz! Dobrze wiem, że wolałbyś, żeby była ze mną! To ja jestem lepszy niż on, prawda? Wiem, że…
-Bracie, proszę Cię…
-Nie Nikola. To powinno zakończyć się już dawno temu, ale ja zrobię to teraz. Gdy Patrycja się obudzi będzie ze mną do końca życia. Wtedy będzie go odwiedzać, ale na cmentarzu! A jeżeli się nie obudzi, to przynajmniej nigdy więcej nie zobaczę jego mordy!
-Uro... – przerażony spojrzałem na brata, który nagle odwrócił się i popchnął zainteresowanego Wronę naszą serbską rozmową – Nie rób tego!
Ale już było za późno. Wrona wleciał do lodowatej wody raz jeszcze. I właściwie byłoby w porządku, gdyby mój nie narwany, młodszy brat nie wleciał do wody za nim i nie poszedł go podtopić. Dosłownie! Na początku trzaskał go po twarzy, a potem… Potem podtrzymał go pod wodą. Chwilę później Wrona przestał się wierzchac i spokojnie płynął z delikatnym nurtem rzeki. Miałem ochotę zacząć krzyczeć, żeby patrzył, co on kurwa narobił.
Ale wtedy, wtedy Patrycja na chwilę odzyskała przytomność, otwierając szeroko oczy i dusząc się nałykaną wcześniej wodą. Z moich oczu popłynęły strumienie łez. To było coś niesamowitego. Tamten leży nieprzytomny, powoli umierający, a ona nagle po dobrych dziesięciu minutach zaczyna oddychać. Kiedy już uważaliśmy ją za martwą. Tak jakby on dał jej całą swoją siłą, całą…
TO NIE BYŁO MOŻLIWE, DO JASNEJ CHOLERY! TAKA MIŁOŚC SIĘ NIE ZDARZA!
-Co? Co się stało? – wyjęczała, a ja po prostu ułożyłem swoją głowę na jej piersi. Wiem, że nie powinienem, ale po najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się jej żal. Wrona wpływał właśnie za zakręt. Rozejrzałem się dokładnie. Uros nagle jakby się ulotnił. Na brzegu leżała tylko jego mokra komórka. Uciekł. On go chyba naprawdę zabił! A ja nic nie mogłem na to poradzić. Nie mogłem jej zostawić. Co myśmy obaj narobili?
-Pati, Słonko, pomóż mi. Musimy stąd iść. Musimy…
-Co? – wychrypiała zaskoczona – Co?
-Musimy… Mój Boże, poczekaj na mnie. – wstałem i niewiele myśląc wrzuciłem komórkę Urosa do wody. A potem zapłakany wróciłem do Patrycji i przeniosłem ją w inne miejsce. Nie mogła tam być. Nikt nie mógł znaleźć tego miejsca. Nikt nie miał się o tym dowiedzieć.
Mój Boże, właśnie zabiliśmy człowieka. Właśnie na moich oczach umarł ukochany Patrycji. A ja nic z tym nie zrobiłem. Pozwoliłem na to. Pozwoliłem na to, by mój brat uciekł.
-Nikola, co się stało? – pokręciłem głową. Nie mogła się o tym dowiedzieć, nigdy. Właśnie w tym momencie obiecałem sobie, że ta tajemnica pójdzie ze mną do grobu. Bo my, Kovaceviczowie właśnie zabiliśmy jej najbliższą osobę. Nie miała przyjaciółki, nie miała rodziców, nie miała Andrzeja. My? My też już jej nie zostaliśmy. Nie po takim czymś.
-Nikola… Powiedz Andrzejowi, że bardzo mocno go kocham. Kochałam, kocham i zawsze będę.
Usłyszałem te słowa i po prostu nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy ona się ze mną żegnała? Czy ona coś przeczuwała? Czy… W tym momencie po prostu straciła przytomność, ponownie. A ja po prostu zacząłem krzyczeć. Jak mogłem to powiedzieć? Jak! Jego najprawdopodobniej już nie było. A ona? Ona chyba też już umierała.
W tym samym momencie nadjechała karetka. Jak zawsze za późno. Nie zdążyli, to wszystko już się stało.  

Patrycja:
Miałam już dość leżenia w tym cholernym łóżku, wbrew zaleceniom lekarzy narzuciłam na ramiona bluzę i wyszłam z sali na mały spacerek korytarzem. Nie obrałam żadnego konkretnego kierunku po prostu szłam przed siebie. Przechodziłam obok sali intensywnej terapii, kiedy mój wzrok przykuła znana mi twarz i zamarłam, bo zobaczyłam po drugiej stronie nieprzytomnego Andrzeja, który tak bezradnie leżał na łóżku. Przyłożyłam swoją dłoń do szyby, która nas oddzielała od siebie, po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Próbowałam sobie przypomnieć, co się wtedy wydarzyło - widziałam skok, słyszałam krzyk, potem czułam jak ktoś wyciąga mnie z wody, a potem się kłóci. I więcej nic, totalna pustka.
Weszłam do środka i zapytałam siostry czy mogę chwilę posiedzieć.
-Pani Patrycjo powinna pani odpoczywać
-Tylko chwileczkę proszę
-Dobrze 5 minut, później pani wraca do siebie — zgodziłam się, siostra uśmiechając się pod nosem wyszła. Usiadłam na łóżku i chwyciłam go za rękę.
-Andrzej, co się wtedy wydarzyło? Dlaczego ty tutaj trafiłeś? — mówiłam przez łzy. -Kochanie musisz żyć, to ja, to ja powinnam być na twoim miejscu… tylko wszystkim przeszkadzam. Ty musisz żyć masz dla kogo, ja nie… — położyłam się obok niego, nie ważne, że miałam wracać do siebie, że było mi nie wygodnie, ale musiałam tutaj być. Położyłam swoją głowę na jego ramieniu, obejmując go w pasie i przymknęłam oczy.

Andrzej:
Poczułem jak ktoś mocno się do mnie przytula. Z ledwością otworzyłem powieki i zobaczyłem wpatrującą się we mnie Patrycję. Próbowałem się uśmiechnąć, ale wszystko mnie bolało. Rzuciłem oczami po pokoju. Znajdowałem się w nim sam, podpięty do miliona aparatur.
-Andrzejku, kochanie… Jak się czujesz?
Chciałem jej odpowiedzieć, naprawdę chciałem. Ale nie mogłem. Czułem się jakoś inaczej, jakbym był całkowicie inną osobą. Niby leżałem tutaj, z nią, ale… To nie było to. To naprawdę byłem ja?
Pokiwałem tylko delikatnie głową, ona w tym momencie chciała mi coś powiedzieć, ale nadeszła pielęgniarka.
-Pani Patrycjo, już pani wystarczy. Proszę iść do siebie i odpoczywać. Pan Rafał też potrzebuje odpoczynku. Na szczęście jak widać wszystko dobrze się skończyło. Taka miłość rzadko się zdarza.
-Ale on ma na imię Andrzej…
-Tak, tak. Pan Andrzej, oczywiście. Ma pani całkowitą rację – widziałem jak spojrzała na mnie z takim współczuciem, że aż zacząłem się bać – Proszę odpoczywać, a ja zabiorę pana żonę.
-Ja jestem jego dziewczyną.
-Przecież jeszcze parę miesięcy temu była pani jego żoną… - widziałem jak Patrycja próbuje coś sobie przypomnieć, spojrzała na mnie, na panią pielęgniarkę i zagryzła wargi. Pokręciła głową na znak, że nie, że jest tylko moją dziewczyną. – Och, no tak. Przepraszam. Zaprowadzę panią do Sali, dobrze? Niech pan odpoczywa panie Raf… Andrzeju.
Patrycja pomachała mi na pożegnanie, a ja przed oczami zobaczyłem nagle jakąś podobną do niej kobietę z dzieckiem na ręku. Nie wiedziałem dlaczego, ale momentalnie zacząłem płakać.

***
No musiałyśmy, musiałyśmy. Oczywiście to nie jedyny dramat, który się tu pojawi. Ale na razie nie planujemy żadnego innego. A póki co… do za tydzień!

1 komentarz:

  1. Oj czytając ten rozdział trochę się pogubiłam. xd
    Chociaż pierwszą myślą było to, że może jej się tylko to wszystko wydawało, może jej się śniło. No cóż, pewnie dowiem się tego w kolejnym rozdziale ;)
    Więc do napisania ;)

    OdpowiedzUsuń