Muzyka w tle: KLIK
Patrycja:
Dzisiaj w kawiarni nie było wielkiego ruchu, panował względny spokój. Wszyscy wypełniali swoje obowiązki skrupulatnie i sumiennie. Od dłuższego czasu moje samopoczucie uległo małej poprawie - już nie zamykam się godzinami w pokoju i nie płaczę do poduszki. Wróciłam do pracy i temu poświęcam czas, niedługo również będę zakuwała na kolokwia i inne musowe kartkóweczki, kiedy to pełną parą ruszy rok akademicki. Na razie jednak jeszcze tak bardzo się nie przejmuje. Liczy się tu i teraz.
-Pat, co byś powiedziała na wypad do klubu? — zagadnęła mnie koleżanka z pracy, w czasie, kiedy nie było ruchu, jako tako.
-A chętnie bym się wybrała, powiem ci Juśka zaskakujesz mnie.
-Tak? A to, dlaczego? — wyraźnie była ciekawa, co jej powiem.
-Nie spodziewałam się, że taka imprezowiczka z ciebie.
-Oj tam no, czasami trzeba się pobawić!
-Słuszna racja, to gdzie i kiedy?
-Sobota, klub Euphoria Bydgoszcz.
-No dobra, a czemu nie tutaj u nas w Warszawie?
-Tam taki fajny klub jest.
-Rozumiem, sprawdzony.
-Powiedzmy, że tak.
-W takim razie zgoda.
-Super!
Nadeszła upragniona sobota. Nie pytajcie jak mnie Juśka ubrała. Jak dla mnie zbyt wyzywająco - sukienka była koloru kremowego i w dodatku wykonana z koronki, do tego niebotyczne szpilki obowiązkowo. Ona także miała koronkową z tym, że czarną. Nie ważne, że nogi odpadną nam już po jakiś 4 godzinach…
-Głupio się czuję, nie mogę założyć innej?
-Nie jojcz mi tutaj, nie, idziemy w tym i koniec kropka!
-A co, mam płeć przeciwną przyciągać?
-No, a jak?
-No niech będzie - zrobiłam minę cierpiętnicy, ale wiedziałam, że tak nic nie wskóram, natomiast blondynka miała niezłą zabawę patrząc na mnie.
Koleżanka Justyny zawiozła nas do Bydgoszczy, prosto przed sam klub. Grzecznie podziękowałyśmy Milenie i weszłyśmy do środka. Na rozgrzewkę zamówiłyśmy sobie po drinku i miło gawędziłyśmy przy barze. Trafiłyśmy akurat na wieczór karaoke, więc szkoda było by z tego nie skorzystać.
-Chodź sobie pośpiewamy. — zaproponowała uradowana Juśka.
-Nie coś Ty, nie będę się kompromitować, nie umiem śpiewać.
-Ta czekaj, bo ci uwierzę, ja też nie, ale chodź będzie dobra zabawa. — wyciągnęła mnie na środek parkietu i nie chciała słyszeć słów protestu. — I tak nas tutaj nie zobaczy z naszych znajomych.
Nie byłabym tego taka pewna — pomyślałam sobie w duchu i jak się miało później okazać miałam rację. Wybrano nam piosenkę Adele — Rolling in the deep. Rozpoczęłyśmy razem, ale refren sprytnie Justyna mi zostawiła, osz to niedobra kobieta no! Nie wiem, dlaczego, ale cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. W połowie piosenki poczułyśmy się jeszcze pewniej i dzięki temu bawiłyśmy się świetnie. Zostałyśmy nagrodzone gromkimi oklaskami. Ukłoniłyśmy się ładnie i poszłyśmy z powrotem do baru.
-Byłaś świetna.
-Eee tam, obie byłyśmy genialne — powiedziałam, po czym stuknęłyśmy się szklankami i sączyłyśmy kolejnego drinka. Nagle na szyi poczułam czyjś oddech, Juśka zrobiła dziwną minę i czmychnęła do toalety. Zastanawiałam się czy się odwrócić czy też nie? W końcu wybrałam tę pierwszą opcję i zamarłam w bezruchu, trzymając w dłoni szklankę z płynem.
-Pani już chyba wystarczy tego picia — wziął z mojej dłoni szklankę i odstawił na blat.
-No chyba nie! A zresztą Tobie nic do tego — skinęłam na barmana i poprosiłam tym razem o kieliszek czystej.
-Nie denerwuj mnie!
-Idź do Li, ona da ci ukojenie
-Możesz przestać?!
-Ja dopiero mogę zacząć!
-Słuchaj, kończymy te gierki i wracamy do domu.
-Nigdzie z Tobą nie idę! — już chyba będzie z 10 kieliszków, zaczyna mi trochę już trochę szumieć w głowie, a to pewnie dlatego, że dawno nie piłam.
-Już wystarczy!
-Daj mi spokój! – ignoruję go zmawiając następną kolejkę.
-Koniec tego dobrego! – wyrywa mi kieliszek, po czym stawia na blacie płaci barmanowi i pociąga mnie za rękę ku wyjściu. Pomaga mi założyć płaszcz i wychodzimy na zewnątrz. Moją twarz owiewa lekki wiaterek, noc jest ciepła i bezchmurna.
-A Justyna?! — pomimo alkoholu buzującego w moich żyłach, a było go nie mało, trzymałam pion.
-Da sobie radę.— siłą pakuje mnie do samochodu i zapina pasy bezpieczeństwa.
-To chyba sama potrafię zrobić, nie jestem dzieckiem! — ignoruje mnie, zapala silnik i rusza z piskiem opon włączając się do ruchu. Przez większość czasu żadne z nas się nie odzywa, nawet nie wiem, kiedy moje oczy się zamykają i zapadam w błogi sen. Nie pierwszy raz upiłam się prawie do nieprzytomności. Z Paulem w USA nie jedną taką butelkę byliśmy w stanie obrócić. Ale jeszcze nigdy nie urwał mi się film i to z tego wszystkiego było najgorsze…
Obudziło mnie światło wpadające przez roletę do pokoju oraz nieustępliwy ból głowy. Jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zupełnie obce ściany, meble, wszystko było inne. Zerwałam się na równe nogi, czego pożałowałam w następnej minucie. Cholera, gdzie ja jestem — pomyślałam. Pomieszczenie znane, a jednak nieznane. Moja podświadomość podpowiadała, że jestem w dobrym miejscu. Rozejrzałam się wokół - na półkach stały puchary, obok wisiały medale i zdjęcia oprawione w ramki. I to właśnie one przykuły moją uwagę, więc ignorując uporczywy ból głowy, podeszłam bliżej. Na widok radosnych chłopaków po wygranych turniejach serce się rozpromieniło, jednak kiedy mój wzrok padł na bardzo bliską mi osobę, serce mi się ścisnęło. Starałam się śledzić każdy jego mecz, ale przecież to nie to samo, co kibicowanie tutaj na żywo…
Odwróciłam się z zamiarem skorzystania z łazienki, ale zamiast tego zderzyłam się z jego klatką piersiową. Jego wzrok przeszywał na wskroś całą mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, jego tęczówkach dostrzec można było ból, cierpienie i tęsknotę.
-Dlaczego to zrobiłeś? — zapytałam albo raczej wyszeptałam, w jego obecności czułam się zagubiona nie byłam już tą Patrycję z przed siedmiu lat. Odpowiedziała mi głucha cisza. Wyminęłam go i poszłam skorzystać z łazienki. Wzięłam prysznic, zmieniłam ubranie z jego koszulki na czarne rurki i białą bokserkę, które na wszelki wypadek wrzuciłam do torebki, kiedy wybierałyśmy się na imprezę. Włosy rozczesałam i zawiązałam w koka. Pierwsza moja czynność, którą wykonałam to przyssałam się do butelki z wodą mineralną. Współlokator Andrzeja, który wszedł właśnie do kuchni, wybuchnął gromkim śmiechem na mój widok. Zmierzyłam go zabójczym wzrokiem i usiadłam przy stole. Po chwili pojawił się w kuchni również i Andrzej, a w powietrzu unosił się zapach jego perfum, którymi zawsze potrafił zwabiać mnóstwo kobiet.
Dzisiaj w kawiarni nie było wielkiego ruchu, panował względny spokój. Wszyscy wypełniali swoje obowiązki skrupulatnie i sumiennie. Od dłuższego czasu moje samopoczucie uległo małej poprawie - już nie zamykam się godzinami w pokoju i nie płaczę do poduszki. Wróciłam do pracy i temu poświęcam czas, niedługo również będę zakuwała na kolokwia i inne musowe kartkóweczki, kiedy to pełną parą ruszy rok akademicki. Na razie jednak jeszcze tak bardzo się nie przejmuje. Liczy się tu i teraz.
-Pat, co byś powiedziała na wypad do klubu? — zagadnęła mnie koleżanka z pracy, w czasie, kiedy nie było ruchu, jako tako.
-A chętnie bym się wybrała, powiem ci Juśka zaskakujesz mnie.
-Tak? A to, dlaczego? — wyraźnie była ciekawa, co jej powiem.
-Nie spodziewałam się, że taka imprezowiczka z ciebie.
-Oj tam no, czasami trzeba się pobawić!
-Słuszna racja, to gdzie i kiedy?
-Sobota, klub Euphoria Bydgoszcz.
-No dobra, a czemu nie tutaj u nas w Warszawie?
-Tam taki fajny klub jest.
-Rozumiem, sprawdzony.
-Powiedzmy, że tak.
-W takim razie zgoda.
-Super!
Nadeszła upragniona sobota. Nie pytajcie jak mnie Juśka ubrała. Jak dla mnie zbyt wyzywająco - sukienka była koloru kremowego i w dodatku wykonana z koronki, do tego niebotyczne szpilki obowiązkowo. Ona także miała koronkową z tym, że czarną. Nie ważne, że nogi odpadną nam już po jakiś 4 godzinach…
-Głupio się czuję, nie mogę założyć innej?
-Nie jojcz mi tutaj, nie, idziemy w tym i koniec kropka!
-A co, mam płeć przeciwną przyciągać?
-No, a jak?
-No niech będzie - zrobiłam minę cierpiętnicy, ale wiedziałam, że tak nic nie wskóram, natomiast blondynka miała niezłą zabawę patrząc na mnie.
Koleżanka Justyny zawiozła nas do Bydgoszczy, prosto przed sam klub. Grzecznie podziękowałyśmy Milenie i weszłyśmy do środka. Na rozgrzewkę zamówiłyśmy sobie po drinku i miło gawędziłyśmy przy barze. Trafiłyśmy akurat na wieczór karaoke, więc szkoda było by z tego nie skorzystać.
-Chodź sobie pośpiewamy. — zaproponowała uradowana Juśka.
-Nie coś Ty, nie będę się kompromitować, nie umiem śpiewać.
-Ta czekaj, bo ci uwierzę, ja też nie, ale chodź będzie dobra zabawa. — wyciągnęła mnie na środek parkietu i nie chciała słyszeć słów protestu. — I tak nas tutaj nie zobaczy z naszych znajomych.
Nie byłabym tego taka pewna — pomyślałam sobie w duchu i jak się miało później okazać miałam rację. Wybrano nam piosenkę Adele — Rolling in the deep. Rozpoczęłyśmy razem, ale refren sprytnie Justyna mi zostawiła, osz to niedobra kobieta no! Nie wiem, dlaczego, ale cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. W połowie piosenki poczułyśmy się jeszcze pewniej i dzięki temu bawiłyśmy się świetnie. Zostałyśmy nagrodzone gromkimi oklaskami. Ukłoniłyśmy się ładnie i poszłyśmy z powrotem do baru.
-Byłaś świetna.
-Eee tam, obie byłyśmy genialne — powiedziałam, po czym stuknęłyśmy się szklankami i sączyłyśmy kolejnego drinka. Nagle na szyi poczułam czyjś oddech, Juśka zrobiła dziwną minę i czmychnęła do toalety. Zastanawiałam się czy się odwrócić czy też nie? W końcu wybrałam tę pierwszą opcję i zamarłam w bezruchu, trzymając w dłoni szklankę z płynem.
-Pani już chyba wystarczy tego picia — wziął z mojej dłoni szklankę i odstawił na blat.
-No chyba nie! A zresztą Tobie nic do tego — skinęłam na barmana i poprosiłam tym razem o kieliszek czystej.
-Nie denerwuj mnie!
-Idź do Li, ona da ci ukojenie
-Możesz przestać?!
-Ja dopiero mogę zacząć!
-Słuchaj, kończymy te gierki i wracamy do domu.
-Nigdzie z Tobą nie idę! — już chyba będzie z 10 kieliszków, zaczyna mi trochę już trochę szumieć w głowie, a to pewnie dlatego, że dawno nie piłam.
-Już wystarczy!
-Daj mi spokój! – ignoruję go zmawiając następną kolejkę.
-Koniec tego dobrego! – wyrywa mi kieliszek, po czym stawia na blacie płaci barmanowi i pociąga mnie za rękę ku wyjściu. Pomaga mi założyć płaszcz i wychodzimy na zewnątrz. Moją twarz owiewa lekki wiaterek, noc jest ciepła i bezchmurna.
-A Justyna?! — pomimo alkoholu buzującego w moich żyłach, a było go nie mało, trzymałam pion.
-Da sobie radę.— siłą pakuje mnie do samochodu i zapina pasy bezpieczeństwa.
-To chyba sama potrafię zrobić, nie jestem dzieckiem! — ignoruje mnie, zapala silnik i rusza z piskiem opon włączając się do ruchu. Przez większość czasu żadne z nas się nie odzywa, nawet nie wiem, kiedy moje oczy się zamykają i zapadam w błogi sen. Nie pierwszy raz upiłam się prawie do nieprzytomności. Z Paulem w USA nie jedną taką butelkę byliśmy w stanie obrócić. Ale jeszcze nigdy nie urwał mi się film i to z tego wszystkiego było najgorsze…
Obudziło mnie światło wpadające przez roletę do pokoju oraz nieustępliwy ból głowy. Jakby ktoś uderzył mnie czymś ciężkim. Otworzyłam oczy i zobaczyłam zupełnie obce ściany, meble, wszystko było inne. Zerwałam się na równe nogi, czego pożałowałam w następnej minucie. Cholera, gdzie ja jestem — pomyślałam. Pomieszczenie znane, a jednak nieznane. Moja podświadomość podpowiadała, że jestem w dobrym miejscu. Rozejrzałam się wokół - na półkach stały puchary, obok wisiały medale i zdjęcia oprawione w ramki. I to właśnie one przykuły moją uwagę, więc ignorując uporczywy ból głowy, podeszłam bliżej. Na widok radosnych chłopaków po wygranych turniejach serce się rozpromieniło, jednak kiedy mój wzrok padł na bardzo bliską mi osobę, serce mi się ścisnęło. Starałam się śledzić każdy jego mecz, ale przecież to nie to samo, co kibicowanie tutaj na żywo…
Odwróciłam się z zamiarem skorzystania z łazienki, ale zamiast tego zderzyłam się z jego klatką piersiową. Jego wzrok przeszywał na wskroś całą mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Staliśmy i wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, jego tęczówkach dostrzec można było ból, cierpienie i tęsknotę.
-Dlaczego to zrobiłeś? — zapytałam albo raczej wyszeptałam, w jego obecności czułam się zagubiona nie byłam już tą Patrycję z przed siedmiu lat. Odpowiedziała mi głucha cisza. Wyminęłam go i poszłam skorzystać z łazienki. Wzięłam prysznic, zmieniłam ubranie z jego koszulki na czarne rurki i białą bokserkę, które na wszelki wypadek wrzuciłam do torebki, kiedy wybierałyśmy się na imprezę. Włosy rozczesałam i zawiązałam w koka. Pierwsza moja czynność, którą wykonałam to przyssałam się do butelki z wodą mineralną. Współlokator Andrzeja, który wszedł właśnie do kuchni, wybuchnął gromkim śmiechem na mój widok. Zmierzyłam go zabójczym wzrokiem i usiadłam przy stole. Po chwili pojawił się w kuchni również i Andrzej, a w powietrzu unosił się zapach jego perfum, którymi zawsze potrafił zwabiać mnóstwo kobiet.
Andrzej:
-No nieźle się zabalowało widzę. – roześmiał się – Ale jestem pełen podziwu, że ta prywatna impreza była taka cicha.
-O co Ci chodzi? – mruknęła zła – Coś sugerujesz?
-Nie no… Tylko się zastanawiam. Jak wy robicie TO tak cicho? Żadnego jęku, krzyku? Może pochwalicie się swoim sposobem, żeby wiecie… - nie wytrzymałem, po prostu musiałem tam wejść! I faktycznie, znalazłem się tam w momencie, chwytając swojego współlokatora za fraki i popychając go w stronę wyjścia z kuchni. -Co Ci odbiło?!
-To raczej Tobie odbiło, kurwa! Co Ty odpierdalasz? Coś insynuujesz?
-No coś Ty. Tak tylko sobie żartuję, no, bo byliście razem w jednym pokoju, przez całą noc… -Dobrze wiesz, jak było!
-Wiem, wiem. Siedziałeś przy swoim łóżku i całą noc ją obserwowałeś. – wywrócił oczami - Jak dureń. Jeju, ale pożartować sobie nie wolno?
-Nie wolno! Z takich tematów się nie żartuje, kurwa!
-Bo co? Bo to Laura na stale zagościła w Twoim łóżku i to jest nieodpowiednie?! – krzyknął, a ja nie myśląc, zamachnąłem się i pięścią uderzyłem go w nos, z którego zaraz poleciał strumień krwi. – Ty masz coś nie ten tego z głową! Zdecyduj się facet, która Cię bardziej pociąga, bo jak tak dalej pójdzie, to Ty tak dalej nie pociągniesz!
Nic nie odpowiedziałem, a jedynie lustrowałem go wzrokiem, kiedy się ubierał i wychodził z domu, przy okazji trzaskając drzwiami i dookoła kapiąc krwią. Wiedziałem, że to wszystko słyszała Patrycja, zresztą trudno, by tego nie słyszała. Ale przecież musiałem tam wrócić, co też zrobiłem. Usiadłem przy stole, naprzeciwko. Ona nic nie mówiła, tylko przykładała jakąś zimną kiełbasę i opierała się o naszą lodówkę. Nawet w takiej sytuacji mógłbym wpatrywać się w nią cały ranek, tak jak to robiłem całą noc, kiedy pilnowałem jej, żeby czasem nie było żadnych nocnych kłopotów. Na szczęście przespała całą noc spokojnie.
-Zrobię Ci śniadanie, dobrze? – zapytałem, ale tamta kompletnie mi nie odpowiedziała – Pat? -Jak ja tego dawno od Ciebie nie usłyszałam – wychrypiała, a ja odchrząkując stojącą gulę w gardle, zabrałem się za robienie śniadania – Andrzej? To prawda z Laurą?
Tym razem to ja nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Sam właściwie nie wiedziałem jak to wszystko wyglądało. Byłem z Laurą? Nie. Ale spałem z nią. Dlaczego? Brakowało mi Patrycji? Ale aż tak?
-Nie wiem.
-Czyli prawda. Wiesz, co? Przepraszam, ale muszę już iść.
-Patrycja… Pat, proszę.
-Nie Andrzej. Jesteś z Laurą, nic tu po mnie. Wracam do domu.
-Odwiozę Cię! – rzuciłem, kiedy wybiegała z mojego mieszkania, a w drodze chwyciłem kanapkę, którą zdążyłem już zrobić i pobiegłem za nią, zamykając na szybkiego drzwi – Patrycja, cholera jasna!
Krzyczałem jak wariat, kiedy słyszałem jak zbiega po schodach i popycha drzwi od klatki. Miałem w nosie, albo w sumie gdzie indziej, fakt, że mogłem denerwować sąsiadów swoimi nawoływaniami. Przecież nie mogła mi tak po prostu mi uciec!
Ale nie zrobiła tego, a ja wręcz wpadłem na nią po biegu na klatce. Stała przy osiedlowej ławce i wpatrywała się w kogoś leżącego na niej. Przystanąłem obok i już chciałem coś powiedzieć, kiedy zauważyłem, że to Waliński.
Waliński nieprzytomni leżał na ławce, ledwo dysząc!
-Zrób coś! Do cholery Andrzej! – usłyszałem nagle jej głos, który coś do mnie mówił i poczułem, jak szarpie mnie za rękaw.
Nie wiele myśląc zadzwoniłem po karetkę, przyciągając do siebie Patrycję, która stała jak wryta i wpatrywała się w jego twarz, a dokładnie na nos, skąd kapały krople krwi i tworzyły malutką kałużę na chodniku.
Do Warszawy wracaliśmy w całkowitej ciszy. Tak, wróciliśmy. W końcu, po dłuższym namawianiu jej, żeby dała się podwieźć po tylu emocjach, wsiadła razem ze mną do samochodu, ale kompletnie ze mną nie rozmawiała. Widziałem, że płakała. Nie wiedziałem, czy mam coś zrobić czy nie. No, bo niby, o co chodziło? O mnie i o Laurę?
W sumie po dłuższej chwili milczenia próbowałem zagadać, ale nie odpowiadała. A gdy chwyciłem ją za nogę, tamta uciekła nią i spojrzała mnie jakoś tak dziwnie.
I właściwie tak wyglądała cała nasza podróż. W końcu, gdy dojechaliśmy do celu, rzuciła krótkie „dzięki” i otworzyła drzwi mojego samochodu, wyskakując na świeże powietrze. Momentalnie też zaczęła oddalać się ode mnie.
-Patrycja! – w jednej chwili postanowiłem to zrobić, więc ją zawołałem. Przystanęła, ale nie odwróciła się. Po prostu czekała na to coś, co miało się zdarzyć. – Zapomniałaś o czymś!
Dobiegłem do niej, nie zamykając samochodu i nie gasząc silnika, a jedynie zaciągając ręczny. Odwróciła się w moją stronę, a ja wtedy podszedłem do niej najbliżej jak się dało i po prostu wpiłem się w jej usta. Na pewno zszokowana, ale oddała pocałunek.
-Co Ty wyrabiasz? – wyjęczała, kiedy się od niej oderwałem.
-Sprawdzam czy… Ty też tego chciałaś. Sprawdzam, czy to z Laurą nie jest błąd.
-I do jakiego wniosku doszedłeś?
-Może już niedługo Ci powiem. Trzymaj się i dbaj o siebie. – odezwałem się na pożegnanie, a kiedy odwróciłem się do niej plecami, uśmiechnąłem się szeroko.
Oddała pocałunek. Niby głupi i z zaskoczenia, a jednak oddała. A to zawsze coś znaczy.
-Nie powinieneś tego robić! Jak mogłeś, Andrzej?!
-Pytanie, jak ty mogłaś mnie wtedy zostawić? – szepnąłem do siebie, zasiadając ponownie za kierownicą, kompletnie ignorując jej nawoływania.
***
Sunny: Przepraszamy, że tak długo nic się tutaj nie pojawiało, ale jedna z nas zrobiła sobie dłuższy urlop :D ale teraz już wszystko wraca do normy, czyli co piątek nowy rozdział :) Miłych wakacji i mocnych wrażeń :D
Nisiek: No tak, wracamy. Po Spodku i po całym miesiącu wakacji. Raczej nie planujemy już takich długich przerw, to raz. A dwa… chciałabym zrobić nawiązanie do Waszych komentarzy – jeżeli śni Wam się Wronka, to w sumie… cieszymy się :D To muszą być zabawne historie, więc życzę jeszcze więcej takich!
Ps. Paulka - dziękujemy za nominację, ale w akcji nie weźmiemy udziału.
-No nieźle się zabalowało widzę. – roześmiał się – Ale jestem pełen podziwu, że ta prywatna impreza była taka cicha.
-O co Ci chodzi? – mruknęła zła – Coś sugerujesz?
-Nie no… Tylko się zastanawiam. Jak wy robicie TO tak cicho? Żadnego jęku, krzyku? Może pochwalicie się swoim sposobem, żeby wiecie… - nie wytrzymałem, po prostu musiałem tam wejść! I faktycznie, znalazłem się tam w momencie, chwytając swojego współlokatora za fraki i popychając go w stronę wyjścia z kuchni. -Co Ci odbiło?!
-To raczej Tobie odbiło, kurwa! Co Ty odpierdalasz? Coś insynuujesz?
-No coś Ty. Tak tylko sobie żartuję, no, bo byliście razem w jednym pokoju, przez całą noc… -Dobrze wiesz, jak było!
-Wiem, wiem. Siedziałeś przy swoim łóżku i całą noc ją obserwowałeś. – wywrócił oczami - Jak dureń. Jeju, ale pożartować sobie nie wolno?
-Nie wolno! Z takich tematów się nie żartuje, kurwa!
-Bo co? Bo to Laura na stale zagościła w Twoim łóżku i to jest nieodpowiednie?! – krzyknął, a ja nie myśląc, zamachnąłem się i pięścią uderzyłem go w nos, z którego zaraz poleciał strumień krwi. – Ty masz coś nie ten tego z głową! Zdecyduj się facet, która Cię bardziej pociąga, bo jak tak dalej pójdzie, to Ty tak dalej nie pociągniesz!
Nic nie odpowiedziałem, a jedynie lustrowałem go wzrokiem, kiedy się ubierał i wychodził z domu, przy okazji trzaskając drzwiami i dookoła kapiąc krwią. Wiedziałem, że to wszystko słyszała Patrycja, zresztą trudno, by tego nie słyszała. Ale przecież musiałem tam wrócić, co też zrobiłem. Usiadłem przy stole, naprzeciwko. Ona nic nie mówiła, tylko przykładała jakąś zimną kiełbasę i opierała się o naszą lodówkę. Nawet w takiej sytuacji mógłbym wpatrywać się w nią cały ranek, tak jak to robiłem całą noc, kiedy pilnowałem jej, żeby czasem nie było żadnych nocnych kłopotów. Na szczęście przespała całą noc spokojnie.
-Zrobię Ci śniadanie, dobrze? – zapytałem, ale tamta kompletnie mi nie odpowiedziała – Pat? -Jak ja tego dawno od Ciebie nie usłyszałam – wychrypiała, a ja odchrząkując stojącą gulę w gardle, zabrałem się za robienie śniadania – Andrzej? To prawda z Laurą?
Tym razem to ja nie odpowiedziałem. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Sam właściwie nie wiedziałem jak to wszystko wyglądało. Byłem z Laurą? Nie. Ale spałem z nią. Dlaczego? Brakowało mi Patrycji? Ale aż tak?
-Nie wiem.
-Czyli prawda. Wiesz, co? Przepraszam, ale muszę już iść.
-Patrycja… Pat, proszę.
-Nie Andrzej. Jesteś z Laurą, nic tu po mnie. Wracam do domu.
-Odwiozę Cię! – rzuciłem, kiedy wybiegała z mojego mieszkania, a w drodze chwyciłem kanapkę, którą zdążyłem już zrobić i pobiegłem za nią, zamykając na szybkiego drzwi – Patrycja, cholera jasna!
Krzyczałem jak wariat, kiedy słyszałem jak zbiega po schodach i popycha drzwi od klatki. Miałem w nosie, albo w sumie gdzie indziej, fakt, że mogłem denerwować sąsiadów swoimi nawoływaniami. Przecież nie mogła mi tak po prostu mi uciec!
Ale nie zrobiła tego, a ja wręcz wpadłem na nią po biegu na klatce. Stała przy osiedlowej ławce i wpatrywała się w kogoś leżącego na niej. Przystanąłem obok i już chciałem coś powiedzieć, kiedy zauważyłem, że to Waliński.
Waliński nieprzytomni leżał na ławce, ledwo dysząc!
-Zrób coś! Do cholery Andrzej! – usłyszałem nagle jej głos, który coś do mnie mówił i poczułem, jak szarpie mnie za rękaw.
Nie wiele myśląc zadzwoniłem po karetkę, przyciągając do siebie Patrycję, która stała jak wryta i wpatrywała się w jego twarz, a dokładnie na nos, skąd kapały krople krwi i tworzyły malutką kałużę na chodniku.
Do Warszawy wracaliśmy w całkowitej ciszy. Tak, wróciliśmy. W końcu, po dłuższym namawianiu jej, żeby dała się podwieźć po tylu emocjach, wsiadła razem ze mną do samochodu, ale kompletnie ze mną nie rozmawiała. Widziałem, że płakała. Nie wiedziałem, czy mam coś zrobić czy nie. No, bo niby, o co chodziło? O mnie i o Laurę?
W sumie po dłuższej chwili milczenia próbowałem zagadać, ale nie odpowiadała. A gdy chwyciłem ją za nogę, tamta uciekła nią i spojrzała mnie jakoś tak dziwnie.
I właściwie tak wyglądała cała nasza podróż. W końcu, gdy dojechaliśmy do celu, rzuciła krótkie „dzięki” i otworzyła drzwi mojego samochodu, wyskakując na świeże powietrze. Momentalnie też zaczęła oddalać się ode mnie.
-Patrycja! – w jednej chwili postanowiłem to zrobić, więc ją zawołałem. Przystanęła, ale nie odwróciła się. Po prostu czekała na to coś, co miało się zdarzyć. – Zapomniałaś o czymś!
Dobiegłem do niej, nie zamykając samochodu i nie gasząc silnika, a jedynie zaciągając ręczny. Odwróciła się w moją stronę, a ja wtedy podszedłem do niej najbliżej jak się dało i po prostu wpiłem się w jej usta. Na pewno zszokowana, ale oddała pocałunek.
-Co Ty wyrabiasz? – wyjęczała, kiedy się od niej oderwałem.
-Sprawdzam czy… Ty też tego chciałaś. Sprawdzam, czy to z Laurą nie jest błąd.
-I do jakiego wniosku doszedłeś?
-Może już niedługo Ci powiem. Trzymaj się i dbaj o siebie. – odezwałem się na pożegnanie, a kiedy odwróciłem się do niej plecami, uśmiechnąłem się szeroko.
Oddała pocałunek. Niby głupi i z zaskoczenia, a jednak oddała. A to zawsze coś znaczy.
-Nie powinieneś tego robić! Jak mogłeś, Andrzej?!
-Pytanie, jak ty mogłaś mnie wtedy zostawić? – szepnąłem do siebie, zasiadając ponownie za kierownicą, kompletnie ignorując jej nawoływania.
***
Sunny: Przepraszamy, że tak długo nic się tutaj nie pojawiało, ale jedna z nas zrobiła sobie dłuższy urlop :D ale teraz już wszystko wraca do normy, czyli co piątek nowy rozdział :) Miłych wakacji i mocnych wrażeń :D
Nisiek: No tak, wracamy. Po Spodku i po całym miesiącu wakacji. Raczej nie planujemy już takich długich przerw, to raz. A dwa… chciałabym zrobić nawiązanie do Waszych komentarzy – jeżeli śni Wam się Wronka, to w sumie… cieszymy się :D To muszą być zabawne historie, więc życzę jeszcze więcej takich!
Ps. Paulka - dziękujemy za nominację, ale w akcji nie weźmiemy udziału.
Więc tak na początek aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaaaaa!!! Już jest ! Już jest rozdział! Moja radość dzięki temu jest nie opisana. Od jakiegoś czasu wchodzę tu codziennie i sprawdzam czy coś się pojawiło. Jak dostałam informacje o rozdziale to na mojej twarzy pojawił się ogromny banan:) I jak najszybciej mogłam dostałam się do kompa by przeczytać. Kocham to opowiadanie! Rozdział jest więc śmiało mogę się szykować na senny maraton z Wronką w roli głównej. :> ^^
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do treści. Dziewczyny dały czadu na imprezie. A to karaoke w ich wykonaniu musiało wyglądać świetnie:) Oczywiście w klubie nie mogło zabraknąć Andrzeja. Bo jest Wronka jest impreza. hahha :P No i w sumie dobrze, że zabrał Patrycje stamtąd, alkoholu już jej wystarczyło. Zresztą jest też minus tej sytuacji, bo dowiedziała się o Laurze, ale powinna również znać prawdę. Najbardziej na tej całej sprawie ucierpiał Waliński, że aż go do szpitala wzięli... Chyba. Jedno wiem na pewno. Patrycja kocha Andrzeja, Andrzej Patrycje. Pokazali to w pocałunku. Niech się pan Wrona nie zastanawia, tylko weźmie się za Patkę, bo mu jeszcze ją ktoś ukradnie... A oni przecież są stworzeni dla siebie. Tego jestem pewna.:D
A co do nominacji. Dziękuje za podziękowanie:) Nominowałam was, bo to opowiadanie jest naprawdę wspaniałe. Uwielbiam je czytać i zawsze wyczekuje na kolejną notkę z rozdziałem. Dlatego grzechem było by was nie nominować. :) Ale udziału brać nie musicie oczywiście, żeby nie było że namawiam :P
Cieszę się że wracacie. Czekam niecierpliwie do piątku.
POZDRAWIAM !!!
Paulka
ALLELUJAH! w końcu, finally! majstersztyk, jak zawsze. :D
OdpowiedzUsuńdobra, to lecim od początku.
a więc [ tak, wiem, nie zaczyna się zdania od 'a więc'.. ] bardzo się cieszę, że wracacie! nie miałam już czego czytać w oczekiwaniu an to opowiadanie. no mówię Wam, przeczytałam chyba z 658690808 opowiadań. serio. nawet po angielsku! [bądźcie dumne :D] i pewnie zaczęłabym czytać nawet po niemiecku, gdybyście niczego nie dodały w ciagu najbliższego tygodnia, ale DZIĘKI WIELKIE, ŻE W KOŃCU TU SIĘ COŚ POJAWIŁO, BO CHYBA BYM WAS ZABIŁA, GDYBYM CZYTAŁA PO SZWABSKU! uratowałyście mnie, hahahahahahhaah. :D
imprezka zawsze na propsie. balerinki się do torby bierze, no lol, powinny wiedzieć, hahaha. ha, Bydgoszcz! było wiadomo, że tam będzie akcja!
karaoke >>>>> życie.
ale Rollin' in the deep? Jezu, matko kochana, powodzenia wraz z błogosławieństwem! szacun! tego się jak dla mnie zaśpiewać nie da, haha, przynajmniej ja nie umiem, ale ze mnie taki talent jak ekhm.
wow, no i się zaczęło. Endrju jaki opiekuńczy.. zobazcył ją, kazał przestać pić i zawiózł do domu, hm. no, Pati się schlała, bez dwóch zdań. ale, żeby aż tak? lol, dobrze, że Wronka nie jest jakimś pedofilem, bo by sobie nieźle dziewczyna przewaliła. miłe, że się nią zaopiekował.
a ten kolega to idiota, troilolol. pozdro dla niego. no bo sorry, na TAKIE tematy żartować. jakiś niewyżyty chyba czy coś. dobra, nie wnikam. nawet nie chcę w to wnikać, ekhm. to dość niezręczne, LOL.
nie musiał z tą Laurą wyjeżdżać, nie musiał... wcale się nie dziwię, że Andrzej tak mu przywalił. też bym go z liścia walnęła. no i jjeku, trochę krwi. się przejmują. nie takie masakry były i ludzie wychodzili cali i zdrowi.
no i ten kiss. hm. nic nie jest jeszcze stracone! skoro odwzajemniła ten pocałunek, no to um. coś tam się jeszcze tli w serduszku. jakaś iskierka. przecież rownie dobrze mogłaby go spoliczkować za samą próbę pocałowania jej, no nie? ALE tego NIE zrobiła, wniosek? ANDRZEJ OGARNIJ TYLEK I RATUJ TO JAKOŚ. NO PROSZE CIĘ. NIE KOCHASZ TEJ LAURY, CZŁOWIEKU MYŚL, MYŚL, MYŚL!
haah, okej, to tylko moje takie durne gadanie o 10 rano. fuck, już 10.. jak siadałam do kompa była 9! NIE FAIR! XD
dobra, tyle ode mnie, pozdrawiam kochane autorki! Wasza fanka xx
Patrycja mówi, że nie jest dzieckiem, ale zachowuje się jak dziecko. Powoli przestaję rozumieć jest tok myślenia :P Jedyną osobą jakiej jest mi szkoda, to oczywiście Andrzej. On jedyny wydaje się być racjonalny i mam nadzieję, że pozbędzie się Laury ze swojego życia, a przynajmniej da jej raz na zawsze do zrozumienia, że nic z tego nie będzie i wybierze Patkę, bo tylko z nią może być szczęśliwy. Swoją drogą rozczula mnie jak to powiedział jego współlokator, że całą noc siedział przy łóżku i ją obserwował jak "dureń". :D
OdpowiedzUsuń